Bo czasem w życiu bywa tak moi drodzy, że książka weźmie nas z zaskoczenia. Niby sobie będzie leżała grzecznie na półce, nabierała dostojności pokrywając się kurzem. Niby spokojnie, nie wadząc nikomu, ale tam za okładki przestrzenią literki kipią i wrzą niczym lawa na dnie wulkanu. A człowiek nieświadom co go czeka sięga po książkę w chwili wolnej, coby sobie odpocząć i czas zmitrężyć. I nawet się nie zorientuje się, że kilka godzin minęło, a on wciąż zaczytany i nie odpuści do końca.
Dokładnie tak miałem z „Kobietą w klatce”. Ni w ząb nie wiedziałem co to za autor, po nazwisku jedynie rozeznać się mogłem, że musi to być jakowyś potomek wikingów. Pojęcia nie miałem o czym ta książka jest. No i mnie wciągnęła. Przeczytałem jednego wieczoru calutką (nie było to specjalnie trudne, ale dawno nie wciągnąłem tak książki od razu). Zastanawiam się, czy pisać Wam skrót fabuły, ale może to się komuś do czegoś przyda (w sensie zechce przeczytać).
Duński policjant Carl Mørck wraca do pracy po traumatycznym wydarzeniu, w którym zabito jednego z jego partnerów, a drugiego raniono czyniąc z niego kalekę do końca życia. A Carl cudem przeżywa. Wypadek zostawia ślady w psychice policjanta. Carl przed strzelaniną nie należał od wesołków i uprzejmych ludzi, po strzelaninie stał się jeszcze bardziej opryskliwy, niemiły i nie do wytrzymania. Szefowie Carla chcąc dać mu trochę czasu na dojście do siebie oraz oczyścić atmosferę w wydziale, mianują Carla kierownikiem świeżo utworzonego Departamentu Q, od spraw zapomnianych i beznadziejnych. Myślą, że pozbędą się Carla zsyłając go do piwnicy. I pewnym sensie mają rację, ale pan Mørck bardzo szybko przekonuje się, że Departament Q może stać się jego wybawieniem. Grając na nosie szefom zaczyna działać. Do pomocy dostaje Syryjczka Assada, który swoim stylem życia będzie ciągle zadziwiał Carla, wywołując u niego szereg skrajnych emocji. Pierwsza sprawa to tajemnicze zniknięcie znanej młodej pani polityk (polityczki?) sprzed kilku lat. Mørck z właściwym sobie brakiem wdzięku, taktu, uprzejmości zaczyna mozolnie rozwiązywać zagadkę.
Nie da się nie napisać, że narracja dotyczy dwóch postaci i dwóch osi czasu. Jedna historia do śledztwo Carla, a druga to wspomniana pani polityk (polityczka) Merete Lynggard, której towarzyszymy w totalnie beznadziejnej i przerażającej sytuacji uwięzienia w dziwnym pomieszczeniu bez kontaktu ze światem zewnętrznym.
„Kobieta w klatce” to porządny, ciekawy kryminał, który czyta się bardzo dobrze. Mørck jest ponurym typem, który narzeka na wszystko, ale jest bardzo bystry i nawet prowadząc swoje śledztwo nie omieszka wtrącić się w sprawy kolegów i tym samym pomóc w rozwiązaniu zagadki morderstwa.
Dużo narzekania w książce na codzienność życia w Danii. Dostaje się politykom i politycznym karierowiczom. Sporo humoru, może nie jakiegoś szczególnie powalającego, ale całkiem zabawnego. Głównie wynikającego z różnic kulturowych pomiędzy Assadem a Carlem.
Ogólnie lektura bardzo na plus.
Agnieszka
charliethelibrarian