Dzień dobry! Jak tam misiaczki zima Wam mija? Mam nadzieję, że tak jak chcecie, bo w dzisiejszym świecie to niezwykle trudne jest. Dzieje się dużo i często dobrze, ale też często źle. Ja sam jakoś w sen zimowy zapadam i nie mogę się otrząsnąć. Może to te pochmurne dni w Krakowie, rzadko kiedy rozświetlane promieniami słońca? Kto wie? Kto wie?

Przepraszam za bałagan, ale chciałem Wam pokazać ile sobie pozaznaczałem :)

Dzisiaj będzie o książce z branży. Z mojej branży. Tak, tak. Będzie o bibliotekach i tak naprawdę o bibliotekarzach, bo to oni biblioteki tworzą, prowadzą, rozwijają (albo zwijają).

Kilka słów o autorze. Powiedzieć, że Jacek Wojeciechowski to postać w środowisku znana to jak nic nie powiedzieć. Wieloletni dyrektor Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie, wieloletni wykładowca i profesor Instytutu Informacji Naukowej i Bibliotekoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim (podobnież zmora studentów – nie wiem, bo kończyłem inną uczelnię). Ale też pisarz, felietonista (branżowy). I właśnie zbiorem felietonów pisanych do prasy bibliotekarskiej jest książka O bibliotekach po mojemu. 

Biblioteczna półka. Źródło: flickr.com

Jak to z felietonami bywa – pisane są pod wpływem aktualnych wydarzeń, zmian jakie się dzieją i często taka bieżąca publicystyka staje się nieaktualna już w kilka miesięcy po opublikowaniu. Więc jak w 2018 ma się zbiór felietonów pisanych głównie w latach 2007 – 2011? Ano zaraz Wam powiem.

Zacznę może od tego, że dla laików i osób nie z branży te felietony mogą się wydać dość hermetyczne i w warstwie zawodowej dotykającej problemów organizacji bibliotek, metod pracy, klasyfikacji średnio dla nich przystępne. Ale za to w sferze opowieści o ludziach, o cechach polskich bibliotekarzy i bibliotekarek, o błędach i wypaczeniach lat poprzednich i chwili obecnej (na lata 2007 – 2011) felietony te są uniwersalne i tak na dobrą sprawę opisują różne typy ludzi, a typy te są bardzo podobne w bibliotekach jak i w innych zawodach (nie ma tu błędu logicznego).

Bibliotekarka w (jakżeby inaczej) bibliotece! lata 60-te. Źródło: flickr.com

Nie wiem jak przedstawia się Wasz status zawodowy moi drodzy czytelnicy, ale podejrzewam, że jakaś część czytających tego bloga nie korzysta z bibliotek, a jeśli korzysta to sporadycznie, więc może mieć pewne stereotypowe wyobrażenie o ludziach pracujących w bibliotekach. I często nawet ci korzystający z bibliotek ulegają pewnemu stereotypowi. Dlatego mam pewne przesłanie dla wszystkich: bibliotekarki i bibliotekarze są różni. Niby truizm, niby oczywistość, ale chyba często sami nawet my bibliotekarze zamykamy się w ciasnym gorsecie stereotypu i patrzymy na nasz zawód jako coś uniwersalnego i wszędzie podobnego. Zapominając, że choć biblioteki w swej istocie mają być podobne to chyba nie ma biblioteki identycznej z drugą.

Czytelnia. lata osiemdziesiąte. Źródło: flickr.com

Mamy swoje normy, swoje regulaminy, które podobnież powinny unifikować sposób pracy w bibliotekach, ale z własnego doświadczenia wiem, że nie ma dwóch bibliotek, które pracują tak samo. Czy to dobrze? Czy to źle? Ja mówię jak jest. I pan Wojciechowski też mówi jak jest. Jego felietony to przekrój baaaardzo szeroki wszystkich problemów, zagadnień związanych bardziej lub zupełnie luźno z naszą pracą w bibliotece.

