Dobry wieczór kochani. Piszę do Was żeby się przed Wami choć trochę ukorzyć, bo cóż się stało z moją obietnicą częstszego pisania? Ano nie została dotrzymana. Może zrobiłem się trochę aktywniejszy na fejsiku, ale to i tak wciąż za mało! Mało, mało i mało! Trochę to dziwne, bo przecież lubię sobie skrobać tutaj te marne słowa (które później okazują się przydatne jeśli chodzi o sięganie po wspomnienia co do przeczytanych książek).
Będzie dzisiaj o antologii, która jak dla mnie okazała się strzałem w dziesiątkę. „Legendy polskie” to zbiorek sześciu opowiadań, w których to pisarze i pisarka wzięli na warsztat szeroko pojęte polskie legendy z dawnych czasów i dawnych lat.
Sześć opowiadań sześć mniej lub bardziej świeżych spojrzeń na nasze legendy przecudowne.
Mecenat. Z czym Wam kojarzy się to słowo moi drodzy Czytelnicy? Mam nadzieję, że z opieką finansową bogatych i przebogatych miłośników sztuki nad owej sztuki twórcami, bo jeśli kojarzy się z jakimś panem mecenasem to nie za dobrze, ale też nie do końca, bo podobnież samo sformułowanie mecenat wywodzi się od pewnego rzymskiego obywatela niejakiego Gajusza Cilniusza Mecenasa, który to właśnie dał początek całemu procederowi dawania pieniążków biednym artystom przez bogatych kupców, polityków, dziedziców fortun.
Nasz pan Mecenas żył na końcu I wieku p. n. e. i troszkę na początku I wieku naszej ery (z czego zapewne nie zdawał sobie sprawy) i nie jest powiedziane, że to on był pierwszym tego typu człowiekiem, wręcz przeciwnie, ale to jego nazwisko stało się synonimem tej działalności.
Mecenat w różnych formach, metodach i sposobach trwał przez wieki. Dzisiaj też przecież wiele banków, złych żądnych pieniędzy i naszej krwawicy korporacji, firm aby ocieplić swój wizerunek staje się sponsorami czyli mecenatami różnych przedsięwzięć związanych z działalnością kulturalną. Nie inaczej się stało w przypadku znanego portalu niegdyś aukcyjnego, a teraz dużego sklepu internetowego czyli Allegro.
Nie dość, że sypnęli kasą pisarzom na napisanie opowiadań, to jeszcze sypnęli filmowcom i aktorom i wielu ludziom z przemysłu filmowego na nakręcenie odświeżonego i to dość znacznie kanonu naszych legend i postaci z nimi związanymi.
Na sto procent widzieliście cykl filmów stworzony przez Tomasza Bagińskiego, który nadał nową jakość, ale też nowy sposób narracji o naszych historiach sprzed wieków. a jeśli nie widzieliście to zobaczycie, bo mój wpis będzie przeplatany filmami stworzonymi w ramach projektu „Legendy polskie”.
Aha i zdaję sobie sprawę, że całe ciśnienie medialne, wszelkie zachwyty i jęki nienawiści już przeminęły, a Internet już przerobił „Legendy polskie” dawno temu, ale cóż poradzić jestem tylko bibliotekarzem i nie zawsze nadążam za wszelkimi modami.
Rzadko kiedy pochylam się nad każdym opowiadaniem w antologiach przeczytanych przeze mnie, ale że tu jest tylko sześć, dlatego chyba ogarnę je wszystkie, ale oczywiście nie będę się tutaj rozpisywał za bardzo, bo już mi wewnętrzny leniuszek mówi, że weź daj spokój, że po kiego, że czeka na Ciebie zimne piwko i Internet (mój Boże! Czyżbym był internałtą, o którym mówił znany wszystkim Prezes?!) Niedoczekanie mój leniuszku wewnętrzny, niedoczekanie.
Jakub Małecki „Zwyczajny gigant” – na początku myślę sobie: o co tutaj kaman?! Twardowski bokserem? I to jeszcze o nim opowiada jakaś kobieta? Dajcież spokój, później w miarę czytania, pięknie to wszystko zmierza do jakże znanego wszystkim finału. Jest dużo o boksie, którym raczej się nie interesuję, ale napisane to wszystko ładnie, zgrabnie i przede wszystkim wciągając czytelnika. Co prawda wyszła z tego prosta historia miłosna, a przecież stare przekupki z krakowskiego Rynku mówiły, że Twardowski ze swoją „starą” to raczej średnio żył i często darli koty (podobnież dosłownie i w przenośni). ale przecież po to jest projekt „Legedny polskie”, aby te legendy trochę przemodelować.
