Andre Norton „Świt 2250”

Dobry wieczór i tradycyjnie zacznę od kajania się, za nieregularność wpisów, bo przecież nic innego mi nie pozostaje. Dziś podzielę się z Wami książką, którą przeczytałem kiedyś w moich szczenięcych latach i która była jedną z książek objawień, książek, które sprawiły, że chciałem czytać jeszcze więcej, jeszcze mocniej, jeszcze intensywniej. I sprawiła, że nawet próbowałem pisać swoje własne postapokaliptyczne historie, w których to złe mutanty kanibale polują na niewinnych ludzi ocalałych z atomowej zagłady. Na szczęście dla literatury polskiej moje lenistwo sprawiło, że trudna i ciężka praca twórcy została mi oszczędzona.

Roger Zelazny „Damnation Alley” („Aleja potępienia”)

Ścieżki, które prowadzą mnie do przeczytania książek są czasem bardzo zadziwiające i pogmatwane. Czasem zwykły przypadek sprawi, że przeczytam jakąś książkę. Oczywiście tradycyjne kanały takie jak: polecenie książki przez znajomego/znajomą, recenzja na jakimś blogu, kolejna książka znanego mi pisarza także na mnie działają. Ale w tym przypadku miał miejsce dziwny zbieg okoliczności. Opowiem Wam tę

Walter M. Miller Jr. „A Canticle for Leibowitz” („Kantyczka dla Leibowitza”)

Dziś opowiem wam o książce należącej do klasyki gatunku science-fiction. Klasyki przez duże K. „Kantyczka…” została wydana w 1959 roku, ale jej części składowe ukazały się w drugiej połowie lat pięćdziesiątych. Dlaczego piszę o częściach składowych? Otóż Miller napisał swoją książkę na podstawie trzech opowiadań, które ukazały się w jednym z czasopism amerykańskich. Taką też