Zacząłem. Zacząłem po kryminalnej konferencji bibliotekarzy czytać kryminały. Dokładniej jeden. Klasyk. Mocny. Zadymiony. Z kapeluszem i whisky oraz cygarem w zębach (taki był klasyk, ja go tak nie czytałem: po pierwsze nie palę, a od whisky wolę czystą wódkę; ot takie skrzywienie narodowe). Klasyk napisany przez ojca chrzestnego czarnego kryminału. Dobrze zrobiłem, że zacząłem. Intrygę przed czasem rozwiązałem. Wiedziałem kto zabił zanim główny bohater wykrzyczał to w twarz mordercy. Miałem obawy co do sposobu w jaki mój organizm zareaguje na klasyka czarnego kryminału. Czy nie będzie to zbyt klasyczne danie (to wciąż po „Grillbarze…” mam takie skojarzenia kulinarne). Nie było. Było dobre.
Ameryka czasy prohibicji. Skorumpowani politycy, nielegalne lokale sprzedające kiepski alkohol. Fortuny rodzące się z przemytu i pędzenia podejrzanego bimbru. Hazard, dziwki, konserwy i muzyczka bez przerwy. Wybory za pasem, lokalny boss półświatka i prominentny biznesmen popiera w wyborach senatora. W tajemniczych okolicznościach ginie syn owego senatora. Ned Beaumont przyjaciel i pracownik bossa postanawia odnaleźć mordercę. Po drodze zostaje pobity, kończy wieloletnią przyjaźń, zostaje zastępcą prokuratora, wygrywa na wyścigach, staje się przyczyną samobójstwa, wypija morze whisky i wypala z kilkadziesiąt cygar. Wszystko to z ironicznym uśmiechem na ustach. Twardy, męski, bezwzględny, przebiegły i inteligentny. Ned nie jest postacią do końca pozytywną. W końcu robi w półświatku. Niejeden grzech i grzeszek ma zapewne na swym sumieniu. Ale czułem do niego sympatię, choć momentami postępował irracjonalnie (wtedy tak mi się wydawało). On miał jednak plan. Przeprowadził go i wykrył sprawcę morderstwa. Na koniec wyprowadził się z bezimiennego amerykańskiego miasta w poszukiwaniu nowych przygód.
To była dobra książka. Ciekawa i dobrze napisana. Klimaty Ala Capone, Niewidzialnych, czy też jednego z moich ulubionych seriali „Zakazane Imperium”. Mężczyźni pachną whisky i fajkami, biją się na pięści, a jednocześnie potrafią być dżentelmenami. Szalone i mroczne lata trzydzieste.
Dasheill Hammett to jeden z twórców, prekursorów i filarów gatunku czarnego kryminału. Dobrze, że zacząłem od jego książki. Na pewno na „Szklanym kluczu” się nie skończy. Polecam książkę nie tylko miłośnikom kryminałów, ale czytelnikom, którzy do tej pory kryminał raczej omijali z daleka (normalnie sam nie wierzę, że to piszę:).
Bibliomisiek
charliethelibrarian
karolina.ja
charliethelibrarian
Agnes
charliethelibrarian