Kolejny klasyk science – fiction. Nie wiem co się ze mną dzieje. Może dojrzałem? Nie, to na pewno nie ma nic wspólnego z dojrzałością. Na pewno nie w moim wydaniu. Chyba raczej postanawiam nieświadomie nadrobić braki w elementarnej znajomości literatury science – fiction. Dobra, dajmy temu pokój i przejdźmy do książki, którą skończyłem czytać.
William Tenn to pseudonim Phillipa Klassa, a on sam to postać zasłużona dla literatury fantastycznonaukowej bardzo. Nie był jakoś szczególnie płodny, ale spod jego pióra, maszyny do pisania, a w końcu pewnie klawiatury komputera wychodziły mocno satyryczne opowiadania, w których nie brakowało cynicznego i sceptycznego podejścia do kondycji moralnej rasy ludzkiej.
W antologii, którą przeczytałem i którą z dumą posiadam wydawnictwo Phantom Press zmieniło oryginalny tytuł Seven sexes , będący tytułem jednego z opowiadań, nadając nazwę zbiorkowi od innego opowiadania Bernie Faust. Nie wiem czy Siedem płci był słaby, bo chyba raczej nie wywołałby skandalu obyczajowego. Nawet opowiadanie Seven sexes w środku zbiorku nosi tytuł Wenus. Dobra dość tych dywagacji o powodach zmiany. Działo się to przecież na początku lat dziewięćdziesiątych w nowej, odrodzonej Rzeczypospolitej i Bóg jeden raczy wiedzieć jakimi ścieżkami podążały umysły ludzi pracujących w Phantom Press.
Osiem opowiadań, dość krótkich. Każde z nich traktujące o czymś innym, ale jednak elementem je spajającym jest człowiek. Jego arogancja, jego chciwość, jego głupota. I nie mam tu na myśli konkretnego osobnika, ale Człowieka jako przedstawiciela gatunku Homo Sapiens Sapiens.
Pomysły Tenn miał bardzo ciekawe jak na lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte. Wyobraźcie sobie, że podróże w czasie są możliwe i w każdej epoce istnieją ambasady temporalne, czyli placówki dyplomatyczne z innych czasów. Co się stanie, gdy przestępca z roku 2119 poprosi o azyl w placówce z roku 2219? Jakie to będzie miało konsekwencje dla continuum (zawsze chciałem użyć tego słowa) czasoprzestrzennego? („Azyl”) A co się stanie jeśli dzieciak z przyszłości wpadnie w sidła kapitalisty, który będzie myślał tylko o tym, w jaki sposób wycisnąć z wynalazków, które powstaną jak najwięcej kasy. („Chłopiec na posyłki”). Albo wyobraźcie sobie, że przychodzi do Was przesyłka najprawdopodobniej będąca standardowym zestawem edukacyjnym w wiekach przyszłych, a pozwalająca Wam tworzyć żywe istoty i klony przyjaciół, lub Was samych. Co robicie? A co jeśli klon będzie lepiej wygadany niż Wy? („Dziecinna zabawa”).
Noszące w oryginale tytuł Venus and the Seven Sexes to świetne opowiadanie o inteligentnej rasie istot z Wenus. Rasa owa to Plooki, którzy by przetrwać w bardzo niebezpiecznym, drapieżnym środowisku naturalnym Wenus wykształcili siedem płci niezbędnych do prokreacji. Poznali oni ludzkość, nauczyli się angielskiego i pragnęli naszej pomocy. Lecz ludzkość porzuciła eksplorację Wenus (przyczyny polityczne). W zamian wysłała na siostrzaną planetę Hollywoodzkiego reżysera, scenarzystę, w skrócie filmowca, który miał nieść kulturę i sztukę Plookom. Skutkiem szerzenia ludzkiej „kultury”, w postaci filmów bazujących na ziemskich romansidłach, a zupełnie nie przystających do warunków życia na Wenus Plooki stały się jeszcze bardziej zagrożonym gatunkiem. Opowiadanie jest dowcipne, ironiczne i bardzo, bardzo zabawne. Dość przerażająca myśl, że tacy ludzie jak filmowiec z Hollywood mogliby stać się odpowiedzialni za kontakty z obcymi rasami.
Tytułowe w polskim wydaniu opowiadanie Bernie Faust to historia oszustwa i chciwości o międzyplanetarnych korzeniach, ale także opowiadanie, o tym, że owa chciwość nie popłaca, a sprawiedliwości stanie się zadość w bardzo pokrętny sposób.
Tenn rozbawił mnie bardzo. Opowiadania trącą delikatnie myszką, mają w sobie pewną naiwność. Nie potrafię dokładniej sprecyzować skąd owo wrażenie, może to słownictwo użyte w opowiadaniach, a może sposób w jaki przedstawione są wynalazki z przyszłości, lecz takie miałem odczucia. Dodatkowo są dość pruderyjne. Mają taką otoczkę czy też warstwę amerykańskiej obyczajowości z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Niemniej albo nie więcej, albo w sam raz książeczka owa przyniosła mi sporo radości. Teraz będę polował na inne książki Tenna.
rob
charliethelibrarian