Witam Was moi drodzy w piątkowy poranek, mocno w Krakowie zimowy.

Znów książka „najgorsza”. I kolejny raz recenzent nie zostawia suchej nitki na Bogu ducha winnym autorze robiąc przy tym aluzje mocno kryminalne. A może autor nie jest całkiem bez winy?

Pan Jan Piołuniewicz i jego „Rozstajne drogi”. Wiadomości Literackie nr 5, 3 luty 1924r.

Książki najgorsze

Jan Piołuniewicz. Rozstajne drogi. Powieść. Kraków, nakładem własnym, 1923; str. 160 i 4nl.

„Gdy Juliusz był jeszcze niemowlęciem przy piersi, odczuwał już pierwsze dreszcze fizjologiczne…” (str. 14).

Jest to zupełnie normalny objaw. Małe dzieci są nawet pod tym względem dośćć chętne. Chyba, że autor chciał co innego powiedzieć, mówiąc o fizjologii – w takim razie jest to nędzne kłamstwo, co się zresztą potwierdza na stronie następnej.

„Małemi piąsteczkami gładził z lubością piersi mamki i przepojony słodką ciekawością (!), wglądał w jej łono (?)”

Ładny ananas. Bohater powieści mając parę miesięcy już się zabiera do roboty, nic więc dziwnego, że skarży się na str. 39:

„Na pozór pełen życia, nie mogę pani jednak obiecać faktycznych realnych rozkoszy (!?)”.

Wogóle postać Juliana Gorlicza jest dziwną mieszaniną instynktów zwierzęcych i taktu towarzyskiego.

„Poprosił Kazię, żeby się odwróciła, bo krawat miał za ciasno zawiązany. Jako człowiek z towarzystwa, zachowywał formy nawet w tej spelunce” (str. 44).

Popatrzmy, czem się zajmuje ten człowiek z towarzystwa w zdaniu następnem:

„Rzucił się na nią i ugryzł ją w ucho. Poczuł smak odgryzionego ciała — wypluł zawartość ust (?!), ale zebrało mu się na wymioty (!).

Autor bierze pełną odpowiedzialność za czyny swego bohatera, powiada bowiem najwyraźniej:

„Uderzmy się w piersi! Kto z nas nie świnił się (!) i nie znęcał lubieżnie, nad niewinnemi dziewczętami ulicy” (str. 54).

Jeśli w najbliższej przyszłości w kronikach policyjnych spotkam się z nazwiskiem autora „Dróg”, nie zdziwi mnie to bynajmniej.

Uważam tylko, ze prokuratura powinna zapobiec przestępstwu i zaaresztować p. Piołuniewicza przed zrealizowaniem wszystkich łajdactw, do których jest zdolny. Zdaje mi się, że nie cofnie się on również przed kradzieżą z włamaniem. Ciekaw jestem, czy p. P. nie był przypadkowo w Skolimowie w czasie zbiorowego morderstwa? Kto wie, może wreszcie w niedalekiej przyszłości policja będzie mogła, wyjawić nazwisko tajemniczego mordercy z ulicy Mazowieckiej.

bt.”

Widać, że recenzent nie ma zrozumienia dla przejawów ewentualnego dekadentyzmu głównego bohatera, i brzydzi się przesadnym epatowaniem okrucieństwem i fizjologią.

Nie znalazłem nigdzie wzmianki o autorze książki Janie Piołuniewiczu.

Tradycyjnie znalezione już w „Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej”

Comments (2)

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.