Teraz jest rewolucja, nowy system się buduje – ten żyje kto kombinuje ! Tak mógłby sobie śpiewać Ostap Bender czyli tytułowy „Wielki Kombinator” hochsztapler, krętacz o zadziwiających standardach moralnych i jednocześnie cudownych marzeniach o Rio de Janerio i białych spodniach. Facet porusza się po Związku Sowieckim, istniejącym niespełna dziesięć lat i stara się jakoś przetrwać w systemie mocno piętnującym indywidualne podejście do robienia pieniędzy.
Wszelkie rewolucje, wszystkie zmiany, każde przeobrażenia te społeczne, ekonomiczne i gospodarcze są wodą na młyn dla wszelakich maści oszustów, złodziei, naciągaczy i tym podobnych osobników wykorzystujących naiwność ludzi i ich dobre chęci. Podobno głupich nie sieją, ale patrząc nawet na nasz polski grajdołek wstrząsany od czasu do czasu wielkimi finansowymi przekrętami (patrz afera Bursztynowego Złota) można sobie pomyśleć, że ludzi chcących szybko i łatwo zarobić, a którzy dają się oszukać zwyczajnie się produkuje w ilościach masowych.
Wracając do Ostapa – to postać kultowa w Rosji, jego powiedzonka, przygody i numery zna każdy obywatel dawnego Związku Sowieckiego. Jest to energiczny mężczyzna pod trzydziestkę, który pragnie zdobyć ogromny majątek i wyjechać do Rio de Janerio. W książce, którą przeczytałem tropi i śledzi urzędnika Korejkę, który także jest niezłym krętaczem, ale po zdobyciu majątku – ukrywa go i sam żyje za psie pieniądze w biedzie czekając na lepsze czasy. Ostap ma do pomocy cokolwiek dziwny zestaw towarzyszy i jeden samochód przesławną „Antylopę”, która pamięta chyba zamierzchłe początki motoryzacji.
Świetna satyra na społeczeństwo sowieckie, które w powieści wciąż żyje jeszcze tak naprawdę trybem przedrewolucyjnym i nadzieją na lepsze jutro. Wielkie czystki się nie zaczęły, Stalin nie mordował swoich obywateli milionami, chociaż o „czyszczeniu” jest mowa na kartach powieści. Groteska i absurd oraz spora dawka tak zwanego humoru sytuacyjnego i przede wszystkim celnych spostrzeżeń Ostapa Bendera, a dotyczących natury ludzkiej i świata całego to kawał porządnej rozrywki. Nie wiem dlaczego ta książka jest tak mało popularna w Polsce (albo mi się tak tylko zdaje).
„Wielki kombinator” jak głosi tekst z tyłu okładki to wydane pod tym tytułem dwie powieści Ilji Ilfa i Eugenisza Pietrowa „Złote cielę” i „12 krzeseł” – nie wiem jakim cudem, bo w książce, którą posiadam jest tylko jedna powieść i najprawdopodobniej jest to „Złote cielę”. Trochę mam żal do wydawnictwa, że wprowadziło mnie w błąd. Co do samego wydania też można mieć zastrzeżenia, bo sporo błędów na stronach książki się pojawiało. Książka została kupiona przeze mnie bardzo dawno temu, a wydanie jest z roku 1998. Mój Boże to już piętnaście lat temu!
Powieści dwóch panów ukazały się w Polsce przed wojną i po wojnie też. Na wspomnianej przeze mnie okładce znajduje się informacja, że wtedy (przed wojną) wydanie zostało ocenzurowane i nie było w nim fragmentu, w którym Bender kłóci się z polskimi księżmi, na tematy metafizyczne i teologiczne. Zresztą w książce jest dużo odniesień do Polski i Polaków.
Popularność pierwszej z powieści „12 krzeseł” można mierzyć również liczbą ekranizacji. Dwie powojenne sowieckie, jedna amerykańska, niemiecka, kubańska oraz przedwojenna (1933) nakręcona w koprodukcji polsko-czechosłowackiej, w której zagrał Adolf Dymsza. Dzięki dobrodziejstwu internetu oraz ludzi, którym się chce można obejrzeć sobie film na Youtube:
Aż się chce zakrzyknąć i zaśpiewać (na melodię „Chwalcie łąki umajone”):
Chwalcie filmy jutubowe
Kciuki w górę, soszial mediowe
Chwalcie śmieszniutkie filmiki
Gify, demoty i głupie grafiki
Tymże jakże bodajże śpiewanym pod ołtarze akcentem zakończmy na dzisiaj. I jedno zdanie na koniec. Wprost z „Wielkiego Kombinatora”:
[quote style=”1″]Godzina dozorców już minęła, godzina dostawczyń mleka jeszcze nie wybiła.[/quote]