Zagłębiam się coraz bardziej w odmęty szaleństwa… Tfu! W otchłanie klasyki. Ostatnio zacząłem na poważnie zbierać książki. Na studiach nie miałem swego kąta (co roku z akademika trzeba było się wyprowadzać, także nie było gdzie tych książek zostawić) dopiero teraz, gdy nastąpiła mała stabilizacja (obym tego w złej godzinie nie wyrzekł) i w momencie gdy większość ludziów książek się pozbywa ja je zaczynam gromadzić:)
W moje łapki wpadła antologia, o której słyszałem po wielokroć. Po raz pierwszy ukazała się w roku 1958 i ja akurat to wydanie czytałem. Będę z Wami szczery wiedząc co nieco o histori Polski z okresu lat pięćdziesiątych byłem w ogromnym szoku, że taka antologia się ukazała. Odwliż zaiste musiała być potężna. Żeby wydawać pisarzy ze Zgniłego Zachodu? I to jakiegoś tam science and fiction?! Pierwsza taka antologia wydana w Polsce po II wojnie światowej. Przecież to się w głowie nie mieści. I to jakie nazwiska znalazły się w tej antologii! Asimov, Harrison, Heinlein, Simak, Bradbury, Clarke i wielu, wielu innych.
Redaktorzy antologii Jan Zakrzewski i Julian Stawiński odwalili kawał porządnej, przecudownej pracy, bo nie będę tutaj pisał o robocie, bo nie pasuje w tym miejscu określenie robota. Nawet jeżeli opowiadania, które znalazły się w antologii nie należały do tych najświeższych w momencie ich publikowania w języku polskim, to ich poziom jest bardzo wysoki. Tak wysoki, że ja czytając je po tylu latach wciąż czerpałem z tego czytania najczystszą przyjemność. Bardziej wyrobieni koneserzy czy też zwolennicy całkowitej zgodności literatury z faktami naukowymi mogą się zżymać na tchnące lekką naiwnością zabiegi fabularne, które dotyczą głównie wyglądu planet Układu Słonecznego, kontaktów międzygatunkowych, zachowania się astronautów i tym podobnych rzeczy, bez których nie ma literatury science and fiction. Ja jednak koneserem nie jestem, a na zgodność z faktami naukowymi mogę przymknąć oko. Poza tym wiedza naukowa była wtedy sporo skromniejsza niż obecnie i można było sobie pozwolić na puszczanie cugli fantazji (specjalnie tak napisałem).
Ciekawie się również czyta o pewnych pomysłach dotyczących wynalazków, rozwiązań technologicznych. Część się spełniła (dotykowe ekrany, podręczne telekomunikatory, natrafiłem nawet na opis coś jakby Segwaya,), a część wywołuje uśmiech na twarzy jako znak swoich czasów. Dam Wam przykład: ludzie podbili kosmos, podróżują od planety do planety, statki międzygwiezdne, galaktyki, komety i na asteroidach balety, a i tak muszą na stacjach badawczych wymieniać negatywy zdjęć. Wyobraźnia autora pozwoliła na stworzenie międzygwiezdnych podróży, lecz już na wymyślenie innej metody fotografowania nie. I nie piszę tego, żeby się czepiać broń mię panie Boże, sam jestem mocno ograniczony jeśli chodzi o wyobraźnię, chciałem tylko zwrócić Wam uwagę na taką ciekawostkę.
Te naiwności są naprawdę niczym w porównaniu z wyśmienitymi ideami, które przewijały się na łamach opowiadań. Wiele z tych koncepcji było później wielokrotnie przerabianych, remiksowanych, wykorzystywanych przez całe pokolenia pisarzy science and fiction.
Aha i jeszcze jedno – większość opowiadań ma wyraźny rys humorystyczny i parodystyczny czyli coś co bardzo lubię. Skrzą się humorem, a pomysły autorów napawały mnie szczerym rozbawieniem. Są po prostu zabawne.
Opowiem Wam o jednym opowiadaniu, które przykuło moją uwagę swoim pomysłem. Opowiadanie Kontrolex niejakiego Roberta Zacksa (który na nieszczęście dla ludzkości opublikował zaledwie kilka opowiadań w pulpowych magazynach). Otóż Kontrolex to dzień z życia niejakiego Jesa z roku 1996, który jest kontrolerem frazesów słownych w Centralnej Super – kontrolexji. W skrócie sytuacja wygląda tak, że w myśl Ustawy o frazesach słownych można zastrzec sobie prawa do frazesów „wytartych, nadużywanych i artystycznie tak zwietrzałych, że stały się nużącym truizmem” a wszystko to w myśl OCHRONY języka i możliwości jego rozwoju. W skrócie – obywatele nie używają osłuchanych wyrażeń, a starają się tworzyć nowe konstrukcje. A jeśli ktoś w codziennym życiu używa takich frazesów to niech płaci, skoro nie chce mu się kreatywnie tworzyć nowych sformułowań. Czy ta sytuacja nie przypomina paranoi z prawami autorskimi, która ostatnio zdaje się mnie wszędzie otaczać? Wielka szkoda, że Zacks nie zaistniał w literaturze science and fiction znacznie wyraźniej. Po przeczytaniu tego opowiadania mam wrażenie, że miał chłop potencjał zamieszać bardzo konkretnie.
Ta antologia to absolutne MUST PRZECZYTAĆ dla każdego! Wiem, że wydawnictwo Solaris opublikowało jej wznowienie dlatego jeśli ktoś lubi czytać nówki, funkiel sztuki książki, a nie stare pożółkłe stronice to może sobie książkę zakupić.
Nawet jeśli niektóre opowiadania trochę trącą myszką to i tak są warte poznania. Polecam gorąco!
P. S. A tutaj taka ciekawostka. Sowiecka animacja do opowiadania Raya Bradbury’ego Nadejdą deszcze
Onibe
charliethelibrarian
Onibe
Loona
rob
Agnes
charliethelibrarian