To taka skondensowana piguła tematów – od bibliotekarskiego PR, promocji i marketingu, problemów z organami prowadzącymi, nowymi technologiami po wypalenie zawodowe i indolencję wielu bibliotekarzy. Jak i ich lenistwo, ale też zadziwiającą zdolność do działania i spełniania swoich zadań w lokalnej społeczności nawet wbrew wszelkim przeciwnościom.

A tutaj przyszły nowe książki! Weselmy się i radujmy :) flickr.com

Muszę zdobyć egzemplarz tej książki dla siebie, bo choć wiele się zmieniło (zwłaszcza w zakresie nowych technologii, nowych siedzib bibliotecznych) to wciąż pewne rzeczy są takie jak dziesięć lat temu. A problemy i wyzwania oraz pytania jakie zadają sobie bibliotekarze pozostają bez zmian. I też z paroma rzeczami w felietonach niekoniecznie mi jest po drodze, ale i tak jestem pod wrażeniem przenikliwości autora.

Podoba mi się styl pana Wojciechowskiego – mocny, czasem ocierający się o zuchwałość i nieprzyzwoitość (na pewno nie jest poprawny politycznie – według dzisiejszych standardów), ale za to jest szczery i prawdziwy. Idealnie w mój gust, idealnie.

Stjudent w bibliotece (coraz rzadszy widok) czy może jednak nie? flickr.com

Z właściwym sobie humorem i swadą opisuje pan Wojciechowski swoje refleksje, przemyślenia i wizje tego naszego bibliotekarskiego światka. Na przykład wymienia dziesięć chorób, które trawią nasze bibliotekarstwo:

  • bibliączka
  • infoklusz
  • inkunabulimia
  • internmencja
  • księglizna
  • librościec
  • ropen access
  • ukadentoza
  • zapalenie bibliucha

Bibliotekarz 1/2008

A tutaj kotek gra w kręgle. (nie mogłem się powstrzymać). Źródło flickr.com

A ostatnio za sprawą felietonu Macieja Rynarzewskiego (możecie sobie przeczytać tutaj) – rozgorzała dyskusja nad zmianą pokoleniową w bibliotekach. Bardzo ciekawa dyskusja, bardzo potrzebna, ale też mam taką refleksję i posłużę się cytatem z Jonasza Kofty:

„Czy świat bardzo się zmieni, gdy z młodych gniewnych wyrosną starzy, wkurwieni?”

P. S. Książkę polecam gorąco koleżankom i kolegom po fachu, a czytelnikom spoza branży też polecam chociaż nie wiem czy ich wciągnie taka lektura.

Comments (4)

  1. Odpowiedz

    Czy Jacek Wojciechowski był zmorą studentów? Hm, coś w tym jest:P Miałam to szczęście, że jeszcze mnie uczył i jego wykłady z czytelnictwa były naprawdę fascynujące. Z drugiej strony, każdy wiedział że czytelnictwo trzeba zdać w pierwszym terminie (egzamin pisemny), bo egzaminu ustnego (poprawki) nie zdawał prawie nikt. Więc tak, bałam się go, ale i podziwiałam ogromną wiedzę i trochę nietypowy sposób jej prezentowania. Wydaje mi się, że wykłady były prowadzone mniej więcej takim językiem, jakim napisane są te felietony (ale nie miałam okazji ich przeczytać, więc mogę się mylić). W każdym razie – przyłączam się do polecania tej książki. Jeśli ktoś jest bibliotekarzem, to pozycja obowiązkowa.

    • Odpowiedz

      Tak jak wspomniałem – ja kończyłem Pedagogiczny i przyjemności uczestniczenia w zajęciach tudzież egzaminach z panem Wojciechowskim nie miałem :) Ale słyszało się to i owo :)

  2. Kat Poe

    Odpowiedz

    Zdaje się, że muszę sobie tę lekturę odświeżyć, bo chyba warto. Pamiętam, że miałam z niej pozytywne wrażenia, ale szczegóły zdążyły się w pamięci zatrzeć…

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.