IMAG0536 Bez bicia przyznam się, że o Szaniawskim nie słyszałem nigdy lub moja pamięć nie zanotowała takiego nazwiska, aż do czasu, gdy zacząłem czytać o profesorze Tutce. A nawet sucha notka na Wikipedii mówi o człowieku, który przed wojną był wziętym dramatopisarzem, po wojnie odrzucił socrealizm za co został oficjalnie potępiony i wykreślony z polskiej literatury. Dopiero tak zwana odwilż znów pozwoliła na wydawanie i drukowanie jego utworów. Człowiek, który został na ojcowiźnie, uprawiał rolę i pisał. A którego spuścizna literacka spłonęła wraz z jego rodzinnym dworkiem w Zegrzynku kilka lat po jego śmierci. Barwny życiorys i ciekawa postać.

Nic więc dziwnego, że taki umysł wykreował profesora Tutkę. O którym można powiedzieć, że nie istnieje zagadnienie, myśl, idea na którą profesor Tutka nie mógłby znaleźć przykładu z własnego życia. Dla tego dystyngowanego, starszego pana spędzającego popołudnia w gronie miejskich notabli nie ma tematu, którego nie mógłby skomentować własnym doświadczeniem. Chcecie o malarzach tak się składa, że profesor znał kilku, a może o kobiecie interesującej? Oczywiście, że profesor Tutka znał i to niemało kobiet interesujących. Szereg sądów związanych z codziennym życiem, z drobiazgami, które to życie tworzą, ale także z wielkimi ideami i głębokimi emocjami profesor Tutka potrafi albo wyjaśnić, albo obalić, ale najczęściej robi jednocześnie jedno i drugie. To prawdziwy czarodziej pozostawiania słuchaczy i czytelników w stanie zawieszenia i braku pewności czy czasem nas profesor Tutka nie nabiera. Czy czasem nie chce sprawdzić, czy łatwo łykamy haczyk i przytakujemy mu bezmyślnie, bo wtedy on obnaży naszą ignorancję bezlitośnie.

Krótkie opowiastki profesora Tutki to bardzo ciekawy powrót do świata, którego już nie ma (przynajmniej tak mi się wydaje). Sędzia, doktor, radny i inni nie przesiadują w kawiarni godzinami i nie dyskutują na tak zwane „życiowe” tematy. Te opowiadania mają swoisty mieszczański klimat, którego chyba już się nie odnajdzie. Profesor Tutka natomiast to postać, która budzi pozytywne emocje. Zawsze ma dobry przykład, anegdotkę na każdą sytuację. Niezły też z niego jest i był kobieciarz, bo co chwila wspomina o miłościach, które nim zawładnęły.

Szaniawski dał mi chwilkę lekkiej zadumy i uśmiechu. To taki humor, który nie jest wulgarny, nie jest nachalny, wiele aluzji jest bardzo łatwych do odczytania, co nie znaczy, że wszystko masz człecze wyłożone na tacy. Oj nie. Polecam gorąco! Jako dobrą odskocznię od wszystkiego.

Comments (5)

  1. Odpowiedz

    Pewnie znowu nie opublikujesz, ale co tam ;]

    Wyrażę pełne swoje zadziwnienie, jak to można było nie znać profesora Tutki… a serialu klubu profesora wyżej i wcześniej wzmiankowanego, też nie? Geez. Żyję w ciekawej czasoprzestrzeni.

    • Odpowiedz

      Hej, czy jakieś Twoje komentarze się nie ukazały? Jeśli tak to coś jest z platformą wordpress, bo ja niczego oprócz spamu nie usuwam.

      Jak widać można było nie znać profesora Tutki:) Ale teraz już go znam, co mnie bardzo cieszy:) Serialu też zupełnie nie kojarzę, wiem, że kilka odcinków jest na Youtubie to może się zapoznam.
      Na szczęście teraz nasze czasoprzestrzenie odnalazły punt wspólny.

  2. Odpowiedz

    Jerzy Szaniawski to mój ulubiony dramatopisarz! Charlie, nie miałeś w liceum „Dwóch teatrów”? Pisałam o nim pracę na studiach. Jak będziesz miał okazję to przeczytaj „Żeglareza”. Świetny! :)

  3. Odpowiedz

    no i proszę, znowu pisarz, którego nie znam. Co prawda coś tam mi się w głowie kołacze, więc być może jednak miałem z nim kontakt w dzieciństwie, tym niemniej nazwiska nie kojarzę. Ale poszukam w jakimś antykwariacie ;-)

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.