Miałem chwilkę odpoczynku i myślałem, że nadgodnię posty, ale wyszło jak zwykle. Wcześniej napisałem Wam o książce Szczygielskiego, która dla mnie była świetną książką dla młodzieży i nie tylko. Teraz przedstawię Wam inną książkę.

„Dzieci Edenu” to modna ostatnimi czasy dystopia. Historia miasta przyszłości, które jest ostatnim bastionem ludzkości. Cała Ziemia jest zniszczona przez katastrofę ekologiczną, a jedynie miasto Eden to ostoja cywilizacji. Dzięki geniuszowi jednego człowieka, który odpowiednio wcześnie zaczął przygotowania do stworzenia tej arki ocalenia. Ludzie żyją pod opieką systemu Ekopanoptykon, który dba, by Eden był stabilny. Można mieć jedno dziecko, a inne są nielegalne.

Świat Edenu poznajemy oczami Rowan – nastolatki, która jest drugim dzieckiem i całe życie musi się ukrywać w domu swoich rodziców. Mieszka też z bratem. Ale dzień przed opuszczeniem domu i udaniem się do innej rodziny tak aby mogła funkcjonować w społeczeństwie Rowan ucieka i tak zaczyna się jej droga do poznania prawdy.

Musiałem napisać to wprowadzenie tak żeby później kojarzyć mniej więcej o czym ta książka była. Bo będę z Wam szczery – „Dzieci Edenu” to słaba książka. Sztampowa, schematyczna, z bardzo prostymi założeniami, które jeszcze napisane są w dość kiepski sposób. Świat „wykreowany” przez autora jest płaski, pełen dziur logicznych i szablonów z innych książek tego typu – co nie byłoby zarzutem gdyby autor w jakikolwiek twórczy sposób ożywił swoją wizję.

Najbardziej drażniły mnie pseudo filozoficzne gadki i przede wszystkim bijąca po oczach zrzynka z innych powieści. To nawet nie była inspiracja tylko próba wybrania różnych elementów (odrzucone dziecko, zniszczona Ziemia, autokratyczny rząd, inwigilacja, grupa walcząca z władzą, kłamstwo rządzących i tak dalej) i zaserwowania kolejnej dystopijnej wizji. Mam wrażenie, że ta książka to skok na kasę, a Pan Joey niech lepiej wraca do tworzenia videoblogów, bo w tym chyba jest w miarę dobry i szczery.

Odradzam. Wydaje mi się, że nawet niezbyt obeznany w tematyce czytelnik wychwyci fałsz w tej książce. Ewentualnie na plus może być sytuacja, gdy nastoletni czytelnik to przeczyta to może ta książka stanie się inspiracją do poszukiwania kolejnych książek z tego rodzaju i trafi ów czytelnik na coś porządnego i ciekawego.

Comments (1)

  1. Pingback: James Dashner "W sieci umysłów" | Blog Charliego Bibliotekarza

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.