images (2)Rozpędzony w czytaniu niczym polska gospodarka krótko Wam opowiem o tomie trzecim „Pana Lodowego Ogrodu”. Tomie, którego w wyniku przeróżnych zawirowań Losu nie dane mi było przeczytać. Być może zamieszane w to były siły wyższe, a może jakiś wredny czarownik, w każdym bądź razie było to moje pierwsze czytanie. Przebiegało tak samo jak lektura poprzednich tomów – błyskawicznie i ze stuprocentowym zatopieniem się w świat Midgaardu. A dlaczego krótko będę opowiadał? A bo historia wciąż ta sama, wciąż mamy Vuko i Filara, którzy zmagają się z przeciwnościami losu, każdy na swój sposób.

W tomie trzecim Vuko stał się prawdziwym szpiegiem, który tworzy własną drużynę Nocnych Wędrowców i zamierza w ten sposób powalczyć z wrednym Van Dykenem i innymi. Jego komando sprawdza się doskonale.

Natomiast Filar ma przejebane. Nie oszczędza go los i motywem przewodnim jego historii jest walka o wolność i godność. Wpada w niewolę dwukrotnie i za każdym razem udaje mu się wydostać z nieszczęścia dzięki swojej wewnętrznej sile.

W trzecim tomie poznajemy wszystkich pozostałych przy życiu naukowców ze stacji badawczej. Dowiadujemy się co wydarzyło się pomiędzy nimi w ich zamaskowanym laboratorium. Poznajemy tytułowego Pana Lodowego Ogrodu, do którego udał się Vuko. Nie będę za bardzo spoilerował, bo może ktoś będzie czytał. Sytuacja trochę się klaruje, ale wciąż pozostaje wiele niewiadomych.

Grzędowicz jak zwykle w świetnym stylu opowiada nam obydwie historie, z tymże Vuko to taki John McClane (Bruce Willis) ze „Szklanej Pułapki”, który po rozwałkowaniu dużej liczby przeciwników rzuca zajebistym tekstem. I nie jest to wcale złe, cały czas o dziwo te jego dowcipasy w miarę pasują i za bardzo nie gryzą. Jest tego na pewno więcej niż w poprzednim tomach, ale chwała Grzędowiczowi za zabawę konwencją i schematami oraz świetne poczucie humoru. Historia Filara z kolei to trochę „filozujące” opowieści o władzy, życiu, cierpieniu, niewoli. Wydaje się trochę głębsza niż Vuko.

Cóż więcej mogę napisać, trzeci tom to dobra kontynuacja cyklu. Nie rozwiewa wszystkich tajemnic i wątpliwości, ale trochę rozjaśnia mroki jakie spowijają Midgaard. Dodatkowo sprawia, że wciąż się chce jeszcze. I powiem Wam, że dobrze się stało dla mnie, że dopiero teraz przeczytałem trójkę, bo już jestem w trakcie czwórki:) Nie musiałem czekać kilku lat przygryzając paliczki ze zdenerwowania i oczekiwania. Tak moi drodzy cierpliwość jest cnotą, a ścieżki Losu/Pana/Latającego Potwora Spaghetti/Przypadku czy jak tam zwał są zaprawdę niezbadane.

Comments (2)

  1. Odpowiedz

    :)
    No to teraz tylko czekać na recenzję czwartego tomu, którą przeczytam z przyjemnością. Sama mam już napisaną, czekam tylko na chwilę, by ją w internet wstukać. Porównamy wrażenia.

Skomentuj charliethelibrarian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.