Będąc pod ogromnym wrażeniem „Białej gorączki” wziąłem na warsztat drugą książkę napisaną przez pana Jacka. Znaczy się drugą książkę ale pierwszą w kolejności. „W rajskiej…” to książka po raz pierwszy wydana w roku 2002. Zawiera reportaże umieszczane w „Gazecie Wyborczej” w latach 90-tych. Książka była nominowana do Nike w roku 2003. Wznowienie ukazało się w roku 2010.
Książkę czytało się świetnie, widać, że pan Jacek jest wybitnym dziennikarzem i potrafi wydobyć ze swoich rozmówców to co najważniejsze. Reportaże dotyczą wielu miejsc i wydarzeń związanych z ogromnym krajem jakim był ZSRR oraz ludźmi, którzy ten kraj tworzyli a w nowej kapitalistycznej rzeczywistości nie potrafią się odnaleźć i tęsknią za Sojuzem. Mamy więc wywiad z twórcą najpopularniejszego karabinu maszynowego na świecie, karabinu który niektóre państwa mają nawet w swoich godłach (taki Mozambik na przykład, nie wiem czy pocieszające jest to, że w godle mają również książkę!)! Reportaż jest z roku ’93 a więc naprawdę jak na tamte czasy świeżo po upadku ZSRR. Towarzysz Kałasznikow tęskni za ustrojem ale jest mu przykro, że to jego broń używana jest w tak wielu wojnach. Ale jak sam twierdzi tandety robić nie umie. Poznajemy historię wysiedleń krymskich Tatarów, którzy w latach 90-tych zaczęli wracać na Krym, ich konfliktów z miejscowymi. Świetny reportaż z I wojny czeczeńskiej o babskiej krucjacie, czyli beznadziejnej walce z rosyjską armią rosyjskich matek szukających swoich synów na froncie tej krwawej wojny. Podziwiam pana Jacka za upór i odwagę z jaką dążył do przeprowadzania wywiadów i docierania do miejsc bardzo niebezpiecznych. Książka zabiera nas do Rosji, która wyłania się i kształtuje po upadku ZSRR. Gdzie ludzie wciąż są radzieccy a pamięć o Sojuzie żywa. Przez wszystkie reportaże przewija się owa tęsknota za porządkiem, pracą, chlebem który dawała radziecka ojczyzna. A wszystko to poprzeplatane mrożącymi krew w żyłach opowieściami o Rosji lat 90-tych, kraju nędzy i upadku. Gdzie ludzie zapijają się na śmierć, panuje bezprawie i niesprawiedliwość. Ludzie nie dostają wypłat miesiącami. Wszystko chyli się ku upadkowi i pogrąża w degrengoladzie.
Dziennikarz „GW” dociera do wielu osób począwszy od rosyjskich czy też radzieckich generałów a na twórcach bomby atomowej kończąc. Pokazuje nam przepiękny obrazek nagich, młodych, wysmarowanych olejkiem dziewcząt biegających wśród ogromnego pola konopi indyjskich! (Ileż bym dał by zobaczyć ten widok na własne oczy!) Uświadamia nam, jak wiele pracy trzeba włożyć by towarzysz Lenin pozostał wiecznie żywy. Zwiedzamy też państwo w państwie czyli poznajemy tajemnice Gazpromu, udzielnego mocarstwa zbudowanego na gazie i ropie.
Oczywiście jak zawsze znajdzie się łyżka dziegciu w tej beczce miodu. Troszkę jak dla mnie te reportaże były oddalone w czasie. Przydałoby się jakieś krótkie zakończenie po każdym, wyjaśniające co się teraz z tymi ludźmi dzieje, jakaś notka. Przecież rok ’93 to było siedemnaście lat temu! A troszkę się uśmiechnąłem gdy było wspomniane, że w roku 2010 planowane jest ukończenie nitki gazociągu jamalskiego. A więc jedynym zarzutem czy też pewną niedogodnością może być zagadnienie aktualności owych reportaży. Czasem jeszcze miałem wrażenie, że pan Jacek chce na siłę wymóc na swoich rozmówcach przyznanie się do tego, że ZSRR to było imperium zła i jak oni mogli z tym nic nie robić! Co daje świetny efekt w postaci wykrętnych odpowiedzi rozmówców.
Książka super! Polecam każdemu. Lektura poruszająca, pokazująca jak wiele cierpienia i zła ludzie potrafią sobie nawzajem wyrządzać. I po raz kolejny uświadamiająca, że naprawdę ta nasza kochana Polska nie jest takim znowuż najgorszym miejscem na ziemi. Jednocześnie pokazująca ogromny kraj, który dla Polaka, chociaż my i Rosjanie to słowiańskie bratnie narody, jest nie do ogarnięcia!
Pingback: Mój dzień w książkach… « Blog Charliego Bibliotekarza