Dzień dobry wieczór! Czy nie macie wrażenia, że świat chyli się ku upadkowi, a Wy nie jesteście w stanie nic z tym zrobić? Czy snujecie sobie wizje przyszłości zarówno tej Waszej osobistej jak i tej rozleglejszej przeznaczonej dla całej ludzkości? Robicie tak? Czy może raczej nie interesuje Was żadna przyszłość tylko doraźne tu i teraz? Jakkolwiek robicie ja się nie wtrącam.
Dlaczego tak zaczynam? Ponieważ odgrzebałem ze swojej półki egzemplarz, który gdzieś tam kupiony został przy okazji. I egzemplarz ten to pierwsze wydanie dość słynnego cyklu „Wizje alternatywne…”, cyklu znanego wśród fanów polskiej literatury spod znaku płaszcza i… tfu! oczywiście, że spod znaku science and fiction.
Słowo wstępne Wojciecha Sedeńki (chyba nazwisko się tak odmienia) precyzuje skąd pomysł, jak powstał i kogo udało mu się namówić na napisanie opowiadania do antologii „na gorąco”. W 1990 roku w Polsce się działo dużo i dużo się zmieniało. Sedeńko pisze, że nadszedł czas na antologię, która pokaże, w którym kierunku zmierza polska fantastyka… Czy po prawie trzydziestu latach od wydania tej „na bieżąco” stworzonej antologii faktycznie wizje co do kierunku zmierzania się sprawdziły? Napiszę, krótko o każdym opowiadaniu, ale na pewno Wam nie odpowiem na to pytanie.
Jacek Inglot „Quietus i chrześcijanie” – opowiadanie dziejące się w alternatywnej rzeczywistości, w której chrześcijaństwo nie zostało religią panującą, a Rzym rozlał się na tereny słowiańskie. Opowiadanie zostało przez pana Jacka rozwinięte w pełnoprawną powieść „Quietus”, o której możecie przeczytać w tym wpisie. Ogólnie z racji tego, że nie jest to political fiction to czyta się je bardzo dobrze. A postać prywatnego detektywa w stolicy prowincji Wenedów Calisji jest bardzo ciekawa i podobała mi się wizja multikulturowego cesarstwa rzymskiego, w którym każdy lud (oczywiście w momencie, gdy zostaje podbity przez legiony) zachowuje swoją kulturę, swoich bogów, którzy dołączają do panteonu bogów rzymskich. Mniej mi się podobało trochę nachalne przesłanie związane z chrześcijaństwem, ale to już moje osobiste wycieczki.
Eugeniusz Dębski „Manipulacja Poncjusza Piłata” – nie przemawiają do mnie takie zabawy literaturą. One mogą się udać tylko kilka razy w historii i takim przykładem jest „Mistrz i Małgorzata” zresztą przytaczany w tym krótkim opowiadanku. Chociaż pomysł o potędze kłamstwa i tego, że nie dojdziemy nigdy do prawdy zwłaszcza tej związanej z powstaniem jednej z największych religii na świecie jest bardzo ciekawy.
Eugeniusz Dębski „Prywatny statek z Planety Ziemia” – zaprawiona mocną goryczą wizja społeczeństwa po wojnie (nie wiemy jakiej), w którym ludzie gonią za mitycznymi punktami statusu materialnego i ciułają każdy grosz, żeby po prostu mieć więcej. Satyra na społeczeństwo konsumpcyjne i smutna opowieść o ludziach, którzy nienawidzą nauki i myślą tylko o przyziemnych sprawach… A tytuł opowiadania odnosi się (tak mi się wydaje przynajmniej), do możliwości wewnętrznej emigracji człowieka, który nie zgadza się na takie życie…
Ryszard Głowacki, Lilianna Witkowska – Wawer „Wszystka trawa zielona” – opowiadanie o zanieczyszczeniu środowiska. Napisane przed prawie trzydziestu laty. Przerażające jest to, że jest tak bardzo aktualne… Katastroficzna wizja, ale nie w klimacie gwałtownej apokalipsy tylko powolnych zmian, które się dzieją…
Romuald Pawlak „Koniec ery głodu” – czarny humor, sarkazm i ironia. Jak rozwiązać problem przeludnienia? Jak naprawić społeczeństwo? Jak poradzić sobie z głodem, ubóstwem i zanieczyszczeniem środowiska? Pawlak w świetnym opowiadaniu wyśmiewa i trochę straszy szalonym pomysłem… Czytało się bardzo dobrze.
