I kolejne „Książki najgorsze”. Tym razem ocenione przez samego Antoniego Słonimskiego. Nie tylko ocenione, a nawet zobrazowane. No może nie książki, ale autorzy owych książek zostali narysowani ręką Słonimskiego.
Dwóch Henryków dziś. Henryk Sel „Kwitnąca radość. Poezje” i Henryk Rosenberg „Okruchy śnień”. Wiadomości Literackie, nr 6 10 luty 1924r.
„Książki najgorsze
Henyk Sel. Kwitnąca radość. Poezje. Warszawa, Wydawnictwo „Ars Artis”; str. 59 i 5nl. — Henryk Rosenberg. Okruchy śnień. Winjetę tytułową malował prof. T. Korpal. Kraków, Księgarnia Jagiellońska, 1924; str. 73 i 5nl.
Sel wprowadza krańcowo różne pierwiastki do swych poezyj. Od cichej zadumy aż po „zwariowane szatanskyje chychoty”. Sel jest demoniczny, — Rosenberg tylko smutny, bardzo smutny i delikatno uczuciowy. Sel jest dziki, roztańczony, rozkapryszony sowremiennyj jewrej. Za mało mu plugawych wierszy, które czyni na ziemi, — zwraca się on do słońca z głupkowatą pogróżką:
„Pytasz, jaki będzie zysk,
Gdy wreszcie cię dostanę?
Ja na twojem miejscu stanę
Albo tęgo lunę w pysk”.
Gdyby nam dano do wyboru słońce i osobę p. Sela, skłonni jesteśmy przypuszczać, że słońce nie dostanie po pysku.
„Jutro rano stanę na balkonie
I opluję kapelusze pięknym damom”
Rosenberg nigdyby nie powiedział czegoś tak ordynarnego. Subtelna, czysta dusza tego nieskazitelnego okazu szwalbizmu, lubuje się raczej w niedomówieniach i niedokładnościach językowych. Nawet o krzesełku wyraża się on z uznaniem:
„A przecież aksamitne są twoje krzesełka. Aksamitne… Jak przeguby twojego ciała… Jak wibracja twoich nerwów…”
Ujuj… Słowem, powiada p. Rosenberg, że wibracja nerwów tej damy przypomina mu krzesełko. Czasami tylko Rosenberg znajduje silne akcenty pokrewne Selowi:
„Wejdźcie do pierwszej z brzegu ulicznej [kokoty,
A później, psiakrew, lata mrzyjcie na [suchoty!”
Dlaczego na suchoty? O boska przesado!
P. Rosenberg miał bardzo gorzkie przeżycia:
„Nie rozumiem dlaczego, kiedy mnie ujrzała, odruchowo, jakby bezwiednie, wstała i odeszła…”
A ja to w zupełności rozumiem. Nie znam powodów, które ją do tego skłoniły, ale je pochwalam.
„Ja cię nie znam, ale mi się zdaje,
Że cię kocham, dziewczynko zprzeciwka”
Sel bierze życie bardziej poprostu; przyznaje się on szczerze:
„Na lato muszę jechać do badu [Kołobrzegu,
By w słońcu wygrzać sobie bajecznie [wklęsły brzuch”.
A jedź pan do stu par djabłów!
Niech pan wsiądzie w opisywaną przez siebie „kulawą dorożkę” i niech pan jedzie prosto na cmentarz starozakonnych, bo i tak wcześniej czy później zatłuką pana kijami za podobne ohydy. Ale nawet dorożka, ten niewinny środek lokomocji, została splugawiona:
„Trzęsie, wstrząsa niczem febra, Mdło mi już, choruję.
Dosyć tego! Złamiesz żebra — Ej! bo zwymiotuje”.
Istotnie. Ma pan rację. Dosyć. Można zwymiotować. Niech pan wyjedzie możliwie szybko i możliwie daleko i niech pan nie zapomni wziąć ze sobą Rosenberga.
Antoni Słonimski.”
Dużą antypatią pan Antoni obdarzył dwóch Henryków.
Gdyby ktoś mieszkał w Krakowie i chciał sobie przeczytać zbiorek poezji Henryka Sela jest dostępny w Bibliotece Jagiellońskiej. Katalog kartkowy, wypełniamy formularz i możemy się przekonać czy Słonimski miał rację co do pana Henryka Sela.
W ten sam sposób (katalog kartkowy) można zobaczyć i przeczytać „dzieło” drugiego pana Henryka.
Tradycyjnie znalezione w „Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej”.
Anna
To przeczytałam
charliethelibrarian