Nie powinienem chyba czytać książek dla młodzieży, albo dla trochę starszych dzieci. Zwłaszcza książek, które mają przedstawiać dystopijną przyszłość. Spytacie się dlaczego nie powinienem czytać takich książek dla młodzieży. Otóż powodów jest kilka:
Pierwszy i najważniejszy. Młodzieżą już dawno przestałem być. Ot i tyle i aż tyle. I choćbym zapierał się nogami i rękami to życia nie oszukam. Jak w „Chłopaki nie płaczą”, mamusię oszukam, tatusia oszukam, ale życia nie.
Drugi powód. W porównaniu z literaturą dla dorosłych o tematyce antyutopijnej książki z tego gatunku, które są przeznaczone dla młodzieży i dzieci wypadają słabo.
Trzeci powód. Patrz powód pierwszy.
Może gdybym to przeczytał lat naście temu to mógłbym się zachwycić. I raczej na pewno bym się zachwycił. A obecnie podczas czytania wytykałem nielogiczności i prostotę fabuły. Co jest zapewne błędem wziąwszy pod uwagę fakt, że „Dawca” to książka dla młodzieży i pod takim kątem należy na nią patrzeć. Tylko taki „zgredzik” jak ja, może się do niej przyczepić, bo mu coś nie pasuje.
Nie będę więc nad tą książką się znęcał. Z uwagi na audytorium czytelnicze można książce sporo wybaczyć.
W zamian za to dam Wam przepis na antyutopijny świat dla młodzieży:
Weź nieokreśloną przyszłość, nieokreślonych naukowców, którzy potrafią cuda, teraźniejszość uzasadnij bliżej niesprecyzowanymi wydarzeniami w przeszłości. Ulep z tego małą ludzką społeczność, hermetyczną, zamkniętą, pod stałym nadzorem. Rozbij związki krwi, ale zostaw jednostkę rodziny. Pozbaw ludzi emocji i uczuć zostawiając im namiastkę wyżej wspomnianych. Faszeruj chemią by przestali widzieć kolory oraz przestali odczuwać pożądanie. Wszystkie działania motywuj dobrem społeczności i mądrością Starszych. Zapewnij ludziom pożywienie, pracę i wykształcenie. Daj im życie bez bólu i bez smutku. Następnie dodaj młodego bohatera, który trochę różni się od reszty, ma pewien dar i pokaż mu prawdziwe oblicze rajskiego życia. A on zrobi coś. Nawet nie wiadomo dokładnie co i po co, ale coś zrobi.
Ogólnie wizja całkiem interesująca, ale autorka bardzo płytko zajmuje się funkcjonowaniem owej społeczności. I po cóż ten dar przechowywania emocji sprzed setek lat? I skąd właściwie? Jeśli o mnie chodzi to książka stara się być czymś więcej niż prostą historią i jej się to nie udaje.
Teoretycznie mamy całkiem przerażające społeczeństwo żyjące w kłamstwie, gdzie eutanazja starych ludzi i niepotrzebnych noworodków nazywana jest przejściem do Gdzieś tam. Młode kobiety jak rozpłodowe klacze rodzące kilka lat z rzędu, a później pracujące w fabryce otwieraczy do konserw. Brak sztuki i muzyki, brak kolorów, brak miłości i nienawiści to wszystko ma za zadanie przestraszyć młodego czytelnika i pewnie się to udaje. Mnie nie przestraszyło, bo wizja tego społeczeństwa była mocno niespójna i nielogiczna. Bardzo niespójna i często podczas czytania, aż zgrzytało mi pod czaszką, gdy natrafiałem na taki naciągany fragment.
Charlie jednak zdaje sobie sprawę, że młodzieży i dzieciom może się podobać. Mnie się nie podobała. I takim to logicznym i mocnym argumentem zakończę moje pisanie o książce pani Lowry. A następnych tomów nie mam zamiaru czytać.
P. S. Nie podobają mi się hasła nazywające „Dawcę” „Rokiem 1984” dla młodzieży. Tani chwyt marketingowy, a ludzie jak papugi to powtarzają. Z czym do Proli i do Partii pani Lowry. Chociaż pewnie to hasło wymyślił wydawca, a nie autorka.
wspolnabiblioteczka
charliethelibrarian