grzedowiczWyobraźcie sobie, że jesteście wariatem, albo sobie nie wyobrażajcie. Podobno nie ma ludzi normalnych są tylko nieprzebadani. Także jesteście wariatem, leczonym psychiatrycznie, obecnie próbującym odnaleźć się w społeczeństwie.

Nie jest lekko w dwudziestym pierwszym wieku zachować pozory normalności człowiekowi, który może odwiedzać inny wymiar. Ludzie nie lubią dziwaków, twierdzących, że opuszczają swoje ciało i wędrują  po świecie pełnym demonów, zagubionych dusz i zapomnianych bóstw. Nauczyliście się tego w tak zwany bolesny sposób. Bogatsi o doświadczenie, że lepiej nie rozmawiać  o podróżach do świata Pomiędzy, bo tak nazwaliście to miejsce. Swoje przygody opowiadacie tylko pamiętniczkowi.  W krótkiej historii przelanej na papier do pamiętniczka, takim  jakby opowiadaniu robicie to  w sposób dynamiczny, intrygujący, interesujący, ironiczny i z humorem. Ogólnie widać, że pamiętniczek spełnia swoją rolę i Wasza historia, historia wariata zdolnego odwiedzać inny wymiar jest czymś ciekawym i godnym zainteresowania. Skończyliście opisywać jedną ze swych przygód, w pamiętniczku zanotowane zostało jak zaczęliście być Charonem przeprowadzającym dusze jeszcze dalej. Skończyliście i widzieliście, że to co napisaliście było dobre.

Nic więc dziwnego, że zaczęliście pisać dalej. Tym razem więcej, i inną historię. Opisujecie więc swoje próby zerwania ze światem Pomiędzy, o tym jak pragnęliście żyć normalnie, cokolwiek to znaczy. Nie było wam jednak dane żyć tak jak reszta ludzkości. Nawiedzał Was w snach zmarły przyjaciel, który pragnął coś przekazać. Musieliście wrócić do świata Pomiędzy i rozwiązać zagadkę jego śmierci. A w tym świecie spotkaliście dziwaczny tajemniczy zakon, starą wiedźmę, którą bzyknęliście w rzeczywistym świecie, a była młodą wiedźmą, partyzantów i gestapo. Piliście życia innych ludzi jak wódkę. Ogólnie przeżyliście okropne przygody. Wszystko to opisaliście w pamiętniczku. Jednak już bez takiego fajnego przytupu jak w krótkim pierwszym opowiadaniu. Zaczęliście trochę filozofować, narzekać. Humor Wam się stępił. Ogólnie rozwinięcie opowiadania w książkę jakby się Wam trochę rozwlekło.

Dobra dość tej próby postawienia Was w roli bohatera książki Grzędowicza. Mam z nią problem. Przeczytałem ją błyskawicznie, czytało się dobrze. Zwłaszcza opowiadanie, które zostało napisane wcześniej, a w książce stało się prologiem. Opowiadanie jest świetne. Książka już mniej. Nie urzekła mnie w sposób szczególny. Cały czas miałem uczucie, że czegoś w niej brakuje. Niby wszystko jest na miejscu, niby ten sam świat co z opowiadania, ale coś zgrzytało. Może to wiecznie narzekający na wszystko główny bohater, znacznie odstający od współczesnego, rzeczywistego świata. Ja rozumiem, że nie wszyscy muszą kochać ten ziemski padół. Ba! Nawet nie powinni go kochać ci, którzy są przeklęci zdolnością do podróżowania w Zaświaty. Główny bohater zgubił dla mnie gdzieś swój cynizm, ironiczne spojrzenie na otaczającą go rzeczywistość, a przeistoczył się w biadolącego pana w średnim wieku. Zgrzytało mi to. Sam świat Pomiędzy stał się za bardzo swojski, jeżeli mogę tak powiedzieć, a mogę, bo to mój blog i pisać mogę co mi się  żywnie podoba. Partyzanci, gestapo? What the fuck? Chociaż motyw spożywania w formie alkoholu życia innych ludzi zajebisty.

W drodze podsumowania “Popiół i kurz” to dobra książka. Dobra w tym znaczeniu, że nie nuży, nie męczy, nie irytuje, ale nie ma podczas czytania żadnego, że się tak wyrażę pierdolnięcia. I ja nie piszę, że w każdej książce pierdolnięcie musi być. O nie! Jednak w tej pierdolnięcia się spodziewałem, a nie było. To tyle celem krótkiego podsumowania.

P. S. To pewnie wpływ przeczytanego “Pana Lodowego Ogrodu”. Tam pierdolnięcie było. A najgorsze jest to, że ja sam podczas spotkania z Grzędowiczem zadałem mu pytanie, czy nie boi się przyszycia łatki, tego gościa od “Pana Lodowego Ogrodu”. A w swojej pisaninie o książce napisanej krótko po pierwszym tomie “PLO”, a sporo przed pozostałymi oczekuję, że będzie coś  “a’la w podobie”. Kurde człowiek to jest niekonsekwentny.

P. S. 2 A sam pan Grzędowicz to konkretny facet z dużym poczuciem humoru.

 

 

Comments (5)

  1. Odpowiedz

    Ciekawe, mnie właśnie „epizod partyzancki” najbardziej podobał w powieści. Reszta była rozciągnięta, nijaka trochę i ten fragment (no może i parę innych drobniejszych rzeczy) dał jej smutnego kolorytu.

    • Odpowiedz

      Hmm… Ja się trochę zirytowałem, bo mi to zupełnie nie pasowało.

      Sami partyzanci mieli w sobie coś tragicznego i cierpiętniczego. Uwięzieni na zawsze w bezcelowej walce, którą zapewne przegrają. To takie „polskie”. I rzeczywiście pod tym względem wątek interesujący.

  2. Odpowiedz

    Odkładam „Popił i kurz” w poczet książek „do autobusu”, których czytanie bezboleśnie przerywa się, dojeżdżając do przystanku docelowego i do których wraca się zupełnie bez emocji.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.