Cześć, czołem. Tak jak zapowiadałem, nie będzie wesołych wstępów dopóki Ukraina nie pogoni rosyjskich orków ze swojego państwa. Dlatego przejdę od razu do rzeczy.
Co może pójść nie tak, gdy Dukaj Jacek zbierze najtęższe pisarskie głowy i poprosi ich o napisanie tekstów nawiązujących do zaginionej, zniszczonej przez autora powieści Mickiewicza „Historia przyszłości, L’histoire d’avenir”, którą wieszczu pisał od 1829 roku, a która miała opisywać świat w roku mniej więcej 1880, czyli właśnie 50 plus. No i pan Jacek zebrał tych autorów, wielu, wielu znanych, uznanych i poznanych i w myśl ducha mickiewiczowskiej historii przyszłości poprosił o napisanie swoich wizji Polski i świata za lat pięćdziesiąt, od daty wydania antologii, a było to roku pańskiego dwa tysiące czwartego, czyli niedużo czasu nam zostało. I cóż poszło nie tak? Ano opowiem Wam już tradycyjnie opisując każde opowiadanko po trochu. Panie Jankiel jadziem!
Maciej Dajnowski „Listy z Tytana” – Listy ojca do syna. Może to jakieś luźne nawiązanie do Kaczmarskiego? Po raz kolejny przekonuję się, że science – fiction jako doraźna krytyka rzeczywistości bardzo rzadko ładnie się starzeje, a wplatanie realiów z 2004 roku do niby listów ojca do syna z Tytana po ponad 18 latach się dość kiepsko zestarzało. I mamy w tym opowiadanku obawy przed złą Unią, że nas Niemcy wykupią (kurwa na Tytanie). W ogóle taka dość masakra – niby zabawne zestawienie przaśności polskiej wsi z realiami życia kolonistów na Tytanie, ale coś nie pykło. I oczywiście powiem jak prawdziwy malkontent – Mrożek zrobił to lepiej.
Bartek Świderski „Łabędzi śpiew ministra dźwięku” – Jeżu jak oni się tej Europy bali. Drugie opowiadanie w zbiorze i już lęki przed rozpadem rodzin, grupowym seksem i ogólnie sodomią i gomorią. Najśmieszniejsze jest to, że na tych lękach debilni politycy rozgrywają i wygrywają wybory wciąż. Satyra polityczna w science – fiction starzeje się bardzo źle i brzydko. I jakiś dziwaczny pomysł z głową Balcerowicza?! Jest kilka ciekawych konceptów nie powiem, ale ogólnie to słabe.
Andrzej Zimniak „Kochać w Europie” – O bożerz ty mój! Jaki gniot. Może i rozumiem zamysł wyśmiania absurdów UE, ale jednocześnie Zimniak chyba niechcący obnaża i wyśmiewa polactwo. Jaka ta Europa zła, bo postępowa, a w tym opowiadanku wszelkie fobie i lęki prawactwa wyszły na wierzch łącznie z zoofilią. Czyta się to bardzo, bardzo ciężko. Żenada. Skrajności są złe.
Maciej Żerdziński „Wyhoduj mnie, proszę” – Totalnie rozumiem i podoba mi się (w sensie koncepcyjnym) pomysł płacenia emocjami, ale całe to opowiadanie jest ciężkie, przeładowane ponglishem i ogólnie na siłę groteskowe. I znów ta zła Europa wysysa z biednych Ślązaków i Polaków emocje, bo tam już jest wszystko tak zblazowane, że my jesteśmy dla nich źródłem prawdziwych emocji. I ta Europa to zło wcielone.
Łukasz Orbitowski „Władca deszczu” – Wreszcie jakiś konkret! Wielka Lechia, katolicyzm zakazany, nowoczesny kraj, choć w okowach słowiańskości, która gdy stała się religią panującą natychmiast przestała być taka atrakcyjna. W miarę mająca sens historia. Zdecydowanie na plus, dobrze napisane opowiadanko.
Maja Lidia Kossakowska „Serce wołu” – Co to było? Miks i groch z kapustą. Przemodelowanie społeczeństwa w wykoślawiony matriarchat oczywiście pod hasłami ze zgniłej Europy na temat równości płci. Przejaskrawione, ale w żaden zabawny sposób (no dobra kilka momentów było). Ogólnie też słabo napisane. Jakieś klony, jakieś dziwne struktury władzy. To się zupełnie kupy nie trzyma. I ta groteskowa Rita co bije męża jako wisienka na torcie. Nie powiem krztyna prawdy, jeśli chodzi o poprawność polityczną posuniętą do granic absurdu może się w tym opowiadaniu przewija, ale i tak jest kiepskie.
Olga Tokarczuk „Rubież” – Choć napisane prawie dwadzieścia lat temu to jest uniwersalne, wciągające i spoko. Choć za mało szczegółów dotyczących ulubionej mej cechy dzieł literackich czyli świata przedstawionego, ale może to i lepiej. Zdecydowanie odstaje poziomem od pozostałych w tym zbiorze, ale moim zdaniem mało zgodne z tematyką antologii. Zupełnie nie pasuje.
