Mariusz Kaszyński "Rytuał"

Mariusz Kaszyński "Rytuał"

 Jak wspominałem przy „Tańcu…” wreszcie mam czas zająć się książkami leżącymi odłogiem. „Rytuał” zacząłem czytać przed moim karnawałem z Martinem i teraz postanowiłem dokończyć.

Co mamy moi drodzy w tym horrorze? Grupkę pracowników jednego oddziału banku, którzy zaczynają ginąć w tajemniczych, niewyjaśnionych okolicznościach przyrody i nie tylko. Dlaczego giną? Czy powodem jest zemsta zza grobu, psychopata czający się gdzieś w mroku, a może krasnoludki, które wreszcie przestały sikać do mleka i zajęły się poważniejszą robotą? Nie powiem Wam, choć szczerze mówiąc sprawca morderstw praktycznie zaraz się ujawnia i jeśli był jakiś element zaskoczenia i napięcia to ja go przegapiłem. Dobra powiem Wam, to pradawny Zły, który żre ludzi od tysiącleci i ma nas za pokarm i plugastwo. Nie ma tutaj praktycznie żadnej zagadki i nastroju grozy. Wszystko takie schematyczne i przewidywalne. No, może okoliczności przyrody są w miarę ciekawe. Choć niektóre zgony są mocno naciągane (koty, które zadrapały młodą kobietę na śmierć? Serio?!). Ale mamy przecież do czynienia z potężnym Złym, który lubi krwawe porachunki i to akurat mię cieszyło. Było bowiem całkiem sporo krwi i flaków, dość barwnie opisanych.

Główny bohater Grzegorz Natanowski mnie irytował. Facet ma przyjaciółkę od dzieciństwa, przez młodzieńcze lata, a teraz nawet pracują razem i w ogóle się nie zorientował, że Renata jest napalona na niego jak Arab na kurs pilotażu. Co za matoł! Ale na szczęście później walczy ze Złym jak prawdziwy heros i załatwia paskudę, a nawet jego potomka:)

Książka nie była zła, ale nie była również dobra. Ot, do przeczytania na raz. W miarę dobrze napisana, kilka niezłych tekstów, kilka trafnych spostrzeżeń dotyczących współczesnej nam Polski, kilka literówek. Ogólnie taka obojętna. A to chyba źle, bo jak mawiał pewien apostoł, który podobno ostro eksperymentował z różnymi substancjami psychotropowymi, przed prawie dwoma tysiącami lat:

„Znam Twoje czyny, że ani zimny, ani gorący jesteś. Obyś był zimny albo gorący. A tak, skoro jesteś letni ani gorący, ani zimny – chce Cię wyrzucić z mych ust.” (Ap. 3,15-16)

Ja mam wrażenia letnie po lekturze książki Kaszyńskiego. Ot, przeczytałem i znam. A za jakiś czas pewnie zapomnę. Ale okładka bardzo fajna.

 

P. S. Baj De Łej wczoraj minęły drei jahren od założenia mojego bloga. Jak ten czas szybko leci. A moja wątroba choć w strzępach to jednak jakoś się trzyma:) I szarych komórek jakby trochę mniej…

Comments (5)

  1. sh

    Odpowiedz

    Właśnie zeżarło mi komentarz…. $#*&@&
    Poczytałam u Ciebie trochę i dzięki za m.in. „Brak wiadomości od Gurba” (barca jest dla mnie słowem kluczem i nie tylko ona oczywiście). Co prawda jestem dopiero na 36 stronie, ale mój głośny rechot w metrze, po odebraniu zamówionych książek, w tym rzeczonej, mówi sam za siebie :)
    p.s. btw, jakoś nie przywiązuję wagi do rocznic pisania w necie, ale gratuluję itd. Pisz dalej pomimo ubutku szarych komórek ;)

    • charliethelibrarian

      Odpowiedz

      Gurb jest świetny:) Ja z kronikarskiego obowiązku odnotowałem trzy lata mej działalności:)

  2. J.

    Odpowiedz

    Popieram – koniecznie pisz dalej!
    A co do szarych komórek, to właśnie między innymi dzięki temu, że czytasz i dzielisz się na blogu tym, co przeczytane, ich ilość i jakość połączeń jest do pozazdroszczenia ;)
    Suma sumarum – gratuluję, pozdrawiam i zamierzam dalej odwiedzać:)

    • charliethelibrarian

      Odpowiedz

      Oj, oj bo rumienię się jak panienka z dobrego domu:) Cieszę sie bardzo, że się podoba i obiecuję dalej działać:)

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.