Udało mi się skończyć trzecią część cyklu Hyperion/Cantos. Krótko będzie, bo obiecałem Wam zbiorczy wpis o wszystkich czterech książkach. Trzeciej części nie czytało mi się aż tak dobrze jak poprzednich dwóch. Może wynika to z przeciążenia tematyką, objętością, a może duże znaczenie miał fakt, że Simmons w książce poszedł w bardziej przygodową konwencję. Niemal cała książka to opis wędrówki po planetach byłej Hegemonii, walki ze złowrogim Paxem i nieznanymi siłami Ciemności (oczywiście ja sobie tak te siły nazwałem).
Akcja dzieje się ponad dwieście lat po wydarzeniach opisanych w Hyperionie i Upadku Hyperiona. Kosmos zasiedlony przez ludzi wygląda inaczej niż za czasów Hegemonii. Nie będę się rozpisywał. Napiszę Wam tylko o moim największym rozczarowaniu, które mię spotkało w Endymionie. Otóż brak jest owego opisu światów. Zaledwie napomknienia o losach ludzkiej cywilizacji po Upadku i zamknięciu portali, a przecież Simmons tak świetnie kreślił swoje wizje w dwóch poprzednich książkach. Why Dan? Dlaczego porzuciłeś ten sposób narracji na rzecz napakowanej akcją przygodówki… Trochę mi smutno, ale to tylko moje refleksje. Mimo braku tej bardzo ważnej rzeczy to wciąż historia jest na tyle wciągająca i interesująca, że bardzo chciałem książkę skończyć. I ją skończyłem. A ostanie strony połykałem. Czyli Simmons wciąż wciąga…
Agnes
charliethelibrarian
Agnieszka
charliethelibrarian