Taka retro rakietka idealnie pasuje tutaj. Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/AW9jMKzyraNp7J453zNtSyfG-tik8eCIkjB6omzH4BPJ71-TLW9zqcg/

Ahoj czytelnicy moi drodzy. Przepraszam za nieobecność i jedynie pozostaje mi powiedzieć, że kolejna moja obietnica legła w gruzach i znów z tych gruzów powoli staram się wygrzebać. Dlatego będzie o książce, którą przeczytałem już ponad osiem miesięcy temu, ale zapomniałem praktycznie co w niej było i przeczytałem teraz znów. Dziwne to może, ale jakoś tak mnie naszło, że może lepiej Wam będzie opowiedzieć coś co mam w głowie na świeżo.

Tak wygląda okładka książki.

Dawno, dawno temu Wydawnictwo Poznańskie wypuszczało na rynek książki polskiej serię science and fiction, której znak graficzny możecie sobie zobaczyć poniżej. Nic więc dziwnego, że czytacze bardzo szybko ochrzcili tę serię nazwą „Serii ze słoneczkiem”. Mam trochę książek z tej serii, dlatego też od czasu do czasu sięgnę po jakąś książkę z tej serii.

Dzisiaj będzie o antologii szczególnej, bo „Ludzie i gwiazdy” to antologia opowiadań fantastycznonaukowych pisarzy Krajów Demokracji Ludowej czyli tak zwanych demoludów. Przyznam się szczerze, że sięgnąłem  po tę książkę tylko dla tego podtytułu, bom ciekaw był co też ci pisarze z demoludów wysmarowali.

Ano wysmarowali całkiem nieźle, zwłaszcza, że przecież kraje socjalistyczne miały swoich uznanych pisarzy. W przedmowie wymieniani są Strugaccy, jest Lem, ale głównie pan Czesław Chruszczewski i Jerzy Kaczmarek skoncentrowali się na mało znanych i raczej nie tłumaczonych pisarzach z Czech, Rumunii, Węgier, Bułgarii i tak dalej i tak dalej.

Jakaś artystyczna wizja science and fiction z lat 70 :)

Przyznam się Wam do czegoś – otóż drugi raz książkę tę czytało mi się znacznie lepiej niż to pamiętam za pierwszym razem. Nie wiem, może byłem lepiej przygotowany, bo w sumie raz to przeszedłem. Z drugiej strony przeraża mnie to, że po zaledwie kilku miesiącach nic prawie już nie pamiętałem. Oczywiście w trakcie czytanie przypomniałem sobie zarys fabuły, czy też zakończenie, ale proces czytania przypomniał mi raczej odgrzebywanie książki sprzed lat wielu niż takiej, którą czytałem niedawno.

Dzisiaj dominować będą retro rakietki. Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/438326976205135492/

Zacznę od tego, że chciałbym opisać pokrótce wszystkie opowiadania. Jedne dłużej, inne krócej. Dawno tego nie robiłem i postanowiłem, że będzie to dobre ćwiczenie dla mnie, a dla Was moi drodzy Czytelnicy okazja żeby się zanudzić.

Dymitr Bilenkin „Ciśnienie życia” – surowe, proste w formie opowiadanie o tym, że czasem pewna cecha naszego organizmu, która przeszkadza nam w życiu na Ziemi może się okazać zbawienną mutacją pozwalającą przetrwać w trudnych warunkach. Bilenkin Dymitr to pisarz sowiecki, którego niektóre opowiadania były drukowane w czasopiśmie „Problemy” oraz w antologii „Kroki nieznane”. Ukazało się też kilka zbiorów jego opowiadań, niestety raczej teraz zapomnianych

I kolejna rakieta. Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/AUFxZ1vWLoaItG-UqwusPzkBYrhv8IwARoBAz0sqm24o59kT_wussUg/

Kirył Bułyczow „Chatka” – Bułyczowa chyba Wam przedstawiać nie trzeba. Tym razem w tej antologii krótkie opowiadania o rozbitku ze statku kosmicznego, który musi zmierzyć się z nieznaną planetą i uratować towarzyszy podróży. Momentami zabawne, mające swój urok i całkiem interesujące.

