Egypt, Egypt z czym się kojarzy? Piramidy, faraony, arabusy, wielbłądy, krokodyle i all inclusive w hotelu w Sharm el Sheikh. No, może jeszcze seksturystyka Polek (O zgrozo!). Pierwsze skojarzenia z Egiptem jakie przychodzą do głowy wielu ludziom, w tym także i mnie. Jednak po zimowych wydarzeniach trochę się Polacy zaczęli interesować Egiptem, a bo to nie wiadomo czy hotele czynne. Z kolei Polki przerażone czy młodzi Arabowie będą mieli czas dla nich, bo być może właśnie obalają reżim Mubaraka.
Dobra, koniec żartów o Polkach bawiących się z młodymi Arabami lampą Alladyna na latającym dywanie. Czas zacząć być poważnym. Książkę, którą skończyłem właśnie czytać, (a wczoraj pisałem, że nie czytam, taki ze mnie kłamczuszek) wydano w 2011 roku. Idealnie zbiegła się z rewolucją w Egipcie, ale to czysty przypadek.
O czymże jest książka kairskiego dziennikarza, który porusza się po tej wielomilionowej metropolii taksówkami, których w Kairze jest ponad osiemdziesiąt tysięcy! Podobno większość z nich to stare trupy, które trzymają się na słowo. I podróżuje sobie nasz dziennikarz taksówkami i jak to w taksówkach bywa, gawędzi sobie z kierowcami. Kierowcami, którzy jak zaznacza sam autor stanowią przekrój wszelkich typów ludzkich, zawodów, ras i upodobań politycznych. Rozmawia z nimi, słucha ich problemów, dyskutuje. Jakie problemy mają ci taksówkarze? Ano, los taksiarza w Kairze nie jest lekki. Wszędzie biurokracja, ogromna korupcja, brud, smród i ubóstwo. Nic tylko usiąść nad brzegami Nilu i zapłakać. Wszyscy taksiarze w Kairze ledwo wiążą koniec z końcem, edukacja dzieci kosztuje ich krocie, nie ma co do garnka włożyć, żony na nich krzyczą, politycy ględzą, policjanci mandatami karzą. Same afery i katastrofy. Znajome głosy? Przecież tak samo narzekają Polacy i polscy taksiarze, tylko oni zamiast Allaha wzywają innego Boga albo jakieś słowa mało parlamentarne.
Jakie wnioski wysnułem po lekturze? Czy mój obraz Egyptu i jego społeczeństwa zmienił się dramatycznie? Czym zrozumiał dlaczego Mubarak złym facetem był i musiał upaść? Zrozumieć nie zrozumiałem, ale troszkę lepiej poznałem bolączki egipskich taksiarzy, które zasadniczo nie różnią się od naszych, polskich bolączek. Poza takimi bolączkami wynikającymi z różnic religijnych i politycznych – jakieś ramadany, jakieś żony, kobiety przebierające się z tych całych kwefów, w normalne ciuchy do pracy, i mało demokratyczny reżim, z silnie rozbudowanym aparatem bezpieczeństwa. Książkę czyta się szybko, opowieści taksiarzy są z reguły krótkie i nawet interesujące. Lektura jest dobra, ale nie porywająca. Zresztą jak czytałem to miałem zastrzeżenia, co do osoby autora, który wydał mi się strasznie nadętym kolesiem. Nie wiem skąd takie wrażenie, ale tak autora odebrałem. Czy „Taxi…” powinien/powinna przeczytać Polak/Polka wybierająca się do Egyptu? Jeśli tylko do hotelu z ofertą all inclusive to można sobie darować, jeśli ktoś z kolei chce się wybrać do Kairu i spędzić wyjazd „na hardkorze” to może sobie czytnąć. Ogólnie „Taxi…” pokazało mi część Egiptu współczesną, z ludzką twarzą. Bom Egipt znał tylko z książki Henia Sienkiewicza wiadomej proweniencji i tytułu, czyli „W pustynie się puszcza” czy jakoś tak. No i niejakiego Bolesława P., ale on pisał o czasach kiedy stawiali cuda starożytnego świata, więc się nie liczy. I jeszcze miałem takie fajne książeczki obrazkowe o starożytnym świecie, i tam też było o Egipcjanach, jednak po chwili namysłu dochodzę, że ci Egipcjanie z książeczek mocno różnią się od taksiarzy z Egiptu.
P. S. Interesująca jest notka tłumacza o trudnościach w tłumaczeniu tekstów z języka arabskiego, który bardzo wyraźnie dzieli się na dialekty i język literacki. Podobno „Taxi…” jest pierwszym tak obszernym tekstem tłumaczonym z dialektu egipskiego. Ta notka tłumacza znacznie wzbogaciła mą wiedzę o arabskim świecie.
J.
charliethelibrarian
J.