Dzień dobry! Co tam u Was moi drodzy czytelnicy? W Krakowie zima na całego. Już nawet powoli odechciewa mi się na rowerze do pracy jeździć, bo służby miejskie prawie całą kasę na walkę z zimą wykorzystały w słynny „lodowy poniedziałek”, który jednocześnie był najbardziej depresyjnym dniem w roku. A teraz jedynie wykonują działania pozorowane i krakowski gród pokrywa smog i gruba warstwa śniegu. Dlatego rowerem się odechciewa, co nie znaczy, że się nie jeździ:) A ja na poprawę, ewentualnego złego humoru serwuję znów „Książki najgorsze”. Szkoda, że nie mogę Wam zaserwować jakiejś premii, najlepiej kilkudziesięciotysięcznej, ale jestem tylko zwykłym, szarym bibliotekarzem, więc cieszcie swe oczy „książkami najgorszymi”.
Dziś Józef Maciejowski i jego „Ludzie niemeldowani Bogu” – tytuł dość intrygujący muszę przyznać.
Wiadomości Literackie nr 13, 30 marca 1924
Książki najgorsze
„Józef Maciejowski. Ludzie niemeldowani Rogu. Romans. Warszawa, Stowarzyszenie Pracowników Księgarskich. 1923; str. 140.
Panowie pracownicy księgarscy nie usłuchali naszej rady, wcale się nie wstydzą, — wprost przeciwnie, nawet przysyłają nam okazowe egzemplarze nowych strasznych powieści. Jeżeli jest piekło, to napewno będą się za to smażyli w smole po same uszy.
Któż z nas w dzieciństwie nic kreślił na murach i ścianach słów nieprzyzwoitych? Któż kredą na tablicy nie napisał przynajmniej czterech liter?
Pan Maciejowski jako dziecko odmawiał sobie widać tej uciechy i teraz pragnął za jednym zamachem wszystko powetować. Wyrżnął więc 140 stron samych świństw, wśród których niepoślednie miejsce zajmuje to, co bezpośrednio lub pośrednio związane jest z pośladkiem.
Naprzykład — pierwsze lepsze miejsce: bohaterka, imieniem Fiu-bzdzia, mówi o swej rywalce:
„Cóż ta szołdra (?) może mieć ładnego. Taka ona jak roztrajdane gów…” (str. 119).
Poza słowami, ogólnie używanemi w sferze działań autora, spotyka się wiele słów o brzmieniu tajemniczem, np.:
„Klefipupsiu”, „bibciusiu” „kwiczyku, „skrobek”, „lancuś” lub wręcz:
„Chlapciaś” jesteś, ale nie taki, jak myślałam. „Klocka” z ciebie nie będę mieć” (str. 133).
W książce tej, jeżącej się od błędów językowych, trywialności, ohydy, głupoty i chamstwa, na każdej niemal stronie znaleźć można takie dialogi:
„Kobieta jest ładniejsza od świni: — konkludował — zgrabniejsza, ma nóżki ca… cacane… ale są kobiety i gorsze od świń”…
A jednak to nie kobieta napisała książkę, tylko p. Maciejowski, — dziwne.
Warto jest jednak przeczytać parę kart „Ludzi” aby nabrać pragnienia zemsty na wydawcach. Zręcznym odwetem byłoby oszukiwanie pracowników księgarskich, dawanie fałszywych pieniędzy, kradzenie książek w księgarni albo wprost szykany osobiste, połączone z obelgami i pokazywaniem języka przez szybę.”
bt
Muszę przyznać, że pan Maciejowski mię zaciekawił tymi obraźliwymi słowami. I znalazłem jego książkę w Jagiellonce. O tutaj jest jej karta. Chyba sobie sprawdzę jak chwilkę wolnego czasu znajdę.
O panu Józefie milczy Polski Słownik Bibliograficzny, a to trochę dziwne, bo pod tym nazwiskiem w Jagiellonce jest kilka książek. I nie tylko w Jagiellonce.
Ciekawy jest również apel do wywierania zemsty na wydawcach, którzy wydają książki wątpliwej jakości i wartości artystycznej.
Wiadomości Literackie tradycyjnie znalezione w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej.
Iza
charliethelibrarian
Pingback: “Książki najgorsze” – rubryka z “Wiadomości Literackich” vol. 28 | Blog Charliego Bibliotekarza