Czesław Chruszczewski „Drzewo Nie-Drzewo” – trochę zagmatwane, trochę bez puenty opowiadanie o tajemniczym przybyszu z Kosmosu, a który nie wiadomo czego chce. Czesław Chruszczewski okazał się być płodnym pisarzem i autorem wielu słuchowisk radiowych, a ja Wam powiadam, że pierwszy raz o nim przeczytałem. To spotkanie z jego twórczością szczególnie mnie nie zachęciło, ale może kiedyś dam mu szansę.

Bardzo ładna ilustracja. Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/564427765783525830

Vladimir Colin „ W zamkniętym kręgu” – króciutkie opowiadanie o paradoksie czasowym i problemach jakie może powodować miłość w continuum czasoprzestrzennym. Ogólnie całkiem nieźle chociaż trochę takie poślizganie się po temacie. Colin to rumuński pisarz, którego raczej nie uświadczymy na polskim rynku.

Jozsef Cserna „Przeszczep mózgu” – opowiadanko o tematyce, która wydawałoby się należy do pomysłów rodem ze starej fantastyki naukowej i ewentualnie do jakiegoś horroru. A tu okazuje się, że lekarze i naukowcy na serio rozważają taką operację:

http://businessinsider.com.pl/technologie/nauka/pierwszy-na-swiecie-przeszczep-glowy/v5bc667

To opowiadanie akurat jest dość zaangażowane ideologicznie – mamy prawicowego dyktatora, który ulega wypadkowi, a najlepszy neurochrirug w kraju ma poglądy skrajnie lewicowe i nawet należy do konspiracji. Nic więc dziwnego, że przychodzi mu do głowy szalony pomysł związany z przeszczepem mózgu… Czy mu się uda, tego Wam nie zdradzę, ale zdradzę Wam, że niechlujstwo Wydawnictwa Poznańskiego sprzed czterdziestu lat doprowadziło mnie do wybuchów autentycznej złości. Otóż podczas czytania opowiadania natrafiałem co i rusz na niezadrukowane strony! Jestem tylko skromnym bibliotekarzem, żadnym jasnowidzem więc nic dziwnego, że akcja opowiadania (całkiem sympatycznego) była dla mnie szalenie poszatkowana i po części niezrozumiała. Cserna to pisarz węgierski, którego za dużo nie przetłumaczono w Polandzie.

Takie cuda Panie złoty!

Gyula Fekete „Niszczyciele maszyn” – świetne opowiadanie o algorytmach komputerowych, które będą oceniać ludzi na podstawie wszelkich możliwych danych. I co będzie w przypadku, gdy te komputery czy też maszyny liczące zaczną się mylić – czy też wystawiać kiepskie oceny i kiepskie prognozy. Jak myślicie? Jak zareagują ludzie? Gyula Fekete to pisarz węgierski znany raczej z innej twórczości prozatorskiej niż tej związanej z fantastyką naukową.

Takie astronautki będą walczyć o dobro i sprawiedliwość w kosmosie.

Konrad Fiałkowski „ Szansa śmierci” – bardzo ciekawe opowiadanie, w którym to ludzkość zdobywa kosmos wysyłając w przestrzeń rakiety, w których głównym komputerem jest przetransferowana osobowość ochotnika. Tak zwane automaty czy też mnemokopie podróżują setki lat, by dotrzeć do celu i zbadać go. Ale co się stanie jeśli jednocześnie na pokładzie rakiety znajdzie się mnemokopia i jej „oryginał”. Kto będzie oryginałem a kto kopią? Jak postąpi wszechmocna maszyna wobec nieudałego i ograniczonego bytu jakim jest skórzany worek wypełniony wodą, flakami i kośćmi a dumnie nazywający siebie człowiekiem? Konrad Fiałkowski to polski pisarz, którego nazwisko również po raz pierwszy poznałem dzięki tej antologii.