Andrzej Sapkowski „Muzykanci” – nie będę tego ukrywał przed Wami – uważam to opowiadanie za najlepsze opowiadanie Sapkowskiego. Nie tylko dlatego, że jest o kotach, ale dlatego, że jest tak plastyczne, mocne, okrutne i opisujące bezmiar ludzkiej głupoty i brutalności względem zwierząt, że dreszcze przechodzą. Absolutnie i bezapelacyjnie najlepsze opowiadanie w tej antologii, które po trzydziestu latach czyta się znakomicie z gęsią skórką i przerażeniem. Powinni to cały czas wyciągać na wierzch i wciskać do każdej antologii. Opowiadanie znałem już wcześniej, ale i tak za każdym razem chwyta za serducho.
Andrzej Zimniak „Kochanek Chimery” – trochę przekombinowane, ale za to ze świetnym pomysłem na inwigilację, wykrywanie zbrodni oraz kontrolę nad społeczeństwem. Trochę taki „Raport mniejszości” tylko przy użyciu hipnozy, telewizora i fal mózgowych. Ogólnie całkiem zgrabne lecz mocno tajemnicze.
Jarosław „Jeremiasz” Grzędowicz „Śmierć Szczurołapa” – ciekawe opowiadanie zwłaszcza w tej części dotyczącej SYTEJ ZJEDNOCZONEJ EUROPY i uchodźcy z Armenii. Dynamiczne, pełne akcji, człek się trochę uśmiechnął, gdy sobie pomyślał o armii szczurów szykujących się na podbój świata. Z drugiej strony to są bardzo inteligentne stworzenia…
Krzysztof Kochański „Wewnątrz” – świat po apokalipsie. Bardzo dziwnej, ale związanej z ekologią i niszczeniem środowiska. Składnie napisane z interesującym pomysłem, który powinien dać ludziom do myślenia, ale nie sądzą, żeby tak się stało.
Marek Hemerling „Wyrzutek” – mroczna, mocno pogmatwana wizja świata pełnego przemocy, mutantów i wszechwładnego Konsorcjum, a główny bohater jest mocno irytujący. Opowiadanko przypominało trochę scenariusz gry komputerowej z końcówki lat osiemdziesiątych. Nie czytało się źle, ale szczególnie dobrze też nie.
Mirosław Piotr Jabłoński „Duch Czasu” – jeden wielki bluzg i swobodny strumień świadomości okraszony łaciną (nie tylko podwórkową), zabawnymi fragmentami i wyuzdanymi scenami seksu we wszelkich jego odmianach i konfiguracjach. Przekombinowane i chyba raczej pozbawione sensu, albo ja się tam nie dopatrzyłem owego.
Rafał A. Ziemkiewicz „Szosa na Zaleszczyki” – jetem w kropce, bo przecież Ziemkiewicza nikomu przedstawiać nie muszę, ale się zastanawiam czy to dlatego, że wszyscy znają jego twórczość związaną z science and fiction choć w przypadku „Szosy…” bardziej mowa jest o political fiction. Czy prędzej znacie go z tak zwanego „riserczu ziemkiewiczowskiego” i jego konta na Twitterze. Jedno Wam powiem jakkolwiek by to nie brzmiało to opowiadanie „Szosa…” bardzo lubię. Czyta mi się dobrze, nawet jeśli czasem czuję takie podskórny dreszcz i świadomość, że w świetle dalszej działalności publicystycznej i dziennikarskiej pana Rafała, opowiadanie nie było li tylko swobodną grą wyobraźni, ale mogło być projekcją lęków i strachów. Nie zmienia to faktu, że lubię je za ostry, cięty humor balansujący na krawędzi dobrego smaku, a także pokazanie mechanizmów medialnych. Momentami jest mocno prostackie, ale można to zrzucić na karb lat dziewięćdziesiątych i ówczesne poczucie wrażliwości.
Jak się trzyma antologia po trzydziestu latach? Może trochę jak ta nasza Polska – sfiksowana na punkcie jednej religii, wciąż po omacku szukająca swojej drogi, ale ta droga może biec różnymi kierunkami i wielu ludzi tego nie dostrzega. Ogólnie jest w miarę czytliwa, ale tylko w tych miejscach, gdzie autorzy nie bawili się w religijne konotacje i nawiązania (oprócz Inglota, bo to opowiadanko jest bardzo dobre), nachalne politykowanie i umoralnianie, a także nazbyt wydumane zabawy literaturą. Ogromny plus za notki biograficzne przed każdym opowiadaniem.
Czy polska fantastyka poszła do przodu (mam na myśli progres) od czasu ukazania się”Wizji alternatywnych” – uważam, że tak i to zdecydowanie, a antologia ta niech będzie swoistą rzeczy pamiątką. Polecam jeśli ktoś lubi trochę poczytać starsze materiały.
piotr (zacofany.w.lekturze)
charliethelibrarian
DobraFanfikcja
charliethelibrarian
Pingback: „Wizje alternatywne 3. Antologia polskiej fantastyki” – Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: „Wizje alternatywne 4. Antologia polskiej fantastyki” – Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: Antologia „Wizje alternatywne 5. 12 gniewnych prekognitów” – Blog Charliego Bibliotekarza