I znowu mamy poniedziałek, i znowu zaczynamy znojny trud tygodnia. Mógłbym Wam tak o tym poniedziałku godzinami pisać, narzekać jaki to on paskudny jest, jaki okropny, że łooo jezu jak mi się nic nie chce, ale prawda jest taka, że ja nic do poniedziałków nie mam. Taki już los tego biednego dnia tygodnia, że musi być pierwszy.
Nie martwcie się niedługo ludzkość wespnie się na taki szczebel rozwoju technologicznego, że weekend będzie miał trzy dni. I wtedy wszyscy będą nienawidzić wtorków.
A tymczasem na poprawę humoru pocieszmy się tym, że nie musimy tak ja recenzent z Wiadomości Literackich czytać kiepskich książek. Nie musimy się denerwować na autorów i dostawać ataków wściekłości. Kolejne książki „najgorsze”.
Wiadomości Literackie nr 19, 11 maja 1924 i książka pana Stefana Okólicza – Jurskiego „Wódz ludu”.
Książki najgorsze
„Wódz ludu. Dramat aktualny w 3 aktach (10 obrazach) wierszem. Napisał Stefan Okólicz-Jurski. Poznań, 1924; str. 129 i 1nl.
Pan Okólicz bardzo okólną drogą, bo aż przez Paryż, Krym i Warszawę, bierze się do dramatu aktualnego. W prologu powiada on:
,.Bijcie bębny i basy,
Stary mówi do dzieci:
Nowe przyszły czasy,
Jak ten czas leci!”
Zdaje się, że „bijcie bębny” — znaczy poprostu, żeby bić dzieci. Niech p. Okólicz pomyśli o tem, że i stary może dostać czasem porządne lanie.
W pierwszym akcie, który się dzieje w Paryżu, generał Foch mówi do polskich legjonistów:
„Na bagnety, byle z wiarą!
Jak za czasów San-Domingo,
Niech chorągiew waszą szarą (!?)
Miecz obroni swoją klingą”.
Jak to?! Więc p. Okólicz posunął się do tego, że w nędznej, podłej potrzebie znalezienia rymu sfałszował kolor polskiego sztandaru! „Chorągiew szarą” ? Dlaczego nie „starą”?
Bohaterka sztuki, Jadwiga Łędzka, więziona przez bolszewików, modli się o swoją wolność i o wolność Polski:
„Puśćcie mnie, kraty, — chcę wracać do kraju.
Beze mnie gnije mój lud! (?)
Biedny lud ciemny, co na rozstaju
W uliczny zapada się brud!”
Jeżeli już o brudach mowa, to autor wziął rekord brudu moralnego, każąc swojej bohaterce bezpośrednio po tej wątpliwej „modlitwie” sprzedać dwunastoletnią córeczkę dozorcy więziennemu. Córeczka powiada do matki ni mniej ni więcej tylko:
„Żegnaj, wyrodna (?), idę na hańbę,
A za to, żeś mnie wydała i za to żeś mnie stworzyła,
Czeka cię cios i mogiła” (!?)
Panie Okólicz! Za to, że pan „stworzył” ten dramat, i za to, żeś go pan „wydał”, czeka pana cios —- i to bez żadnej przenośni: poprostu prędzej czy później ktoś bardzo zdenerwowany zbije pana na ulicy.
Szczytem pomysłowości p. Okólicza jest scena końcowa, gdy połączone wojska polskie wkraczają na Krym i łączą się z kontrrewolucją rosyjską. Na scenę wchodzi, po strasznej scenie zamordowania starej Żydówki R., która wszystkim zatruwała życie, sam we własnej osobie generał Wrangel i śpiewa: (!)
„Rosjanie z Polakami
Różnemi szli szlakami,
Aż u dalekich dróg
Zwycięstwo dał im Bóg.
I dziś pójdziemy wspak (!)
Na nowej prawdy szlak!”
Niech pana szlak trafi za takie wiersze.”
bt.
Oj zirytował się nasz recenzent. I to tak, że nawet grozi rękoczynami autorowi. Kiedyś literatura rozbudzała prawdziwe emocje. Zwłaszcza ta kiepska literatura.
Nazwiska autora w Jagiellonce nie znalazłem. Co prawda ten Okólicz przez „ó” kreskowane wydaje się być pisanym z błędem, ale to jest nazwisko i nie takie rzeczy w nazwiskach się znajdują.
Korzystałem jak zwykle z „Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej”.
urszula
charliethelibrarian
urszula
charliethelibrarian