Czyżbym czyż, chrząszcze nieróbstwa wyrugował z mojego poletka? Azaliż udałoby mi się napisać coś częściej i regularniej? Tego nie wiem, ale wiem jedno, że się będę starał z całych sił moich!

Takie dziwne zdjęcia z dronów i nie tylko będą dzisiaj we wpisie. 

Dzisiaj będzie o książce, o której wielokrotnie słyszałem, o której czytałem, ale jej samej nie miałem okazji przeczytać. Dlatego też moi drodzy moje pierwsze zetknięcie z prozą pana Rafała (oprócz publicystyki w „Nowej Fantastyce” i wpisów na jego blogu).

Mocne zdjęcie osiedla chyba to Chiny.

Zacznę od tego, że pierwsze wydanie „Felixa…” ukazało się w roku 2004, co oznacza, że ja byłem już wtedy studętę i jedynie ten fakt, że zawalony byłem skryptami, książkami, inkunabułami, rękopisami i opisami bibliograficznymi tłumaczy to, że jakimś cudem jej nie wtedy przeczytałem – podejrzewam, że spodobałaby mi się jeszcze bardziej niż teraz.

Sztuczna Inteligencja coraz bliżej.

Co dostajemy – przygody trójki znajomych z klasy (później już przyjaciół), z których jeden to geniusz komputerowy, drugi to domorosły wynalazca (odziedziczył to po tacie), a trzecia z trójki to dziewczyna z charakterem i znacznymi pokładami odwagi i samodzielności. I ta trójka uczniów klasy pierwszej gimnazjum (swoją drogą książka już staje się nieaktualna) przeżywa różne przygody, które w ostateczności doprowadzą do ujęcia strasznego zbrodniarza.

Piękne zdjęcie (wiadomo do czego nawiązuje)

Rafał Kosik ujawnia w tej książce wizjonerski talent związany z rozwojem komputerów osobistych, sztucznej inteligencji, dronów, smartfonów i wielu innych rzeczy, które w 2004 roku jeszcze nie były powszechne w użyciu, a teraz po 14 (Chryste Panie to już tyle lat!) stały się codziennością, bez której żyć nie możemy.

Ech… Ta dzisiejsza młodzież. 

Czytało mi się świetnie – czasem się tylko zastanawiałem czy współcześni gimnazjaliści (ups, uczniowie szkół podstawowych) tę lekturę czytają z równą uwagą i ciekawością. Wszak całkiem sporo nowinek technologicznych, które wprowadza autor istniej i są w powszechnym użytku. I zastanawiam się, czy młodzi ludzie zdają sobie sprawę, w jakim stopniu Kosik antycypował pewne wynalazki.

Może troszkę książka wydawała mi się za sztywna – i ciut za grzeczna (w sensie prowadzenia narracji i dydaktyzmu, a przecież to przygodówka dla młodych – można im czasem puścić oczko). Bardzo polecam, bo to naprawdę interesująca literatura dla młodzieży.

Comments (4)

  1. hermilion

    Odpowiedz

    Właśnie o to chodzi aby w świecie pełnym degeneracji pokazać młodzieży inne, równie ciekawe wartości. Puszczanie oczka jest tu zupełnie zbędne i zniszczyłoby klimat książki. A cała reszta – zgoda.

  2. Odpowiedz

    Czytają, ci młodzi ludzie, czytają. Widzę na którychś już targach książki, jak do Rafała ustawiają się olbrzymie kolejki młodzieży ze stosami (albo choćby jedną, najnowszą) książek do podpisu.
    P.S. Właśnie tego słucham!

  3. Pingback: Rafał Kosik "Kameleon" | Blog Charliego Bibliotekarza

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.