Odkryłem świetny antykwariat w Krakowie i nie znajduje się on w centrum, lecz zupełnie gdzie indziej. Podjechałem odebrać książkę zakupioną na Allegro, a wyszedłem z całą torbą, a uboższy o kilkanaście złotych zaledwie. Pokłosiem tych zakupów było kilka książek z serii “Fantastyka Przygoda” z Wydawnictwa “Iskry”. Większość to sentymentalne zakupy, a tylko “Tylko Ziemi” (specjalnie powtarzam) nie czytałem (tak mi się przynajmniej wydawało).
“Tylko Ziemia” to zbiór opowiadań, które łączy smutna wizja ludzkości w czasach apokaliptycznych, bądź tuż przed apokalipsą albo po apokalipsie. W wizjach autorki My ludzie kończymy różnorako – wojna atomowa, zatrucie środowiska, globalne ocieplenie, niewolnictwo z rąk automatów czy też totalne zaćmienie słońca…
Zbiór został wydany w 1986 roku i może Parowski mógł napisać w swojej książce “Czas fantastyki”, że „Jest to proza, którą chce się czytać”. Pojadę teraz banałem i frazesem, ale te prawie trzydzieści lat odcisnęły na książce i opowiadaniach swoje piętno i z tym chceniem to tak nie do końca, na szczęście nie wszystkie opowiadania poddały się nieubłaganemu upływowi czasu.
W zbiorze znajduje się trzynaście opowiadań, opowiem Wam o tych, które zwróciły moją uwagę, gdyż wciąż są świeże, potrafią zaskoczyć pomysłem, nawet oryginalnością, a przede wszystkim są interesujące i ciekawe.
Nadejście Fortynbrasa ma klimat. Miasto otoczone ogromnym wysypiskiem śmieci. Samotna wyspa resztek cywilizacji, a w niej wysuszone trupy dorosłych w domach i małe dzieci chowające się przed słońcem w magazynach. Coraz mniej tych dzieci, każdego dnia, któreś nie otwiera oczu. Nie ma jedzenia, woda jest zatruta, a dorośli ich zostawili na pastwę losu… Opowiadanie ciekawe i dzięki pewnym niedopowiedzeniom jeśli chodzi o los ludzkiej cywilizacji wzbudzające zaintrygowanie. Dość sugestywna wizja końca świata, w której cień nadziei daje przebudzenie wśród dzieci, że można zabić, by przeżyć, ale jak długo? I kogo trzeba zabić?
Mój absolutny faworyt Mistrz – mroczna, dość obrzydliwa opowieść o ułudzie władzy, o hordach mutantów żądnych świeżego mięsa i twierdzach wybudowanych, by chronić przed tłumami zdegenerowanych ludzi, którzy wiodą nędzną egzystencję wśród popromiennych chorób i walki o byt. Ale czy karmiony jak gęś przygotowywana do francuskiego przysmaku Foie Gras władca ma lepiej? Czy król, który nie może nawet się wysrać normalnie nie stał się czasem niewolnikiem? I jaką prawdę zna tajemniczy chłopiec, którego ciało nieskażone chorobą jest niczym bolesny wyrzut w oczach wściekłego i ogarniętego szałem tłumu? Klimatyczne, naprawdę klimatyczne, ale przewija się tutaj również ta METAFIZYKA, którą znajdziesz w każdym opowiadaniu pani Popik. Napisałem to caps lockiem, bo to jest tego rodzaju METAFIZYKA – znaczy się nie wiadomo za bardzo o co chodzi…
I trzecie – Heretyk, spodobało się dlatego, że gdzieś je już przeczytałem i wyrazista wizja świata, w którym gaśnie słońce, a ludzie zmuszeni są nauczyć się czytać dłońmi (to utkwiło mi w pamięci), przez co bardzo łatwo poznać kto należy do jakiej klasy społecznej – robotnicy nie czytają dłońmi, gdyż muszą nimi pracować, ale za to mało mówią, bo czytają ustami… Przyznacie, że to pomysł, który może utkwić w pamięci. Zresztą to opowiadanie jest najzwyklejsze (w tym zbiorku to komplement). Jest spisek światowy, jest nadzieja na ratunek dla ludzkości, ale także jest kozioł ofiarny, który spłonie ku radości tłumu. Historia posiadająca początek, środek i WYRAŹNY koniec, który jest jak to wcześniej napisałem zrozumiały.
W pozostałych opowiadaniach większość zakończeń sili się na bycie tajemniczymi i głęboko mądrymi, a naprawdę (przynajmniej dla mnie) są po prostu niedokończone. Jakby autorka nie za bardzo wiedziała co z tym całym METAFIZYCZNYM bajzlem zrobić i machnęła takie niedopowiedzenia, aby czytelnika oszołomić.
Te wymienione wyżej trzy opowiadania zrobiły na mnie największe wrażenie, reszta natomiast to bardzo ciekawe pomysły przekute w trochę niestrawną i zbyt wydumaną i przekombinowaną strukturę.
Klimat post apokaliptyczny lubię, a zastanawianie się jak skończy ludzkość ma w sobie coś masochistycznego i jednocześnie bardzo pociągającego. Niestety w przypadku tych opowiadań zabrakło tej iskry, która sprawia, że człek z zachwytem czyta o końcu ludzkości, który wcale nie jest tak odległy…
Teksty wydawały mi się jakby okaleczone, brakowało w nich spinającego wszystko pomysłu lub zakończenia. Nie uważam siebie za malkontenta, ale podczas lektury tej książki marudziłem sporo. Na brak logiki, na tę dziwaczną METAFIZYKĘ, i wiele innych rzeczy. Na szczęście opowiadania krótkie były. Przygoda z książkami pani Popik zakończona została i nie wiem czy jeszcze odświeżona będzie, albowiem czas ucieka, a lista MUST READ coraz dłuższa się robi.
rob
charliethelibrarian
Onibe
charliethelibrarian
Krzysiek
To przeczytałam
Krzysiek
charliethelibrarian
Emma Popik
charliethelibrarian
Emma Popik
charliethelibrarian
Pingback: „Rocznik fantastyczny 2020”. Antologia – Blog Charliego Bibliotekarza