![Prawdopodobnie kryzysy paliwowe w latach siedemdziesiątych znacząco przyczyniły się do powstania książki. Źródło: http://www.npr.org/blogs/pictureshow/2012/11/10/164792293/gas-lines-evoke-memories-oil-crises-in-the-1970s](https://i0.wp.com/charliethelibrarian.com/wp-content/uploads/2014/03/Gas1.jpg?resize=885%2C717)
„Stany Stany fajowa jazda, zjednoczonych łopot flag” śpiewał swego czasu Muniek Staszczyk. Ziemia Obiecana dla milionów, kraina nieograniczonych możliwości. Wystarczy tylko chcieć i ciężko pracować, a wszystko padnie Ci do stóp. „American Dream”, który spełniał się przez ostatnie stulecie. Czy dalej się spełnia? Nie wiem, bo nie znam tego z własnego doświadczenia. A co napędza sukces Żandarma Świata? Co sprawia, że USA wciąż dzierżą palmę pierwszeństwa?
Pan Ballard zadał sobie pytanie i wyszło mu, że ropa. Paliwa kopalne stanowią o być, albo nie być USA. Co będzie gdy paliw zabraknie? Otóż USA upadnie, a Amerykanie wrócą na stare śmieci, kontynent amerykański pogrąży się w pustce i beznadziei potęgowanej dodatkowo wielkimi zmianami klimatycznymi. Stara Europa będzie racjonować żywność, cofnie się niemalże do wieku XIX i zapomni o USA. Dopiero po stu latach zostanie wysłana ekspedycja naukowa.
Będę szczery pomysł tego, że USA upadną, a Europa będzie technologicznie znów w XIX wieku bardzo mnie zainteresował. Idea ekspedycji, która na parowcu dobija do opuszczonych i zasypanych piaskami pustyni brzegów wyspy Manhattan też chwyciła. Opisy plemion tubylczych, które się ostały a imiona swoje biorą od wielkich koncernów i zawodów dawniej występujących (Urzędnicy, Gangsterzy, Profesorowie), a wszystkie swoje kobiety nazywają XEROX (bo robią dobre kopie) też się podobały. Odniesienia do kultury popularnej interesujące. Jednak to za mało. „Witaj Ameryko” jest książką słabą. Ze świetny pomysłem i ogromnymi możliwościami, ale zmarnowanymi. Jest tam tyle bzdur, że nawet ja tego nie przełknąłem. Płaskie to wszystko i takie naciągane mocno. A przecież potencjał był ogromny. Opustoszały kontynent, resztki mieszkańców prowadzących koczowniczy tryb życia i ledwo co pamiętających o wielkim narodzie, który kiedyś stąpał, przepraszam, jeździł po tej ziemi. Ruiny miast i miasteczek, trupy samochodów porzucone na autostradach, szalony, samozwańczy prezydent i jego genialny pomocnik, który tworzy cyborgów wyglądających jak wszyscy prezydenci. Amerykański sen o potędze, która znów rządziłaby światem.
![Trzeba się bronić, nie ma bata. http://www.desmogblog.com/2013/05/08/interview-energy-investor-bill-powers-discusses-looming-shale-gas-bubble](https://i0.wp.com/charliethelibrarian.com/wp-content/uploads/2014/03/oil-gas-crisis-1973.jpg?resize=650%2C488)
http://www.desmogblog.com/2013/05/08/interview-energy-investor-bill-powers-discusses-looming-shale-gas-bubble
A wszystko to zostało rozmyte, stało się miałkie i bez polotu. Nawet klimatu postapokaliptycznego nie byłem w stanie odczuć. Cała historia choć zapowiadała się szalenie wciągająco to jest nudna, pełna nieścisłości i dziur. Się rozczarowałem. Zamiast arcyciekawej i mogącej stanowić niezłą przygodę opowieści dostałem kadłubka, którego jedną z największych zalet jest to, że jest krótki. Książka napisana w roku 1981, a już odeszła do lamusa. Nie jestem zadowolony z lektury. W „Witaj Ameryko” mamy tęsknotę za krajem, gdzie jeden człowiek siłą swej woli mógł kształtować rzeczywistość i tym podobne amerykańskie frazesy.
P. S. Może jestem za surowy dla książki, ale zdecydowanie mi nie podeszła.
P. S. 2 Macie tutaj T. Love
Anna
charliethelibrarian