Jako, że podobała się Wam pierwsza recenzja, dziś dam Wam następną. Z otchłani czasu i kurzu, dobra kurzu nie, bo „Wiadomości…” przeglądam sobie przed komputerkiem siedząc, ale z otchłani niepamięci przytoczona zostanie recenzja i postać pana Adama Krobłowkskiego, któren przed laty wydał własnym sumptem swoją twórczość. I niestety dostało mu się w „Wiadomościach Literackich” mocno.

Drugi autor pan Ignacy Zajde-Malinowski również zbyt dobrych notowań u recenzenta nie ma.

 Recenzja z numeru 3, 20 stycznia 1924 roku.

Książki najgorsze

Adam Krobłowski. Sadowe wonie. Pieśni ulicy. Lwów, nakładem autora, 1924; str. 62 i 2nl.

W wierszu wstępnym autor powiada do swej ukochanej:

„Być kobietą jabym chciał;

Tobym z tobą razem spał (!)”

W tym samym wierszu niski i ponury autor tych bredni skarży się z wdziękiem niewiniątka:

„Ja tylko chcę być błazenkiem

I głuoim pajacykiem.

 Jak bąk się kręcić z brzękiem

I powiększać się z wiekiem (?)”

To znaczy zostać z błazenka — błaznem. Zdaje mi się że niema obawy. Da się zrobić.

Naogół autor jest dość nieuchwytny. Raz podaje się za krowę, mówiąc:

„Ja kwiaty tego sadu

Przerobię ci na mleko

I myśli me przeżuwam (!),

Aż łzami z oczu cieką”.

Najwyraźniej krowa. To znów podaje się poprostu za osła:

„Ty we dworze w wspaniałości

Kładziesz futra i sobole,

 A ja sypiam sam w stodole

I płaczę, ryczę (!!) z miłości”.

Autor przyznaje się, że sypia w stodole i ryczy. Człowiek tego nie robi.

W wierszu p. t. „Słabość” p. Krobłowski ośmiela się najwyraźniej napisać:

„On ci daje urodę i złoto,

 On cię pieści nocami i kocha,

A ja jestem dla cię oto

Jak zrzucona zniszczona pończocha (!!)”.

Nie znam damy, która jest tego mniemania o p. K. ale, kto wie, co ją skłoniło do tego sądu: kobiety nawet brzydkie mają czasem rację.

Nie jestem człowiekiem odważnym ani awanturnikiem, ale jeżeli mi Bóg pozwoli spotkać kiedy autora tych wierszy, będę go bił zwyczajnie laską po głowie i znęcał się nad nim bezlitośnie.

Ignacy Zajde-Malinowski. Czerwona suknia. Straszne przygody. Wilno, Towarzystwo Wydawnictw Ilustrowanych, 1923; str. 4nl. i 164.

P. Zajde-Malinowski (?) nie umie po polsku. Straszne przygody, opisane przez tego pana, zdają się wskazywać, iż jest to poprostu jakiś stary Izraelita, który się wszystkiego boi:

 „Adolf szedł środkiem ulicy. Nagle z pobliskich dachówek (?) spadł jakiś przedmiot do jego nóg. Adolf wiedział, że jest to zwyczajny śmieć (?), ale przestraszony pobiegł do domu i dnia tego nie wychodził już bez potrzeby”.

Sądząc po próbce, musiał często wychodzić z potrzebą. W innem miejscu bohater nowelki p. t. „Walka byków” przestraszył się również bez wyraźnego powodu:

„Hrabia sięgnął do wieszadła (?) i zdjęty kapelusz włożył na głowę. Nagle odtrącił go z przerażeniem — kapelusz byt cudzy, (!?)”.

No to co? Dalszy ciąg nowelki w niczym nie usprawiedliwia tego przerażenia. Gorzej jest, że sam autor wziął nie tyle cudzy kapelusz, co poprostu cudzą nowelkę, i przedrukował w bezczelny sposób. Opowiadanie o samobójcy jest dosłownie przepisane z Ewersa („Pająk”) Mała rzecz a wstyd!

bt.”

 Tradycyjnie już polecam Wam „Małopolską Bibliotekę Cyfrową.”

Comments (12)

  1. cedro

    Odpowiedz

    Nie żebym się zapalił jakoś specjalnie do bronienia tych książek najgorszych, ale mam wrażenie, że metodą, jaką stosują recenzenci dałoby się w podobny sposób rozebrać dużo, nawet bardzo dobrych książek. Choćby mieszanie podmiotu lirycznego z autorem… Wiemy, że to nie to samo, ale jak malowniczo dla recenzji jest o tym zapomnieć.

    • Odpowiedz

      I chyba o malowniczość tu chodziło:)

      Do wszystkiego się można przyczepić, a w „Książkach najgorszych” złośliwość jest bardzo namacalna i recenzenci robią osobiste wycieczki. Chyba taki mieli zamiar.

      • Anna

        Odpowiedz

        Czasem trzeba kogoś wyśmiać, jak nic innego nie jest w stanie go przekonać o tym, że nie jest Norwidem. Delikatnym i merytorycznym można być tylko do pewnego momentu, inaczej współuczestniczy się w robieniu komuś krzywdy i kiedyś w przyszłości konfrontacja z rzeczywistością może być o wiele bardziej bolesna.

        • cedro

          Odpowiedz

          tylko, ze te teksty w ostatniej kolejności miały być „radą” dla autorów, a w pierwszej kolejności miały dawać fun czytelnikom. I to fan nie najwyższych lotów. Ale po prawdzie każdy ma inne poczucie humoru. Dla mnie to nie jest śmieszne, bo to jest bardzo prosta metoda i zwykłe pojazd, nikt się nie wysilał na jakąś tam klasę. Przez co w świecie recenzji złych książek te teksty są tym, czym w świecie poezji są omawiane w nich wiersze.

          Mój dystans do tego typu recenzji złych książek wynika z tego, że wzorem są dla mnie Barańczak i Szymborska, którzy pokazali, że można robić to 10 razy bardziej inteligentnie i śmiesznej i przy okazji nikogo nie obrażać.

          • Może ja na wyrost nazwałem te teksty „recenzjami”.

            Moim zdaniem ta rubryka właśnie taka miała być. Ostra, zjadliwa, coby dopiec do żywego. Bez litości i bez brania jeńców. A osobiste wycieczki jak najbardziej wskazane, bo często autorzy sami się o to proszą.

  2. Odpowiedz

    rozwaliła mnie ta recenzja, prawie się popłakałem ze szczęścia. Motyw bicia autora laską po głowie niniejszym kradnę do wykorzystania we własnych recenzjach ;-)

  3. Pingback: “Książki najgorsze” – rubryka z “Wiadomości Literackich”. Vol. 7 | Blog Charliego Bibliotekarza

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.