Jerzy Sosnowski „Autorewers” – Apokaliptyczna asteroida, świat z kibelkami koedukacyjnymi, Internetem wszędzie, byłymi mężczyznami. Sosnowski jak do tej pory najpełniej oddał to o co chodziło w antologii. Zwłaszcza procesy społeczne. Ciekawy pomysł do rozwinięcia, choć ogólnie wizja zagłady nie uzyskała mojej (pełnej) aprobaty, a zarówno sposób ocalenia jak i jego pomysł dla mnie absurdalny i bez sensu.
Karol Maliszewski „Ostatnia poetka” – Co tu się odjebało to nie rozumiem. Oczywiście polityczna poprawność posunięta do granic absurdu (zabronione słowa, zachowania, ostracyzm społeczny dla nieogarniętych). Pojawiają się nazwiska Wencla i Świetlickiego. I serio chciałbym poczuć tę prześmiewczą ironię autora tylko to nie zadziałało. Po raz kolejny w tej antologii przekonuję się, że ekstrapolacja ówczesnych politycznych i kulturalnych smaczków ni cholery nie wytrzymuje próby czasu.
Cezary Domarus „Biała krew”- Jedno z bardziej wciągających. Sprawnie napisane, nawet zgodne z założeniami antologii. A opowiadanie jest o tym, że Japonia nas wykupiła, a Japonię Chiny. Ogólnie hibernacja jest karą za bezrobocie. Wszystko jest urynkowione, mamy wirtualną rzeczywistość zwaną „odbiciem”. Dostępne narkotyki wszelkich asortymentów. Dobrze się to czytało choć prawdę mówiąc pointa mi umknęła i gdzieś była uciekła.
Andrzej Ziemiański „Chłopaki, wszyscy idziecie do piekła” –Jak to Ziemiański – Bób, homar, włoszczyzna. Dlatego pewnie byłbym tym opowiadaniem w liceum zachwycony. Nie powiem – wizja przyszłości groteskowa, motyw z przepowiedniami i ogólną sytuacją międzynarodową mocno przereklamowany, a na końcu: hurra, hurra Polska znowu górą!
Marek Oramus „Siódme niebo” – Chińczycy zalali świat. Wymordowali 2/3 ludzkości by zapobiec zmianom klimatycznym, a wszystkiemu winny syty świat Zachodu, który nie potrafił zrezygnować z korzyści eksploatowania biedniejszych krajów. Spoko napisane, zupełnie nietrafione, ale bez też takiego zadęcia chociaż pod koniec mamy to! Czyli Polacy znów zbawcami ludzkości. Jest też wirtualna rzeczywistość i iluzje doskonałe.
Barnim Regalica (Tomasz Szczepański) „Et in Arcadia ego” – Łopatologicznie wyłożone poglądy autora, a nie wizja przyszłości. Polska jako Euroregion Nadwiślański. Dzielnice arabskie, afrykańskie, żydowskie enklawy, osadnictwo niemieckie, a rdzenni mieszkańcy warunkowani w szkołach żeby broń boże się nie buntować. Oczywiście wszystko co złe to przez Unię – narkotyki w barach, seksy w knajpach normalnie upadek i degrengolada. Jakie to mocno naciągane i wyraźnie antysemickie. Jedyne co autorowi udało się trafnie ocenić to łodzie z uchodźcami na Morzu Śródziemnym i słowo Murzyn, które było cenzurowane. I Unia tylko marzy, aby nas pozbawić tożsamości. Jakie to słabe było. Aha i oczywiście system edukacyjny jest szalenie opresyjny. Tak jakby teraz nie było zamordyzmu, tyle, że prawackiego.
Jacek Dukaj „Crux” – Dukaj to jednak jest klasa. Fajne opowiadanie, w którym w przyszłości nie trzeba pracować, bo nanotechnologia daje wszystko, a Polską rządzą panowie magnaci. Socjerzy to plebs, który mieszka na osiedlach – socjaliskach. Ma dochód gwarantowany – ćpa, chla, mnoży się na potęgę, a zarządzają tym plebsem tak zwani lepperzy (nawet Dukaj się nie powstrzymał). Wciągający opis miksu tradycji, nanotechnologii, świetne nawiązanie do pańszczyzny i rzezania panów szlachty w XXI wieku. Bo lud kiedyś się wkurwi i krew się poleje. I będzie to nano błękitna krew.
