No i zaczęła się ta brzydka słota i paskudna jesień. Zlało mnie dzisiaj tak podczas powrotu z pracy, że nawet czułem jak rowerowi się robi zimno. No ale za dużo było tej cudnej, złotej polskiej – teraz przyszła jej znacznie ale to znacznie brzydsza siostra, która ma za zadanie zdołować ten naród tuż przed wyborami, żeby im się słoneczko Peru kojarzyło jak najprzyjemniej. No ale dość tych dywagacyji bezsensownych. Czas napisać o przezajebistej książce, którą skończyłem czytać.
Na początek garść informacji ogólnych o autorze. Parowski to postać bardzo znana w polskim światku fantastyki (nie wiem czy mam pisać świecie bo chyba ten polski nie jest jakiś taki znowuż duży). Pisarz, twórca komiksów, że tak wspomnę choćby przesławnego Funky’ego Kovala, redaktor Nowej Fantastyki. „Burza…” to pierwsza jego książka przeczytana przeze mnie. I od razu strzał w dziesiątkę!
Kurde nie wiem ileż to razy powtarzałem na tym moim blogu, że uwielbiam historię alternatywną. A ta książka, jak dla mnie jest idealnym przykładem właśnie historii alternatywnej. A więc mamy doskonale oddany świat, świat w którym podłe faszystowskie świnie dostały konkretny wpierdol od dzielnych ułanów, sowieckie sołdaty nawet nie mieli okazji zajrzeć w nasze wschodnie granice. Natomiast świat Zachodni pokazał honorową twarz i ruszył do boju wtedy, kiedy kurwa powinien, nawet Francuzi dzielnie walczyli. A wszystko to moje drogie czytelniczki i czytelnicy dzięki tytułowej BURZY, która nadeszła z początkiem września i jebała żabami aż do października. Natarcie niemieckie się załamało, a Polacy wykorzystali swoją szansę i złoili świńskim blond ryjkom dupska, aż miło. W takim świecie w kwietniu roku tysiąc dziewięćset czterdziestego w zwycięskim kraju, jego stolicy czyli we Warszawie odbywa się konferencja dotycząca wydarzeń z września ’39. Zwycięscy sojusznicy oraz pokonani wrogowie wspólnie sobie dyskutują kto, co i dlaczego, a w ogóle i w szczególe. Na konferencję zjeżdżają światowej sławy pisarze, politycy, artyści, wojskowi a gospodarzami są ich polscy odpowiednicy. Odbywają się odczyty, pokazy filmów dokumentalnych, narady wojskowe. Jakże przyjemnie się czytało dyskusję młodego maturzysty Lema z pisarzami światowymi czy też Hitchcocka z Witkacym. Mamy jeszcze jasnowidzów, pogańskich niemieckich czarowników, do tego dochodzą ci jebani Sowieci i Niemcy, którzy hmm… są Niemcami, więc raczej ciężko było im przełknąć porażkę. A wiosenną, kwietniową Warszawę i jej mieszkańców nawiedzają przebijające się tu i ówdzie wizje jak gdyby z innego świata, świata w którym już nic nie wygląda tak różowo.
Parowski odwalił kawał solidnej pracy podczas pisania tej książki. Postacie tak wielu ludzi, którzy nie przeżyli wojny wydają się żywe i wydawało mi się, że tak zachowywaliby się gdybyśmy jednak wygrali tę nieszczęsną wojnę. Czytałem tę wizję Parowskiego z ogromną przyjemnością albowiem podatny bardzom jest na wszelkie dobrze napisane wersje alternativ a jeśli jeszcze w takich wersjach nasi są górą to miód na moje serduszko. W sposób genialny Parowski pisze co by było gdyby… Wszystko ma swoje miejsce i wydaje się logiczne. Przyznam się szczerze, że czytając na przykład o planach obozów zagłady, które polski wywiad wykrył u Niemców, a które na szczęście nie zostały wcielone w życie miałem ciary bo niestety inaczej to wyglądało w tej naszej rzeczywistości.
Żeby nie było tak różowo jest kilka potknięć. Parowski czasami zbyt nachalnie puszcza oko do czytelnika wprowadzając odniesienia do naszej współczesności. Wychodzi mu to raz lepiej raz gorzej ale nie jest na tyle irytujące by zepsuć całą lekturę.
Książka rewelacyjna! Polecam każdemu, nie tylko fanom fantastyki.
Pingback: Szczepan Twardoch „Wieczny Grunwald : powieść zza końca czasów” « Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: Marcin Wolski „Wallenrod” « Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: Szczepan Twardoch “Wieczny Grunwald : powieść zza końca czasów” | Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: Marcin Wolski “Wallenrod” | Blog Charliego Bibliotekarza