Richard Morgieve "Niewysoki..."

Richard Morgieve "Niewysoki..."

 

“Niewysokiego…” przeczytałem tak jakby przy okazji. Ot, od czasu do czasu sobie ją podczytywałem. I teraz skończyłem.

Nie powiem, że zostałem powalony i padłem zachwycony. Tak nie było, ale książka Morgieve’a jest książką przyjemną, sympatyczną, zabawną. Chyba byłaby dobrą książką na letnie popołudnie w ogrodzie, gdy wietrzyk delikatnie wieje, słoneczko sobie grzeje, ptaszek sobie śpiewieje, trawka sobie rośnieje, a ty sobie siedziejesz i pragniejesz się odprężejesz. Obok stoi sobie kufel z zimnym piwkiem/kieliszek z wódką/szklanka z jakimś łyskaczem, albo drineczek. O! W takie popołudnie “Niewysoki…” wpasowałby się idealnie. Bo i książka jest dość pozytywna w odbiorze, choć jest też smutna i przejmująca.

Historia rodzinna mająca swoje korzenie w wojennych latach, przemytniczych losach Polaka/Żyda/polskiego Żyda, do końca nie wiadomo. Ów hochsztapler robi ciemne interesy z kim się da i za co się da. Poznaje dziewczynę, córkę rzeźników z małego francuskiego miasteczka i biorą ślub. A później to już się dzieje… Wielkie bogactwo i wielka nędza. Życie na krawędzi i drobnomieszczańska cisza i spokój. Wielka miłość i wielkie awantury. Opisuje nam to wszystko najmłodszy syn owej pary, która jest niemal żywcem wzięta z awanturniczych powieści.

Polubiłem styl narracji, niemalże nieskrępowany potok słów, skojarzeń, anegdotek i żartów. Lekki i przyjemny w odbiorze, taki, który z wojennej zawieruchy potrafi zrobić nic nie znaczący przyczynek do dziejów rodzinnych. Bardzo mi się ten sposób opowiadania podobał i wielokrotnie się uśmiechałem pod nosem (napisałbym, że pod wąsem, ale wąsa nie posiadam). “Niewysoki…” to książka o miłości ponad życie, dzikiej namiętności rozpalającej zmysły do czerwoności. Opisy imprez, balów, jakie wyczyniali bracia-Słowianie robią wrażenie. Książka przynosi tęsknotę za czasami, gdy ludzie mieli szeroki gest, oszuści byli prawdziwymi dżentelmenami, a picie szampana z obcasów było obowiązkowym punktem każdej hulanki. Postacie w książce są pełnokrwiste i pełne życia, czerpią z tego życia pełnymi garściami, tak jakby jutra miało nie być.

I tak bym zapamiętał tę książkę, jako przyjemną lekturę o czerpaniu radości z życia, gdyby nie wzruszający, smutny i przejmujący opis choroby i śmierci matki narratora. Po jej śmierci dawny przemytnik, oszust, bogacz, a później biedak, pies na baby, czyli ojciec ten niewysoki mężczyzna załamuje się i powoli stacza w dół…

Całkiem ciekawa książka, ale jeśli ktoś pragnie ją przeczytać teraz, niech poczeka do letniego popołudnia…

Comments (7)

  1. sh

    Odpowiedz

    Z Twojego opisu jakoś nie bardzo wynika, dlaczego warto sięgnąć po tę książkę w „letnie popołudnie w ogrodzie”. Ogrodu nie posiadam, ale rozumiem, że i łączko/trawa będzie akuratna? I dlaczego akurat letnią porą?? :)

  2. elen

    Odpowiedz

    strasznie lubię Twoje zachęty/odchęty do czytania :)
    tak strasznie, że – jeśli pozwolisz – zapożyczę od Ciebie cytat, mogę?

Skomentuj charliethelibrarian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.