Ogromna maszyna licząca. Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/373728469064544360/

Gyula Hernadi „Sodoma i Gomora” – jak dla mnie najciekawsze, mocno zabawne i ironiczne opowiadanie, w którym mamy przedstawione sześć wersji historii dwóch miast zrównanych z ziemią przez Gniew Pana. Dobrze się to czyta, a niektóre fragmenty są po prostu przecudowne. Gyula to węgierski pisarz, który niestety nie zagościł (chyba) szerzej w świadomości polskiego czytelnika.

Hobana Ion „Ludzie i gwiazdy” – opowiadanie, które dało tytuł całej antologii. Dotyczy dokładnie tego co w tytule. Mamy opowieść o ludziach i ich próbie podboju gwiazd. Jak zachowają się ci, którzy postanowili wyruszyć w przestrzeń kosmiczną? Czy ulegną przesądom i strachowi, czy załamią się psychicznie? Czy dotrą do celu? Dobre klasyczne opowiadanie o podróży kosmicznej, podczas, której wiele może się zdarzyć. Hoban to pisarz rumuński, który jak informuje nas notka biograficzna przesłał swoje opowiadanie bezpośrednio do twórców antologii.

Czy tak będzie wyglądała marsjańska turystyka? Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/303922674836956140/

Stanisław Lem „Ananke” – no Lema to Wam chyba nie muszę przedstawiać. A „Ananke” to opowiadanie poświęcone maszynom, komputerom i tak zwanemu czynnikowi ludzkiemu. Jednym z głównych bohaterów i to mocno negatywnym jest również planeta Mars, którą poznajemy oczyma świetnie znanego czytelnikom Lema – pilota Pirxa. Wciągające, poruszające wiele tropów i zagadnień opowiadanie, z którego można wiele się dowiedzieć. Wiecie, że kiedyś nie lubiłem Pirxa? I do tej pory uważam, że ten kto go wciągnął na listę lektur szóstej klasy był i jest idiotą. To nie są opowiadania dla dzieciaków. Co z tego, że mamy tam kosmos, rakiety i przygody. To wszystko jest głębokie, filozoficzne i przesycone pewnego rodzaju pesymizmem jeśli chodzi o człowieka i jego zdolności do podbicia kosmosu. Ja z tego nic nie rozumiałem w podstawówce. I na długie lata zniecięciło mnie to do twórczości Lema.

Josef Nesvabda „Anioł sądu ostatecznego” – krótkie opowiadanie, ale za to z ciekawym pomysłem poszukiwania swojej rodzinnej planety. Dotyka też problemu tchórzostwa w kosmosie i tego, że ludzkość musi opuścić swój matecznik jeśli chce przetrwać jako gatunek… Czeski pisarz, który również nie za bardzo jest znany w Polsce.

Lećmy w kosmos! Tam musi być jakaś cywilizacja! Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/483574078725381733/

Rolf Schneider „Przymusowe lądowanie” – dobre opowiadanie o nieźle pokręconym zakończeniu i całkiem odjechanym pomyśle. Podobała mi się formuła raportu składanego przez jednego z członków załogi. Może trochę momentami przekombinowane, ale nie jest naprawdę źle. Schneider to pisarz niemiecki (ale wtedy pochodził z kraju tych „dobrych” i „naszych” Niemców).

Swetosław Sławczew „Głos, który cię wzywa” – studium szaleństwa człowieka, który natyka się na coś zupełnie nieznanego i niemożliwego do ogarnięcia umysłem, ale jednak stara się walczyć z niepojętym. Tym razem mamy do czynienia z pisarzem bułgarskim, który podobnie jak większość występujących tutaj autorów nie zagrzał miejsca w świadomości czytelniczej Polaków.

Ku Marsu! Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/110830840800516990/

Arkadij i Borys Strugaccy „O wędrowcach i podróżnikach” – kameralne opowiadanko, w którym stykamy się z problemem kontaktu z obcą cywilizacją i tego, że możemy w ogóle nie zrozumieć intencji kosmicznych towarzyszy, albo możemy zostać potraktowani jako ciekawy okaz lokalnej fauny, tak jak my traktujemy ziemskie stworzenia. Strugackich Wam chyba nie muszę przedstawiać.

