Stanisław Lem "Śledztwo"

Stanisław Lem „Śledztwo”

Po pierwsze sorki za jakość zdjęcia, ale miałem egzemplarz z roku 1969, a wtedy jakoś do robienia wystrzałowych okładek się nie przykładali.

Charlie opowie Wam dzisiaj o kryminale napisanym przez polskiego największego pisarza fantastycznonaukowego. A więc rozsiądźcie się wygodnie, podkręćcie gaz, walnijcie browara, sztachnijcie się szlugiem czy jointem. Co tam Wam pomaga się rozluźnić i przygotować na najgorsze. Bo to nie będzie interesujący wpis. Nie będzie żadnych zachwytów i ukłonów przed arcymistrzem literatury. Nie będzie polecania i zachłystywania się pięknem prozy Lema. Charlie pojedzie po całości i powie, że „Śledztwo” nie przypadło mu do gustu. Owszem dostrzegł kilka jasnych punktów, jednak było ich stanowczo za mało. Charlie powie wręcz, że „Śledztwo” jest książką niewiele lepszą od przeciętnych.

Co jest przyczyną tego skowytu rozżalenia? Dlaczego Charlie tak narzeka? Być może to moja wrodzona niechęć do kryminałów. Nieszczególnie przepadam za tego typu książkami. Owszem przeczytałem w swoim życiu kilka, a pewnie i więcej książek kryminalnych, alem nie zapałał do nich uczuciem gorącym. Można powiedzieć, że mój stosunek do powieści, w których jest detektyw i jest zagadka, i jest rozwiązanie (albo go nie ma), ma wiele wspólnego ze stosunkiem młodzieży do lektur szkolnych. Owszem niektóre można i zrozumieć, a nawet przeczytać, ale po co (oczywiście generalizuję i jadę ze stereotypem)? Przecież jest tyle ciekawszych rzeczy do roboty. Tak się przedstawia znajomość moja, książek z gatunku powieści kryminalnych.

Wracając do Lema i jego powieści, jest intrygująca zagadka: otóż w kostnicach pod Londynem w tajemniczych okolicznościach znikają zwłoki. Wygląda to tak, jakby nieboszczykom się odwidziało i stwierdzili, że zamiast grzecznie gnić pod ziemią, wolą sobie jeszcze po niej pospacerować. Solidny brytyjski Scotland Yard zabiera się do pracy. A osławiona angielska policja, która nigdy nie traci zimnej krwi i zawsze reaguje błyskawicznie (potwierdzą to mieszkańcy Londynu w ostatnich dniach) pomaga mu z całych sił. Inspektor Gregory, dostaje tę sprawę, chociaż jego szef otwarcie mu mówi, że raczej nie ma o nim zbyt dobrego zdania. Gregory zabiera się do pracy, bada wszystkie wątki, bla bla bla, znikają kolejne zwłoki, bla bla bla, zima albo wiosna, bla bla bla, chyba szalony naukowiec, bla bla bla, ranny policjant, bla bla bla, martwy kot, bla, bla bla, nocne stukanie w pokoju, bla bla bla, ufoludki, bla bla bla, zmartwychwstania, bla bla bla, niezbyt szalony naukowiec – taki ekscentryk bardziej, bla bla bla, KONIEC. Mógłbym tak dłużej, ale po co, ani to zabawne, ani bardzo mądre w moim wykonaniu. Po prostu tak wyglądało moje czytanie „Śledztwa”. Dłużyło mi się strasznie, takie przegadane, na dodatek w większości o totalnie mało interesujących rzeczach. I zakończenie też nie spełniło mych oczekiwań. Mogło się wydawać dosyć ekstrawaganckie, ale zupełnie zbędne. Lem mógł to skończyć, w lepszym stylu. Nie czytałem „Śledztwa” za jednym zamachem, raczej tak po kawałku i może to był mój błąd. Takie są moje wrażenia. I głupio mi tak pisać o książce WIELKIEGO pisarza, ale tak już mam.

