Czasem mnie ochota najdzie na takie starocie, że nawet sam się sobie dziwię.
Zacznijmy może od tego, że nazwisko i imię Nowaczyński Adolf coś mi tam mówiło, gdzieś się przebijało. Zwłaszcza jeżeli człowiek czytał różne publikacje o Krakowie przełomu wieków dziewiętnastego i dwudziestego to nic dziwnego, gdyż Nowaczyński był znanym publicystą. Zarówno przed pierwszą wojną jak w okresie międzywojennym. Historia jego życia jest dość ciekawa, nie będę tutaj jej przytaczał, ale chłop miał swoje poglądy (należał do Narodowej Demokracji) i twardo się ich trzymał. W międzywojniu ten Legionista za krytykę sanacji i Piłsudskiego wielokrotnie został pobity i był prześladowany. W swoich tekstach nierzadko sięgał po najgorsze obelgi i najniższe chwyty literackie i wycieczki osobiste. Radykał jakich mało. Popełnił był wiele książek, które wyśmiewały stosunki polsko-polskie, polsko-niemieckie, polsko-żydowskie.
Jego „Nowe Ateny…” to stylizowana na dramat sceniczny opowieść o przybyciu amerykańskiego biznesmena polskiego pochodzenia do Krakowa – Mister Szeląga, który pragnie ożywić gospodarczo Galicję, a na miejscu natyka się na kołtuństwo, zaprzaństwo, chciwość, głupotę, marazm, pychę, krótkowidztwo, koligacje rodzinne i partyjne, plotkarstwo, złodziejstwo – ogółem syf, brud, kiłę i mogiłę, a wszystko w otoczce nobliwych i starożytnych murów Krakowa, które polskością ociekają, polskością nasiąkły i polskością pachną.
Jak możecie się domyślać Nowaczyński na owej „polskości” rozumianej przez niego jako patrzenie tylko i wyłącznie w przeszłość, chlubienie się przodkami, którzy trzysta lat temu podkowę złotą koło Tyńca zgubili (fragment z książki), powoływanie się na mesjanizm polskiego narodu, postrzeganie Polski jako Chrystusa Narodów, która ma zbawić Europę i świat, a jednocześnie pogrążanie całego społeczeństwa w nędzy i ubóstwie – na owej „polskości” nie zostawił suchej nitki.
Postacie z „Nowych Aten” są na wskroś przerysowane i karykaturalne. Nowobogacki właściciel hotelu, który oszukuje swoich gości na czym tylko może, zbiedniały szlachcic, który trzydzieści lat temu był w Paryżu i do dzisiaj tę wizytę wspomina, poseł na sejm z partii chłopskiej – prostak, ale sprytny i cwany, damulki z towarzystwa, które usiłują nadążyć za modą, ale w biednym Krakowie to im raczej nie wychodzi, wreszcie sam Mister Szeląg – Amerykanin z krwi i kości, nowoczesny człowiek, który twardo stąpa po ziemi i z przerażeniem patrzy na totalne oderwanie krakowskich elit od rzeczywistości, dla którego american way of life to jedyna słuszna droga.
Książka Nowaczyńskiego pod względem fabularnym nie jest za ciekawa. Historia przez niego opowiedziana jest prosta jak konstrukcja cepa, a i literacko nie wznosi się na wyżyny (cokolwiek miałoby to znaczyć). Lecz nie to zadecydowało, że polubiłem tę książkę, dla mnie ta książka to istna kopalnia obyczajowych, językowych i historycznych ciekawostek. Nie orientuję się, aż tak bardzo w towarzyskich sferach Krakowa przełomu wieków, ale śmiem twierdzić, że współcześni Nowaczyńskiemu z łatwością odnajdywali aluzje do osób i wydarzeń z krakowskiego światka.
Niektóre aluzje sam wychwytywałem, ale pewnie mnóstwo przegapiłem.
Dla każdego purysty językowego, który załamuje ręce nad stanem dzisiejszej polszczyzna ta książka będzie drogą przez mękę. Ile tu wtrąceń z obcych języków, rządzi oczywiście niemczyzna (z wiadomych względów), ale francuski i angielski również jest mocno reprezentowany. Być może to taki chwyt Nowaczyńskiego, który chciał zobrazować jakim językiem posługują się elity polskiego Krakowa.
Podobała mi się ta książka, naprawdę. Może nie jest to wciągająca lektura, ale po raz kolejny utwierdza mnie w przekonaniu, że ludzie są tacy sami w każdej epoce, i że wszystko już było. Zwłaszcza jeśli jest mowa o polityce. Co mówi Mister Szeląg:
[quote]Oni rozpoili lud polityką… To zakażenie politykomanią przeszło z nobility… ze szlachty i na chłopstwo… jak zaraza… To samo krzykactwo płytkie, bezczelna imkopetencya, intrygowania partyjne, elekcyjna korrupcya, warcholstwo sejmikowe…rozpasania zer wielomównych!… Kingdom of old women.[/quote]
Dostało się w tej książce mieszkańcom Krakowa i samemu miastu również. Miastu, w którym nic tylko odsłaniają pomniki, albo chowają znanych ludzi. Czy to na Wawelu czy też na Skałce. A atmosfera jest niczym w archeologicznej piwnicy.
Nowaczyński w swej książce nie stara się podać rozwiązania problemów Galicji. Potrafi jedynie zjadliwie krytykować, a american way of life Mister Szeląga również nie jest pełną odpowiedzią na wydobycie Galicji z nędzy, upadku i głodu. Może być środkiem do poprawy losu ludu, ale nie jest wystarczającym rozwiązaniem.
Lektura tej książki była interesującym doświadczeniem. I chyba przeczytam coś jeszcze tego Pana. A gdybyście chcieli jakimś cudem książkę przeczytać to znajdziecie ją w Bibliotece Cyfrowej WBP w Lublinie. Albo na Polonie.
Ambrose
charliethelibrarian
Pingback: Adolf Nowaczyński "System doktora Caro : utopja humorystyczna" | Blog Charliego Bibliotekarza
Sebastian
charliethelibrarian
Sebastian
charliethelibrarian
Sebastian
charliethelibrarian