Dzień dobry! Jak tam misiaczki zima Wam mija? Mam nadzieję, że tak jak chcecie, bo w dzisiejszym świecie to niezwykle trudne jest. Dzieje się dużo i często dobrze, ale też często źle. Ja sam jakoś w sen zimowy zapadam i nie mogę się otrząsnąć. Może to te pochmurne dni w Krakowie, rzadko kiedy rozświetlane promieniami słońca? Kto wie? Kto wie?
Witajcie, moi mili marynarze żeglujący po bezkresach światowego oceanu informacji. Ostatnio zaangażowałem się w pewien projekt, który ma szansę wykiełkować w coś całkiem fajnego. Tutaj możecie przeczytać o mojej grze, gierce „Przyczajone słowa – ukryte znaczenie”, która właśnie się zakończyła.
Przepraszam Was moi drodzy Czytelnicy. Szumnie zapowiadałem relację z mojego pobytu w Etiopii, a tu dupa zbita. Przeliczyłem się zwyczajnie, dlatego teraz, gdy już wróciłem do Krakowa postaram się coś skrobnąć. Bo wrażeń, przemyśleń, opowieści, historyjek, anegdotek mam całe mnóstwo. Oczywiście biję się w piersi i przepraszam, że dopiero teraz, ale uwierzcie mi żywcem nie miałem czasu czegoś napisać.
Dzień dobry! Dzisiaj o poranku bardzo krótko i bardzo treściwie. Otóż taki cytat znalazłem w książce pani Jadwigi Bornsteinowej Jak urządzić bibljotekę szkolną i domową. Książka pochodzi z roku 1927 i zawiera proste instrukcje i porady w jaki sposób prowadzić nie tylko domowy księgozbiór, ale także szkolną bibliotekę.
Taka tam bibliotekareczka. Źródło: https://flic.kr/p/auv19i
Wiecie moi Drodzy, że choć firmuję swój blog mianem Charliego Bibliotekarza to tematy związane z moją pracą zawodową nie pojawiają się na nim za często. Już prędzej tematy okołobiblioteczne. Wiąże się to pewnie z moim wrodzonym lenistwem, z moim przekonaniem, że i tak nic ciekawego nie mam do powiedzenia i last but not least ze strachu, że zrobię z siebie idiotę. Nie to żeby robienie z siebie idioty przychodziło mi z trudem (wręcz przeciwnie), ale to robię raczej na żywca, a nie w przestrzeni internetów.
Hej! Mam nadzieję, że tytuł tego posta przyciągnie Waszą uwagę :) Tak, zrobiłem to specjalnie, ale dlaczego to zrobiłem? Otóż pracując w bibliotece natrafiam na różne rzeczy, które czytelnicy robią z książkami. I już gdzieś pisałem, że bazgrania, podkreślania książek nienawidzę!
W Krakowie wiosna dzisiejszego dnia. I w dodatku bez smogu bo wiater wszystko przewiał:) Życzę Wam owocnego i pracowitego tygodnia, ja na pewno taki będę miał, ale jeśli tylko taka pogoda się utrzyma to aż chce się żyć i pracować:) I kocie przemyślenia o wyjeździe w Bieszczady wciąż są aktualne, ale odłożone na później:)
Alfred Hitchcock na planie „Ptaków”. Fot. Phillippe Halsman, 1962
Zdjęcia zwłaszcza te stare przyciągają mnie jak magnes. Dziękuję codziennie Internetowi, że jest i że za jego sprawą (i ludzi, którym się chce tworzyć sieć) mogę patrzeć w przeszłość. Oglądając na fotografiach rzeczy zwykłe, niezwykłe i niezwykle zwykłe. Tak mnie naszło żeby się z Wami podzielić różnymi fotografiami, które według mnie mają to COŚ.
Znalazłem taki dość zabawny fragment w jednym z numerów „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” z roku 1923. Przytaczam Wam moi drodzy anegdotkę o powstaniu zawodu dziennikarza. Ile w tym prawdy osądźcie sami:) Zwróćcie również uwagę na przymioty jakie charakteryzują poszczególne zawody.