Ahoj marynarze i marynarki (źle to brzmi wiem, ale co ja poradzę :D). Dzisiaj będzie o pewnym klasyku, którego bardzo lubię, i którego książki czytałem i nawet niektóre opisałem na tym blogu. Tutaj albo tutaj. Opowiem Wam o o jednej jego książce, które zasiała pewien pomył mocno wykorzystany w popkulturze (najczęściej w filmie).

Będzie o klasyku! Będzie krótko i może niezbyt pochlebnie czy też merytorycznie. Nic na to nie poradzę. „Władcy marionetek” to książka, która zestarzała się, i to zestarzała się niezbyt ładnie. Wizja świata w roku 2007 (czyli mamy do czynienia z wizją przyszłości, która odeszła już do przeszłości) to świat po wojnie atomowej, w którym USA wciąż zmagają się z komunistami, ludzie podbijają kosmos, ale idzie im to niezgrabnie, narkotyki poprawiające koncentrację i siłę są legalne. Można sobie pojeździć lub polatać samochodem (minęło już 12 lat i wciąż nie ma latających samochodów), jest broń energetyczna, małżeństwa to kontrakty, które można przedłużać, a mimo to społeczeństwo obyczajowo nie różni się niczym od tego z lat pięćdziesiątych. Co widać w tekstach rzucanych przez agenta Sama (głównego bohatera) i pozostałe postaci.

Okładka kolejnego wydania. Źródło:
http://www.isfdb.org/wiki/images/5/54/THPPPTMSTR1953.jpg

Pomysł Heinleina o inwazji obcych, którzy mają postać obrzydliwych robali przyssanych do ciała człowieka i przejmujących kontrolę nad nosicielem w 1951 był na pewno bardzo orzeźwiający i nowatorski. Wydaje mi się, że przed pomysłem Heinleina formą przejmowania ciała człowieka znaną w literaturze były opętania przez demony lub zamiana osobowości (dr Jekyll i Mr Hyde). Heinlein opętaniu nada nowy ton, który mocno odcisnął się na całej literaturze science i fiction, a także komiksach i filmach. Ogólnie na całej popkulturze, czego przykładem jest słynna Inwazja porywaczy ciał.

Zapowiedź filmu z 1978

Ogólnie czytając książkę wszystko mi zgrzytało, główny bohater, który jest prostakiem i chamem, jego ukochana, która raz jest silną niezależną kobietą, by po chwili przerodzić się w pozbawioną krztyny inteligencji trzpiotkę, a poza tym moment, w którym robale są ujawnione światu sprawia, że wszyscy muszą chodzić nadzy do pasa (kobiety w stanikach lub bez wywołuje to szereg niewybrednych komentarzy Sama), później już zupełnie nago, bowiem robale (przypominające obrzydliwe ślimaki) znalazły miejsce na zagnieżdżenie się w intymnych rejonach co powoduje, że każdy ubrany człowiek automatycznie jest rozstrzeliwany. Dodam, że wszystko to miało posmak jakiejś taniej, sensacyjnej powieści erotycznej napisanej w duchu pruderyjnej Ameryki lat czterdziestych, gdzie każda wzmianka o nagości wywoływała skandal i zgorszenie.

Co ciekawe robale czy też ślimory w rozmowie ze Starcem (szef Sama) czy też Samem twierdzą, że niosą ludzkości pokój, jedność w zespoleniu jako jeden umysł, brak wojen i współpracę. Utopijna wizja jest konfrontowana z ich postępowaniem, które polega na zamęczeniu na śmierć nosicieli, nie dbaniu o pożywienie, higienę, doprowadzaniu ludzi do stanu śmierci głodowej.

Wydaje mi się też, że tłumaczenie z 1991 roku jest zbyt łagodne (obyczajowo) niż wersja oryginalna, której odbiór w anglojęzycznym internecie jest zupełnie inny niż mój – to znaczy znacznie bardziej pozytywny, ale też ze względu na wulgarność angielskiej wersji (to są moje przypuszczenia). Chciałbym znaleźć kiedyś czas, aby porównać oryginał z tłumaczeniem, ale zaprawdę powiadam Wam nie wiem czy dam radę.

A może małe spotkanko z Obcym sam na sam :D

Jak lubię Heinleina to Władcy marionetek nie wydają mi się książką, którą bym polecił jako klasyka wartego przeczytania. To książka dla maniaków, którzy czytują wszystko z tak zwanej złotej ery (chyba do nich należę) i ludzi, którzy lubią porównywać co się zmieniło, a co nie lub dla ludzi lubiących znać źródła pewnych pomysłów i idei (też chyba do nich należę).

Wiem również, że Obcy obejmujący władzę nad ludźmi często uznawani są za metaforę komunistów, którzy władają umysłami, stąd pewnie entuzjastyczne przyjęcie powieści w Polsce. Została wydana jako tak zwana klubówka w 1986 przez polski fandom. Co nie zmienia faktu, że mamy już 2019 rok i zupełnie inne zagrożenia.

Trailer zapowiada smakowity kąek.

P. S. Nakręcono mnóstwo filmów bazujących na pomyśle, ale też w roku 1994 powstał film będący adaptacją książki. Nosił on ten sam tytuł co książka i grał w nim Donald Sutherland (wydaje mi się to zamierzonym puszczeniem oczka do fanów Inwazji porywaczy ciał). Filmu nie oglądałem, ale może kiedyś nadrobię.

Comments (3)

  1. Pingback: Kir Bułyczow "Ludzie jak ludzie" | Blog Charliego Bibliotekarza

  2. Odpowiedz

    Nie należę do ludzi, którzy z chęcią przeczytają klasyki, które zestarzały się źle, ale należę do ludzi, którzy z chęcią przeczytają artykuł o tym, dlaczego są klasykami, tudzież gdzie i kiedy pewne motywy miały początki, tak więc jak zawsze dzięki za wpis :). A inna sprawa techniczna – nie wyświetlają mi się u mnie komentarze do Twoich wpisów. Wtf, że tak powiem kolokwialnie?

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.