Konsekwentnie choć powolutku czytam sobie powieści i opowiadania, które otrzymały nagrodę Zajdla. Przyszedł czas na rok 1995. Cóż to był za rok moi drodzy! Rok, w którym Internet przestał być finansowany z publicznych pieniędzy rządu USA, rok w którym powstał portal Yahoo! A Wasz skromny bloger miał jedenaście lat i w głowie pstro.
„Pieprzony los kataryniarza” to cyberpunkowa powieść, która dzieje się gdzieś mniej więcej na początku wieku XXI. W powieści bardzo silne elementy political fiction wskazywałyby bardziej na naszą współczesność. Zdajecie sobie sprawę, że za 3 miesiące będzie rok 2015, a więc minie dwadzieścia lat od dnia, w którym ukazała się powieść.
Wspomniałem o cyberpunku. W książce jest dużo klasycznych zagrań niczym ze świata Johnny’ego Mnemonica (piszę o filmie, bo nie czytałem zbyt wielu cyberpunkowych książek, a film jest bardzo charakterystyczny) – gogle, rękawice, rzeczywistość wirtualna, biozłącza pozwalające się całkowicie zanurzyć w Tamtym Świecie – tego wszystkiego jeszcze nie mamy, a jeśli nawet pojawiają się jakieś jaskółki takiej ścieżki rozwoju technologicznego to pozostają one li tylko jaskółkami niekoniecznie czyniącymi wiosnę Cyberpunka. Oprócz tych standardowych zagrań z dziedziny cyberpunka mamy też bardzo ciekawą wizję światowej Sieci. Niewiele odbiegającą (jestem laikiem jeśli chodzi o budowę internetów) od tego co mamy dzisiaj. Są węzły, są sieci lokalne i światowe, wielkie korporacje trzymające ręce na pulsie i przede wszystkim użytkownicy. Jak zwykle dzielą się na takich zwykłych i tych bardziej zaawansowanych. Kataryniarz to slangowe określenie człeka, któren posiadł władzę nad rzeczywistością wirtualną i jest wyposażony w biozłącza, które pozwalają mu na totalne pogrążenie się w Sieci. Tacy ludzie są prawdziwymi wirtuozami jeśli chodzi o użytkowanie Sieci i to oni stają się elitą w nowym porządku światowym.
Oprócz cyberwarstwy (radosne słowotwórstwo Charliego) mamy w powieści zdecydowanie więcej treści dotyczących Polski i Polaków. Widać, że transformacja ustrojowa (lub jej brak, albo wypaczony kierunek rozwoju kraju) w połowie lat dziewięćdziesiątych bardzo nie podobała się autorowi. Polska z „Pieprzonego losu…” to Polska karierowiczów, cwaniaków, złodziei i politycznych zdrajców. Polska z „Pieprzonego losu…” to kraj ludzi bez honoru, którzy dla kasy i wpływów zrobią wszystko, a kłamanie w żywe oczy narodowi to najmniejsze ich przewinienie. Polska z „Pieprzonego losu…” to… dzisiejsza Polska tylko z wirtualną rzeczywistością. Nie będę się tutaj zagłębiał w analizę polityczną, ale kilkukrotnie w książce Ziemkiewicz trafił w sedno. I napisał książkę, która pozbawiona warstwy cyberpunku byłaby po prostu rozliczeniem z rzeczywistością Polski przed dwudziestu laty.
Czytało się w miarę dobrze, często jednak nachalne moralizatorstwo oraz wpychanie na siłę wątków patriotycznych wywoływało zgrzyt pod czaszką (nie mam nic przeciwko wątkom patriotycznym, ale co za dużo to niezdrowo). Twierdzę, że po dwudziestu latach książka w trafny sposób opisuje wiele mechanizmów działania polityki, może dlatego, że mechanizmy się nie zmieniają, zmieniają się jedynie realia. To powieść będąca swoistym rozliczeniem ze zmianami i ludźmi, którzy do tych zmian doprowadzili. Płaszczyk cyberpunku jest delikatnie narzucony, a polityka i historia kraju i narodu wysunięta jest na pierwszy plan. Napisałem, że czytało się w miarę dobrze, ale prawda jest taka, że książka bardziej znużyła niż się podobała. Zauważyłem, że zdecydowanie lepiej się czytało opisy wirtualnego świata (chociaż z dzisiejszej perspektywy wydają się delikatnie rzecz ujmując naiwne) niż owe żale nad upadającą Ojczyzną. Aha i w żaden sposób nie szydzę z upadającej Ojczyzny (jej dobro też leży mi na sercu), ale czułem i czuję przesyt.
Ostro dostaje się w książce politykom z wszystkich opcji, obrywają również dziennikarze, których praca polega nie na głoszeniu prawdy, a na codziennym zapychaniu umysłów plebsu papką informacyjną, którą plebs będzie przeżuwał i myślał, że coś z tego rozumie. Gorycz wielka z książki bije i żal wielki za zmarnowaną szansą na tyle wielki, że przykrywa swoim całunem zgrabną wizję Sieci oraz tajemniczej organizacji mającej poprowadzić ludzkość ku szczęściu.
P. S. W tym samym roku do nagrody Zajdla nominowana była powieść Feliksa W. Kresa „Północna granica” opisująca Szerer, a przecież czytałem „Króla Bezmiarów” i ta książka szalenie mi się podobała. We wpisie o „Królu Bezmiarów” mówiłem, że przeczytam „Północną Granicę” – i pewnie nie zostanie mi nic innego jak dorwać książkę i przeczytać.
Agnes
charliethelibrarian
Agnes
charliethelibrarian
Agnes
onibe
5000lib
charliethelibrarian
5000lib
Pingback: Rafał A. Ziemkiewicz "Zero złudzeń" | Blog Charliego Bibliotekarza