Ha! Dobry wieczór! O książce Wam dzisiaj opowiem :) O przeczytanej książce. I to dosłownie wczoraj przeczytanej – wszak trzeba wyjść z tej niemocy czytelniczej
i blogowej. Bo marazm smogowy w tym mieście Królów Polskich ma się doskonale.
Czasem trafi się dobra książka z polecenia (zdarza mi się to częściej niż myślicie)
i taką książką jest Masłem do dołu. Opowieść składająca się na wycinek życia pewnego bibliotekarza z Pragi, który młodość ma dawno za sobą, a całe dnie spędza w swoim antykwariacie i w pewnej knajpie Cisza, na dyskusjach z grupką podstarzałych emerytów i rencistów. Jego najlepszy kumpel to Evzen, który jest typem dość charakterystycznym i bardzo przypominał mi postać Waltera Sobchaka z filmu braci Cohen Big Lebowski (na marginesie to jeden z moich ulubionych filmów).
Życie naszego bibliotekarza Arnosta to anegdotki, którymi raczy swoich czytelników. Anegdotki przywołujące uśmiech i w stu procentach sprawiające, że zwyczajnie człowiekowi się lżej na duszy robi.
A przecież Arnost gdyby chciał to z łatwością mógłby się pogrążyć w marazmie, nudzie i beznadziei. Wszak jest rozwodnikiem, jego córka ma męża idiotę, który ją notorycznie zdradza. Ojciec Arnosta cierpi na uwiąd starczy i prawdopodobnie Alzheimera, antykwariat nie przynosi żadnych zysków natomiast Evzen przynosi Arnostowi tylko wstyd. Widzicie więc, że teoretycznie powodów do załamki może być sporo, ale Arnost ma do życia zdrowe podejście i doskonale zdaje sobie sprawę, że na wiele rzeczy nie może nic poradzić więc przyjmuje je na klatę. I to bardzo dobre i zdrowe podejście. Co nie przeszkadza Arnostowi wielu ludzi nie lubić i uważać sporą część swoich znajomków za eufemistycznie rzecz ujmując nie wartych uwagi, ale przecież nie będzie z tego powodu szat sobie rozdzierał.
Jest tez wnuk Misa, który jest czystą radością w życiu dziadka i Arnost dzieciaka uwielbia i dla niego zrobi wszystko.
Wspomniałem, że o Arnoscie i jego życiu dowiadujemy się jak gdyby z anegdotek, krótkich historyjek, które powoli wprowadzają nas w świat pełen ironii, humoru i przede wszystkim odniesień do literatury i sztuki. Masłem do dołu to niezwykle literacka książka (nie ma w sumie co się dziwić skoro narratorem jest bibliotekarz, który prowadzi własny antykwariat). Po jej przeczytaniu autentycznie poczułem się zwyczajnie lepiej. Podniesion na duchu zostałem i to jest najlepsze w tej książce. Od razu poprawia humor. Zresztą jest też dużo o alkoholu (piwo, wino, trochę likierów) także to co bibliotekarze lubią najbardziej :)
Pod koniec co prawda książka robi się bardzo ckliwa i taka przesłodzona, ale to nie jest aż taki duży mankament. Wydaje mi się, że autor chciał bardzo pozytywnie zakończyć książkę. Polecam gorąco!
DobraFanfikcja