Aleksander Szalimow „Dziwny świat” – kolejne opowiadania dotyczące spotkania z nieznanym i ograniczeń jakimi dysponują ludzie. Zarówno jeśli chodzi o możliwości technologiczne jak i zdolności poznawczo – badawcze. Tak mało rozumiemy i tak mało wiemy, a pożądamy jeszcze więcej wiedzy, jeszcze więcej informacji. Szalimow to sowiecki pisarz, który sporo się napisał, ale za bardzo nie jest u nas kojarzony.

Chciałbym dożyć dni będzie sobie można na Marsa polecieć ot tak! Źródło: https://pl.pinterest.com/pin/78953799688460919/

Paweł Weżinow „Błękitne motyle” – świetne opowiadanie o Obcych, których napotykają na swej drodze dwaj astronauci. Bardzo klasyczne jeśli chodzi o sposób przedstawienia obcych lecz ma w sobie pewien urok związany z opisem tego jak przedstawia się konstrukcja społeczna obcej cywilizacji. Weżinow Paweł to podobnież najwybitniejszy pisarz bułgarski, niestety przyznam się bez bicia, że nic nie kojarzę.

Uff…. doszliśmy do końca. Chcecie garsteczkę przemyśleń? A zresztą po cóż ja się Was pytam jak i tak napiszę. Antologia ma już swoje lata, pisarze w momencie publikacji antologii mieli swoje lata, pewnie ich opowiadania również. I to czuć, czuć ten troszkę taki kurz osiadły na smukłych rakietach, czuć ów zwietrzały powiew optymizmu jeśli chodzi o rozwój nauki, która ma wyzwolić nas na zawsze od łez, bólu i cierpienia i przynieść samo dobro. Ogólnie zbiorek jak najbardziej na plus, ale trzeba się troszkę przełamać, bo aż takiej czystej przyjemności z lektury nie osiągniemy.

Zresztą antologia opowiadań z demoludów nie odstaje tak bardzo od ogólnoświatowych trendów w ówczesnej fantastyce naukowej. Może opowiadania są trochę siermiężne jeśli chodzi o styl, ale pomysł i idee jak najbardziej ciekawe. Nawet nie ma aż takiej nachalnej propagandy. Ja tam jestem zadowolony.

Comments (15)

  1. Odpowiedz

    Zaintrygowałeś mnie. Jeśli kiedyś napotkam (szansę raczej marne, ale można pomarzyć), to na pewno sięgnę, bo niestraszne mi nawet białe kartki. Zwłaszcza, że niedługo mi się szykuje wyprawa do antykwariatu :D

  2. Rob

    Odpowiedz

    pan chruszczewski ma/miał (nie wiem czy żyje) swój specyficzny styl pod tym względem był oryginałem który nie każdemu podchodził aczkolwiek jeśli brać to jako scenopisy słuchowisk to stają się łatwiejsze do ogarnięcia pan fijałkowski to z kolei też w pewnym sensie klasyk naszej SF choć jak widzę zapomniany już :) ten zbiór czytałem i z tego co pamiętam miał on swój nazwijmy ciąg dalszy z całkiem fajnymi opowiadaniami w tym jednym który jak mniemam posłużył za kanwę klasyka polskiego złego filmu czyli „Klątwa Doliny Węży ” (tak przypuszczam bo treść jest nie mal identyczna ) :)

    • Odpowiedz

      Fijałkowskiego w ogóle nie kojarzyłem, ale może nadrobię, bo przecież podwaliny trzeba znać. Akurat teraz skończyłem Żwikiewicza „Drugą jesień” i szczerze mówiąc jestem bardzo rozczarowany tą książką. A „Klątwę….’ kojarzę tylko z „recenzji” Miecia Mietczyńskiego z Youtube.

