Ach! Rycerzem być, turnieje, białogłowy, miecze, zbroje, konie w zbrojach, miecze, krew, odcinane głowy, białogłowy, szacunek ludzi gościńca, czy wspomniałem już o białogłowach? To wszystko mieli w średniowieczu ludzie pasowani na rycerzy. Honor, męstwo, duma, kodeks rycerski, chanson de geste, szlachetność. Roland, Zawisza Czarny, Ryszard Lwie Serce, król Artur. To były ikony swoich czasów. Kolesie do których wzdychały wszystkie panienki.Taki obraz rycerstwa wśród większości ludzi współcześnie żyjących jest zakorzeniony.
Rycerz to miał klawe życie. Nauczył się za młodu napierdalać mieczem, toporem, kopią czy co tam było pod ręką, wyjechał na wojenkę i jeśli przeżył to się nieźle obłowił. A później tylko lansik na turniejach, jakaś tam dama serca, jakaś tam chusteczka i bujamy się od zameczku do zameczku.
Szczepan Twardoch w swojej książce, która została wydana w serii Narodowego Centrum Kultury „Zwrotnice czasu” (Ta seria coraz bardziej mi się podoba, ale promocja tych książek jest kiepska jeśli nie powiedzieć żadna. A przecież czytałem z tej serii „Burzę” Parowskiego i książka ta podobała mi się bardzo) wracając do autora, otóż on nam trochę ten obraz rycerstwa obnaża, odziera z tego całego mitu, splendoru pokazując, że chodzi o zabijanie. Oczywiście nie on pierwszy i nie on ostatni. Twardoch zrobił to naprawdę świetnie. Widać i czuć podczas lektury, że człowiek ten włożył ogrom pracy w książkę.
Krótkie wprowadzenie co do istoty fabuły: historię swojego życia czy też żyć opowiada nam Paszko, bękart króla Kazimierza Wielkiego i jakiejś tam niemieckiej mieszczki. Otóż ten Paszko zginął pod Grunwaldem ale nie poszedł ani do raju, ani do piekła. Został skazany na Przezwieczne bytowanie. Otóż Przezwieczne bytowanie polega na tym, że Paszko przeżywa wszelkie możliwe wersje historii świata. Wszelkie strumienie alternatywnych rzeczywistości Paszko doświadcza. I tutaj Twardoch pokazał kunszt – jego książka jest inna niż „tradycyjne” historie alternatywne. Dzięki Paszkowi poznajemy naprawdę fascynujące światy, w których dzieje się wszystko. I choć są one tylko tłem do głównej historii życia Paszki to spokojnie większość z nich nadaje się do zrealizowania w formie całych książek. Dodatkowo Paszko opowiada jeszcze o świecie, w którym dwa kraje, dwa narody, sąsiedzi od stuleci toczą ze sobą wojnę bez końca i bez rozstrzygnięcia. To Matka Polska i Niemcy. Mit naszej odwiecznej walki z Niemcami przeniesiony nie wiadomo do jakiej wersji historii. Totalnie odjechana wizja – Matka Polska to ziemia, to dworki szlacheckie, to łąki płaskie i jej dzieci, które słuchają tylko jej Rozkazu, na Rozkaz ten umierają i na Rozkaz powoływani są do życia. Niemcy z kolei to Blunt, to krew, to gotyckie zamczyska z mózgami, to fabryki żołnierzy. Tak się ścierają te dwie potęgi, które zdominowały cały świat i żadne z nich nie wygra bo pokonanie przeciwnika oznaczałoby utratę sensu istnienia i racji bytu.
Wracając do „oryginalnej” wersji żywota Paszki. Otóż nie miał chłopak łatwo. Bo choć był królewskim synem to miał takiego pecha, że Kazimierz wyciągnął kopyta zanim niemiecka mieszczka się zorientowała, że król nie tylko jej „dotknął” ale też zostawił po sobie pamiątkę. Biedna matka Paszki została skazana na żywot dziwki w krakowskim burdelu, Paszko dorastał wśród kurew, nieszczęścia, zła i ogólnie patologii totalnej. Ale, że był dzieckiem znajdował czasem i dobre chwile. Po śmierci matki, został wysłany do Niemiec, gdzie zaopiekował się nim mistrz szermierki. I Paszko jak dorósł to wrócił do Krakowa bo bardzo, ale to bardzo chciał zostać rycerzem. Czuł, że to jego przeznaczenie, że należy mu się to z racji królewskiego pochodzenia. Niestety nie udało mu się. Nie lubił on (tak eufemistycznie powiem) Polaków i nie lubił Niemców. Wśród każdej z tych nacji czuł, że jest obcym, mieszańcem i nigdy nie osiągnie wysokiej pozycji społecznej i nie zdobędzie szacunku. Dlatego z zemsty, pod Grunwaldem zabijał walczących po obu stronach. I zginął i trafił w Przezwieczne bytownie. To w takim mocnym skrócie.
Historia Paszki to opowieść niosąca uniwersalne przesłanie – ludzie to zwierzęta i zawsze będą zabijać. Zabijać innych, zabijać wrogów, zabijać przyjaciół. Zabijanie jest naszym pierwszym i najważniejszym instynktem. Twardoch kreśli świat okrutny, świat, który w każdej wersji jest przejebany. Bo taka jest natura ludzka i nic tego nie zmieni.Paszko często zwraca się do nas, do ludzi z naszej rzeczywistości, bo my jesteśmy jego słuchaczami. Oto co mówi o zabijaniu:
„Wielu z was wyobraża sobie zabijanie i umieranie jako wyjątkowe sprawy. A ja wiem, że w tym nie ma nic wyjątkowego, umieranie jest jak oddychanie, chodzenie, jak picie i żarcie, i sranie, jak kopulacja i lektura książek. Normalnie, umiera się. Śmierć nie jest niczym wyjątkowym.”
Twardoch odwalił kawał niezłej i na pewno mrówczej pracy. Paszko często mówi w średniowiecznej polszczyźnie. I jest to świetne doświadczenie, tak sobie przeczytać jakiś fragment w takim języku napisany i domyślać się co ten tekst znaczy. Jednak czasem przesadzał i za dużo tych fragmentów było. To jedyny mój zarzut jeśli chodzi o lekturę tej książki.
Generalnie polecam bardzo, książka nie jest na pewno żadną szybciutką lekturką na wakacje ale jest warto poświęcić jej uwagę.
przynadziei
charliethelibrarian
Ludwika Wykurz
charliethelibrarian
Pingback: Marcin Wolski „Wallenrod” « Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: Marcin Wolski „Wallenrod” – Blog Charliego Bibliotekarza