Oto okładka pierwszego tomu.

Cześć! Moi drodzy naprawiam błędy i wypaczenia i postanowiłem Wam przedstawić kolejną książkę, ale tym razem całkiem niedawno przeze mnie PONOWNIE przeczytaną, bo znów będzie do powrót do książek z młodości, tylko może nie tak do końca.

Drzewo Yggdrasil

Otóż nastolatkiem będąc przeczytałem książkę pana Briana Stableforda pod tytułem „Najeźdźcy z Centrum” – wiedziałem, że coś mi nie gra, bo główny bohater wspominał o swoich poprzednich przygodach, więc był pierwszy tom tych przygód, wtedy niestety nie udało mi się nie owego pierwszego tomu załatwić. Tak więc całe moje dorosłe życie spędziłem w przeświadczeniu, że już nigdy nie dowiem się jak wyglądały pierwsze przygody pana Mike’a Rousseau. Aż tu nagle kilka miesięcy temu wpadły w moje łapki obydwa tomy! Za niewielkie pieniążki. Zabrałem się więc jak najszybciej do nadrabiania tych straconych lat.

Odyn i bracia stwarzają świat.

Jaką książką jest „Podróż do Centrum”? Jest książką z ciekawym pomysłem, całkiem interesującym głównym bohaterem, i intrygą, która wciąga.

Mamy naszą ukochaną Galaktykę, która okazuje się być zamieszkana przez setki ras i gatunków różnych kosmitów, co najdziwniejsze ci wszyscy kosmici to w większości humanoidzi, którzy mniej lub bardziej różnią się od mieszkańców trzeciej planety od słońca, ale generalnie mają dwie ręce, dwie nogi i głowę. I ta galaktyczna społeczność, wielka rodzina istot inteligentnych jak to w rodzinie bywa – żyje sobie w zgodzie, harmonii i przyjaźni, tylko od czasu do czasu młodsze cywilizacje (w tym ludzka) urządzają sobie krwawe wojny intergalaktyczne ku zgorszeniu starszego rodzeństwa. A dodatkowo mamy Asgard – planetę tak tajemniczą, tak niesamowitą, że przyciąga ona awanturników, poszukiwaczy przygód, naukowców z całego zamieszkanego wszechświata. Nazwa nadana przez ludzi wzięła się z mitologii nordyckiej i jest to jedna z dziewięciu krain zamieszkanych przez dwa szczepy bogów.

Peter Nicolai Arbo – Odyn wiodący Dziki Gon.

Nasz główny bohater to cyniczny samotnik, ale jednak o romantycznym usposobieniu. Spędza całe miesiące badając zamarznięte do zera absolutnego poziomy Asgardu i wygrzebując artefakty dawno wymarłych cywilizacji, aż do momentu, w którym tak zwana HISTORIA postanowi go porwać w swoje szalone objęcia i zabrać do miejsc, o których nie śnił. A towarzyszyć mu będzie piękna kapitan Gwiezdnej Gwardii, która twarda jest niczym najtwardsza pokrywa lodowa na Uranie oraz android stworzony przez największych wrogów ludzkości… Także drużyna marzeń.

Książka Stableforda to dobre, stare science and fiction, w którym kosmos jest pełen życia, ale też tajemnic i zagadek, które wielu mieszkańcom owego kosmosu spędzają sen z powiek. Po co? Dlaczego? Jakie sekrety skrywa Asgard, ale też jakie zagrożenia dla gwiezdnej rodziny ze sobą niesie?

„Podróż…” to science and fiction przygodowa, nie zagłębia się więc aż tak bardzo w owe fundamentalne pytania (jak żyć? po co żyć?), ale też wcale ich nie pomija i autor stara się zarzucić czytelnika różnymi koncepcjami związanymi z zagadką, którą sam przed swoim bohaterem postawił. Książka nie jest wolna od drobnych błędów i nielogiczności, ale przecież kto by się tam przejmował na przykład tym, że chociaż wiele ras wykorzystuje statki kosmiczne, podróże podprzestrzenne, superkomputery, zaawansowaną biotechnikę to jak ktoś napisze coś w ziemskim języku to nijak nie idzie tego odcyfrować. Brak jakiegokolwiek uniwersalnego tłumacza – urządzenia czy też programu komputerowego (czepiam się). Na szczęście wszyscy posługują się tak zwanym parole – językiem intergalaktycznym stworzonym przez Tetrów (szalenie rozwiniętą i trochę zadufaną i zarozumiałą rasę).

Thor młócący Gigantów. Źródło: http://collection.nationalmuseum.se/eMuseumPlus?service=ExternalInterface&module=collection&objectId=18253&viewType=detailView

Miło było odkryć pierwszy tom, zwłaszcza, że jeszcze milsza była świadomość, że czekał na mnie już w pogotowiu tom drugi, który jak wspomniałem wyżej zakupiłem od razu z pierwszym.

Niestety muszę Wam powiedzieć moi drodzy czytelnicy, że świat Asgardu to trylogia, którą pan Brian napisał, ale w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych ukazały się tylko dwa tomy. Pamiętajcie jednak, że żyjemy we wspaniałych czasach i w momencie, gdy piszę te słowa – na moim czytniku jest już trzecia część trylogii. Co prawda po angielskiemu, lecz na szczęście nie mam z tym większych problemów. Także jak zakończę tę moją pisaninę to wiedzcie, że wrócę zaraz do czytania książki i może o niej coś Wam opowiem.

Comments (6)

  1. Pingback: Brian Stableford "Najeźdźcy z Centrum" | Blog Charliego Bibliotekarza

  2. Pingback: Brian Stableford „Gry wojenne” – Blog Charliego Bibliotekarza

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.