  3. Odpowiedz

    Mam to samo z tym totalnym brakiem pamięci… chyba za dużo informacji i bodźców dookoła nas :). Ile razy ktoś mi mówi o jakiejś książce, którą zdecydowanie czytałam, ale kompletnie nie pamiętam ani o czym była ani moich wrażeń… :/ Jakby może człowiek parę razy przeczytał, to by coś z tego było, ale tyle książek w ogóle nieprzeczytanych czeka w kolejce, że szkoda czasu na czytanie parokrotne (no, może poza naprawdę wybitnymi książkami)

  4. Odpowiedz

    Wychowałem się na literaturze sf pisarzy anglojęzycznych. Miałem złe wspomnienia z Lema z przymusowej lektury jego Bajek robotów. Anatologie demoludów po jakimś czasie unikałem. Do dziś nie rozumiem dlaczego „my” nudziliśmy, a ci „wstrętni kapitaliści” potrafili wciągnąć w akcje swoich powieści czy opowiadań. Po latach miałem okazję poznać duet Borunia i Trepkę, bardzo sympatycznych (już) mocno dojrzałych panów. Dopiero po krótkiej z nimi rozmowie, sięgnąłem po ich książki (zacząłem od ich wspólnej trylogii). Zanim się zestarzałem polubiłem jedynie Zajdla, Górską (choć z tego co pamiętam, popełniła raptem dwie powieści fantastyczne) i Fijałkowskiego. Snerga-Wiśniewskiego poznałem nieco później. Napisałem o tym, bo zwróciłem uwagę, że miałeś problemy podczas pierwszej lektury. Sam później przeczytałem książki piór Deotymy, Buyno-Arctowej, Grabińskiego itd. Do Lema przekonywał mnie kumpel, który miał odwrotny problem – on wychował się na polskiej fantastyce (głównie Lem) i miał problem z anglojęzycznymi hyhy Prawie mnie przekonał i przez lata zbierałem po antykwariatach książki Lema… ale dopiero durny film Solaris Soderbergha (a nie Tarkowskiego) przekonał mnie, by sięgnąć i wpadłem :D Swoją drogą z demoludów olbrzymim zaskoczeniem byli dla mnie Strugaccy, po których sięgnąłem po Stalkerze. Podczas lektury ich książek, rzadko „widziałem” spuściznę ludzi wschodu.
    A wracając – teraz żałuję, że pozbyłem się tej antologii o której napisałeś wcześniej jej nie przeczytawszy ;]

    • Odpowiedz

      Widzę, że z Lemem mieliśmy podobne doświadczenia – „Bajki robotów” sprawiły, że zupełnie nie chciałem czytać Lema, chociaż też byłem namawiany wielokrotnie. Dopiero tak na dobrą sprawę w ciągu ostatnich kilku lat zacząłem nadrabiać zaległości. Strugackich czytałem więcej nastolatkiem będąc. A zbiór jak pisałem wywołał u mnie pozytywne emocje.

  5. Pingback: "Uskok w czasie: antologia opowiadań fantastycznonaukowych pisarzy rumuńskich" | Blog Charliego Bibliotekarza

  6. Jarek

    Odpowiedz

    Z Fialkowskim był taki numer, że wydawali mu za komuny co tylko spłodził i to w dużych ilościach. Myślę że nawet więcej od Lema. Było to trochę dziwne bo aż takim geniuszem nie był, ale kiedyś kupowało się wszystko więc i to schodziło.
    Po latach dowiedziałem się, że podobno pan był mocno umocowany partyjnie i stąd to wszystko. Trochę to niskie, zwłaszcza że pan był profesorem cybernetyki i na chleb raczej mu wystarczało. Ale skończył się razem z komuną. Rynek zweryfikował.

  7. Jacek

    Odpowiedz

    „Wolny rynek z założenia prowadzi do dominacji tego, co tanie i tandetne, po niskich cenach i w dużych ilościach, nad tym, co drogie, pracochłonne, solidne i ekskluzywne.”

  8. Julian

    Odpowiedz

    Co do drugiej ilustracji z rakietą: rakieta jako taka jest fantastyczna w stylu prawie Juliusza Verne. Natomiast pozostałe przyszłościowe elementy są całkiem współczesne (artyście): śmigłowce coś tam dowożące do tego międzygwiezdnego pocisku to wczesny model dwuwirnikowego śmigłowca firmy Piasecki (późniejszy Boeing-Vertol).

Skomentuj charliethelibrarian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.