Jarosław Grzędowicz „Weekend w Spestreku” – Pod względem fabularnym ok. Mamy bohatera, mamy zagadkę, którą trzeba rozwiązać. Za to ideolo siadło Grzędowiczowi mocno. Mamy dwie Europy oczywiście lewacką i prawacką. A Spestreki to Specjalne Strefy Ekonomiczne – lewicowe enklawy, bolszewia, relikt komunizmu i postępu. Przymus bycia wegetarianinem, feminazistki bijące mężczyzn. Kastrowanie owych mężczyzn, nic nie można zrobić. Prawdziwi mężczyźni muszą się kryć. Wylało się tutaj Grzędowiczowi konkretnie i znów mieliśmy konglomerat lęków i fobii przed zgniłym zachodem. Mocno zgrzytało w zębach podczas czytania. I i jeszcze prawacka Europa to kraina mlekiem i miodem płynąca, gdzie wszystko załatwia chłopski rozum. Mokry sen Solidarnej Polski czy tam Konfederacji.
Daniel Odija „Spacer” – Wow! Będę taki tajemniczy, przedstawię garść informacji i przekłamań o UE, a niby pokażę upadłą ojczyznę. Jeżu jakie słabe i bez sensu to było. Dobrze, że krótkie.
Tomasz Piątek „Gówniarze” – Ech… Piątek nie zaimponował. Krótkie i co prawda może nawet zabawne, ale taki ograny pomysł, że szkoda gadać.
Edmund Wnuk – Lipiński „Struga czasu” – Ciekawy tekst. Przykład Magdy lekarki w 2050 roku. Urodzona w 2000 Polka jest tutaj modelowym przykładem jak może wyglądać jej życie w zglobalizowanym świecie, gdzie podróżuje się bez problemu po całej Europie. Nosi komórkę, ale maila sprawdza na kompie. Przeplatane domysłami o przyszłości Europy. Takie różne alternatywne wersje owej przyszłości. Bardzo fajnie napisane. Z takim socjologicznym pazurem.
Lech Jęczmyk „Oglądając – Lubię takie gdybania. Nawet jeśli są w stu procentach nietrafione. Taki przegląd przyszłej historii Polski i świata. I niestety też oczywiście widać tutaj strach przed tą złą Unią Europejską. Pan Lech nawet trafnie przewidział ogromną emigrację zarobkową, ale zupełnie nie trafił z demografią i polityką. Ciekawie się to czytało.
Zygmunt Bauman „5 przewidywań i mnóstwo zastrzeżeń.” – Wydaje mi się, że zrozumiałem zamiar autora wyprowadzenia historii Polski z od różnych systemów filozoficznych, politycznych i tak dalej. Ale ten tekst z mojej perspektywy to bełkot. Pan Zygmunt spłodził kilka kartek bez sensu.
Jadwiga Staniszkis „Podwójna pętla” – Totalnie odjechana wizja czerpania energii z ludzkich umysłów. Później dywagacje o Platonie i Arystotelesie. Szczerze – takie se. Ale też kilka ciekawych spostrzeżeń o zagrożeniach związanych z Internetem i potęgą wielkich korporacji.
Ryszard Kapuściński „Kultura narodowa w erze globalizacji” – Ot, takie dywagacje o Internecie, globalizacji, państwach w czasach nowożytnych, Kongresie Kultury Polskiej. A tekst, krótki, kończy się stwierdzeniem, że niby nasza kultura jest szalenie ważna dla świata i jako taka przetrwa wszelkie zmiany.
Stanisław Lem „Orzeł biały na tle nerwowym” – Krótka publicystyka Lema o tym, że bez sensu jest przewidywać przyszłość polityczną w XXI wieku. Jest o UE, jest o lękach, jest o Lepperze, który chyba naprawdę spędzał sen z powiek wielu ludziom. Ogólnie ciekawe spojrzenie na futurologię, a przecież kto jak kto, ale Lem ogarniał rzeczywistość w sposób bardzo przenikliwy. I nawet jego ostatni felieton przed śmiercią dotyczył braci Kaczyńskich i ich antyeuropejskich fobii. Należy o tym pamiętać. Lem czuł i wiedział, że prawicowe urojenia kiedyś doprowadzą ten kraj do niezbyt wesołego punktu.
A teraz czas na podsumowanko. Ta książka jest przykładem jak zebranie „tuzów” polskiej literatury fantastycznej (i nie tylko) może nie wypalić. Serio. Wydawałoby się, że tu może być hicior, a okazała się ta antologia (poza kilkoma tekstami) wysrywem antyunijnuych obaw i strachów. Jak to ten gender, LGBT zniszczy naszo, kochano Ojczyzne – Polskie. Dzisiaj po tylu latach można śmiało twierdzić, że to właśnie prawicowe wysrywy niszczą ten kraj, nieudolne rządy populistów i tak dalej. Ogólnie przebrnąłem, ale miałem zaledwie kilka chwil uniesień czytelniczych. Także szczerze – nie polecam. No chyba, że książkowym masochistom (takim jak ja).
P. S. Kurczę, ale tego Mickiewicza to bym sobie przeczytał. Tę jego powieść :(
DobraFanfikcja
charliethelibrarian
Barnim Regalica