Elżbieta Cherezińska „Spójrz mi w oczy” – ciekawa wizja Królestwa Polskiego, w którym to jesteśmy silnym państwem, rządzi nami Anna Jagiellonka XIII, ale że nie ma dobrego kandydata na męża to trzeba sprawę rozwiązać według najnowszej mody naukowej i obyczajowej – czyli zrobimy sobie dziecko z genów dawnych Piastów! Niestety Pan Li z Chin, który jest ekspertem od genetyki, jest też sam genetycznym wybrykiem natury i ma niecne plany względem dynastii Jagiellonów… Zakończenie opowiadania może trochę się rozmyło, ale ogólnie jest dobrze.
Radek Rak „Kwiaty paproci” – może trochę najmniej odjechane pod względem różnych pomysłów fabularnych w sensie alternatywnych rzecywistości czy też wizji przyszłości opowiadanie, ale jednocześnie bardzo klimatyczne. Na początku szalenie pozytywne, później przeradza się w opowieść o szarej codzienności, pogoni za marzeniami, które często wiążemy z jak największą liczbą pieniążków na naszych kontach i tym, że to co w życiu ważne bardzo łatwo jest utracić przez zwykłe klapki na oczach i cały ten pośpiech… Bardzo dobra historia (i smutna). I to zdanie:
„Głupi Jaś czuł, że dobrze jest być Głupim Jasiem i mieć w sercu lato.”
Rafał Kosik „Śnięci rycerze” – zabawna i prosta humoreska, o tym, że nie jest łatwo być Śpiącym Rycerzem czekającym na uratowanie ojczyzny, za dużo się o niej nie da powiedzieć, boć to humor jest, ale z pozytywnym przesłaniem i widokami na przyszłość. Kosik ciekawie miksuje i zestawia staroświeckość i nowoczesne technologie.
Robert M. Wegner „Milczenie owcy” – a tutaj chyba moje ulubione opowiadanie z całego zbioru. Może nie z powodu trochę poszatkowanej i prowadzonej w dziwny sposób narracji, ale ulubione dlatego, że Wegner dotknął w nim ciekawego sposobu, w jaki za niedługo będzie wyglądała edukacja młodych ludzi i przede wszystkim chyba dobrze rozpracował sposoby i metody budowania autonomicznych robotów i sztucznej inteligencji. Później to się trochę gmatwa, ale sam początek z Wirtualną Rzeczywistością w przedszkolu jest mi doskonale znany, bo sam na zajęciach z dzieciakami Wirtualną Rzeczywistość wykorzystuję, może nie w tak zaawansowany sposób jak Pani Przedszkolanka, ale za kilka lat tak będą wyglądały zajęcia… I kilka słów zakończenia, które szalenie mi się spodobały… O ciekawości i odwadze zadawania pytań…
Łukasz Orbitowski „Niewidzialne” – świetnie napisana opowieść, żywo, może czasem to trochę brzmi sztucznie, ale nie aż tak za bardzo. Tylko się zastanawiam jak to opowiadanie Orbitowskiego odczytują nastolatki? Bo ja przecież trzydziestoletnim zgredem jestem (chyba tego słowa się dalej używa?). Żywa narracja, interesująca akcja i ogólnie fiku miku w Rykusmyku.
I to by było na tyle. Aha i macie tutaj link, z którego możecie pobrać DARMOWEGO ebooka od Allegro I NIE TYLKO – to jest całe przedsięwzięcie, które imponuje rozmachem (mimowolnie ich reklamuję, ale taki był cel tego wszystkiego). „Legendy polskie” to dowód na to, że czasem jeśli coś jest za darmo nie musi od razu być kiepskiej jakości i przyprawiać o dreszcz obrzydzenia do samego siebie, że jednak to czytam, bo za darmo. Świetny pomysł Allegro (swego czasu wszyscy spece od marketingu dostawali spazmów niemalże orgazmicznych, gdy rozmawiali, pisali o projekcie Allegro).
To na razie tyle moi drodzy czytelnicy. Ja się z Wami żegnam i do jak najszybszego zobaczenia. Aha jest jeszcze „Wywiad z Borutą”, za który się zaraz zabieram :)
xpil
charliethelibrarian
Rob
Martyna
Agnes
charliethelibrarian