Dziś nie będzie o alkoholu we wstępie. Dziś nie będzie niczego. Od razu przejdę do rzeczy, czyli „Książek najgorszych”.
Zbiorek wierszy z gatunku poezji erotycznej autorstwa Juliusza Pogonia – Ślizowskiego „Uśmiechy i łzy”
Wiadomości Literackie nr 22, 1 czerwca 1924
Książki najgorsze
„Juliusz Pogoń-Ślizowski. Uśmiechy i łzy. Poezje erotyczne. Warszawa, 1924; str. 85 i 3nl.
Wiersze, składające się na ten tomik, pisane były w następujących miejscowościach: Lwów, Budapeszt, Kraków, Warszawa, Arys…, Minden, Poznań, Sejny, Wołyń, Dusseldorf, Struga, Urle, Arciszewo, Suwałki, Grodno, Wilkanów i Orszymów.
Jak widzimy, p. Pogoń puścił się w pogoń za rymami, sądzę jednak, że nie warto było wyjeżdżać z Grodna, żeby przywozić tego rodzaju utwory. Już na pierwszej stronie czytamy o jakiejś pani, która „wyciągła” ręce, a nieco dalej:
„Zamknięta długo, pomkła (!) w pełne morze,
Po smudze światła, co polarne zorze
Rzuciły w górę na fal roje schodów” (!).
Wyrażenie „roje schodów” przejmuje mnie dreszczem trwogi. Gdyby przyszedł do mnie jakiś poeta i przeczytał mi coś w tym rodzaju — wygnałbym go bez litości. W domu moim nie roi się, co prawda, od schodów, ale są jedne — zupełnie dostateczne do zrzucenia z nich i paru nawet grafomanów.
W książeczce p. Pogonia roi się od błędów oraz imion kobiecych. Jest tu cały kalendarzyk imion, w których rej wodzą pp. Halszka, Halina, Lili, Misi, Rysia, Hanka, Bronka, nawet „Märy”: ta, opatrzona dwiema kropkami nad „a”, występuje w następującym czterowierszu:
„Śnię często nocą, że słyszę dzwony,
że srebrne dźwięki gonią w etery…
I tworzą hymny na imię Märy,
Śnię często nocą.., śnię mój Miljony!”
Autor przyznaje się, że słyszy jak dzwonią, ale nie wie gdzie, — a ukochaną nazywa „Miljonem”. Pan Pogoń źle przeliczył: jeśli chciał nazwać ją złotą, powinien był dodać osiemset tysięcy (1 złp. = 1.800 tysięcy).
Zastanawia mnie najbardziej, skąd p. Pogoń bierze pieniądze na te ciągłe rozjazdy po prowincji. Pewne wyrażenia każą mi przypuszczać, iż jest poprostu komiwojażerem. Ostatni wiersz „Kołysanka’, w którym „bławaty” rymują się z „karatami”, wskazuje branżę bławatną albo jubilerską. W wierszu tym sympatyczny p. Pogoń skarży się:
„Hanko, wątpisz w cudne rano,
Co się budzi z mgieł roztoczy…”
Czy można „wątpić w rano”? Zdawałoby się, że nie, — a jednak po przeczytaniu książki p. Pogonia zaczyna się wątpić o sensie życia, i nie wierzy się własnym oczom.”
bt.
Poezjo, ach poezjo! Ileż Się cenić trzeba, żeby wiersze swoje wydawać w latach międzywojennych. Gdzie występowały strajki drukarzy, gdzie galopująca inflacja, gdzie bieda państwa polskiego, które dopiero co zaczęło się zrastać po 123 latach niewoli w zdrowy organizm. Cenić Się trzeba było bardzo.
Ciekawe czy znacząco ucierpiała miłość własna pana Juliusza Pogonia – Ślizowskiego, gdy przeczytał opinię o swojej książce. A może w ogóle nie ucierpiała, bo opinii nie czytał, a życie czerpał garściami, bo trochę świata zwiedził. I stać go było na wydawanie swej twórczości.
A może przez autora opinii przemawia lekkie uczucie zazdrości, że pan Pogoń tyle świata zobaczył.
Książki Juliusza nie znalazłem w Jagiellonce, za to są informacje w Biblionetce o kilku innych książkach autora. Niestety bez zaznaczonych ocen.
Tradycyjnie znalezione w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej.
Fraa
charliethelibrarian
Anna
charliethelibrarian
To przeczytałam
charliethelibrarian