O pozytywnych stronach książki. Oczywiście rzuca się tutaj w oczy przenikliwość i dalekowzroczność pisarza. Opisuje on schemat wojny atomowej, jak będzie wyglądała zagłada i dlaczego mózgi elektronowe będą rządzić ludźmi. Jest jeszcze kilka smaczków science-fiction, ale nie będę ich tu przytaczał zostawię to ciekawskim. Kilka uwag dotyczących kondycji ludzkości, kilka filozoficznych przemyśleń na temat kondycji wszechświata. Z pozytywnych to chyba wszystko.

Podsumowując: „Śledztwo” nie jest książką, którą bym polecił każdemu. Jest powieścią przeznaczoną dla wielbicieli Lema, których powinna w stu procentach zadowolić. Mnie średnio, bardzo średnio się podobała.

P. S.  I taka ciekawostka, książka została napisana pod koniec lat pięćdziesiątych. W książce bohater dużo podróżuje autem. Lem pisze w niej o placyku postojowym, miejscach do postoju. Lem pisze: zostawił auto na placyku, zatrzymał samochód. Rzuciło mi się od razu, że ani razu nie padło słowo parking. A przecież akcja dzieje się w Londynie! Ciekawe, kiedy słówko parking na dobre zadomowiło się w polszczyźnie.

Comments (9)

  1. Odpowiedz

    Czytałam „Śledztwo” na studiach i pozostało jednak dobre wrażenie :) Nic a nic z kryminałów?! A Klasyka Chandler, a nasz dosyć zacny Krajewski? :D Pozdrawiam

    • charliethelibrarian

      Odpowiedz

      Nie powiedziałem, że nic a nic:) Krajewskiego czytałem, podobał mi się, ale jakoś brakło zapału, by przeczytać więcej. Chandlera pamiętam z liceum, jak przez mgłę.

      Trzeba będzie może spróbować czegoś z tej całej skandynawskiej fali, ale nie spieszy mi się:)

      Podziwiam za Miłosza na Woodstocku!!!!!

  2. Odpowiedz

    Trafiłam jakimiś dziwnymi drogami, jeszcze nie znam Twojego gustu, dlatego nie dziw się, że zmarszczyłam się nieco czytając, jak to Ci się Lem nie podoba (mnie się podoba i to bardzo, nie wszystko, ale „Śledztwo” zdecydowanie tak). Potem sama się ofuknęłam, no jak to, każdy ma prawo do własnej oceny.
    A „Śledztwo” to taki nietypowy kryminał, bo przecież nie chodzi tu wcale o wykrycie zabójcy, jak w znakomitej większości kryminałów, tylko o coś zupełnie innego…
    Pozdrawiam!

  3. charliethelibrarian

    Odpowiedz

    Marszczenie czoła jest jak najbardziej akceptowane i pożądane, cobym sobie nie pomyślał, że ja tylko mam rację.
    Co do „Śledztwa”: może rzeczywiście czytając o nim wcześniej, za bardzo nastawiłem się na typowego „kryminała” :)

  4. Pingback: Mój dzień w książkach… « Blog Charliego Bibliotekarza

  5. Odpowiedz

    Trafiłem tu z powiązanych artykułów, z wpisu otwierającego projekt Etiopia. „Śledztwo” to faktycznie nie najłatwiejszy kawałek czcionki i zdecydowana większość niepoLEMizujących ludków wiesza na nim psy. Ja „Śledztwo” uwielbiam, za mroczność i za kilka cytatów, które hołubię w swym lokalnym cytatniku, a które niezwykle celnie trafiają w mą pokręconą jaźń. A niekończenie, niewyjaśnianie I niedookreślanie to są najlemsze atrybuty z lemszych. Podobnie jak w „Głosie Pana” czy w „Katarze”, tutaj tak samo czytelnik zamiast dostać gotowe „I żyli długo i szczęśliwie”, dostaje „a życie toczy się dalej i wciąż gówno wiadomo o co biega, i choćby się człowiek sfajdał, nie wykombinuje czy mordercą był ogrodnik, czy koniuszy” :)

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.