Wielokrotnie wspominałem, że lubię o sobie myśleć jako o człeku, który coś tam o literaturze science and fiction wie i trochę się na niej rozumi i wyznaje (w znaczeniu zna). A za każdym razem jestem sprowadzany do parteru dzięki takim książkom jak Zagubiona przyszłość. Zaiste moi drodzy to klasyka polskiej literatury fantastycznonaukowej. I cieszę się bardzo, że miałem okazję ją przeczytać.
Pokrótce o historii książki. Dwóch panów pisało “Zagubioną… “ w roku 1953, ukazywała się na łamach Ilustrowanego Kuriera Polskiego, a więc w dość zamierzchłych czasach, w których wykuwał się socjalizm, a jedyną dopuszczalną i poprawną literaturą mogła być ta opisująca trudy i znoje budowania najszczęśliwszego z ustrojów. Nie wiem jak wyglądało wydanie pierwsze (1954 rok), ale ja czytałem wydanie z lat osiemdziesiątych, w którego posłowiu autorzy przyznali się do odświeżenia niektórych zagadnień i delikatnego “unowocześnienia” książki. Nie mam porównania, bo wersji z lat pięćdziesiątych nie znam, ale ta, którą czytałem nie była zbytnio przytłoczona opisami szczęśliwego raju komunistycznego, oczywiście były tam elementy stricte propagandowe, ale nie występowały zbyt licznie. W porównaniu z Mgławicą Andromedy Jefremowa książka Trepki i Borunia była wręcz ascetycznie pozbawiona wtrętów komunistycznych.
Co dostajemy w tej książce? Świetny opis wędrówki wielopokoleniowego statku kosmicznego, w którym rządzą “Wielkie rody” a większość społeczeństwa cierpi głód i nędzę. W dodatku mamy również Murzynów, którzy są niewolnikami. Pamiętajmy, że jednym z wielu argumentów wysuwanych przeciwko Stanom Zjednoczonym w latach powojennych była segregacja rasowa. Nic więc dziwnego, że pisarze postanowili ten trop wykorzystać. “Wielkie rody” trzymają władzę i bogactwa tego sztucznego tworu jakim jest Celestia. Dzierżą ją za pomocą kłamstw, matactw, sił porządkowych oraz szczuciu jednych warstw przeciwko drugim. Stworzyli fałszywy obraz rzeczywistości i wciskając ludziom złudne nadzieje o nowym lepszym świecie, do którego podążają wszyscy mieszkańcy Celestii sami wiodą życia w luksusie, oczywiście jest to luksus na miarę stacji kosmicznej. Jednym słowem – szału, aż tak wielkiego nie ma.
Galeria postaci jest dość ciekawa: mamy zdolnego, młodego wilczka, który pnie się po szczeblach kariery, ale nie chce tego robić w sposób nieuczciwy, jednocześnie zakochany jest w pięknej Stelli, która córką prezydenta – despoty jest. Mamy wspomnianego przed chwilką despotę, który chciwymi łapskami trzyma się władzy. Jest stary mędrzec wątpiący w oficjalną, religijną wykładnię losów Celesti sprzed wieków, a który ma ogromny szacunek wśród Murzynów i biedoty. Jest proletariat, któren musi pracować na rzecz klasy rządzącej i co chwila się będzie buntował, ale jest również tajemniczy obiekt, który zbliża się do Celestii i obiekt ten jest powodem strachu prezydenta. Społeczeństwo Celestii po kilkuset latach podróży w kosmosie staje się coraz bardziej chorowite i słabe. Mieszkańców trapią przeróżne choroby, które są zarówno wynikiem słabego odżywiania jak i efektem przebywania cały czas w sztucznym środowisku. Jedynie bogaci mają dostęp do najlepszych lekarzy i środków medycznych, ale nawet oni nie są okazami zdrowia.
Akcja nie jest może jakaś porywająca, ale książkę czyta się z zainteresowaniem. Pomysły autorów budzą podziw zwłaszcza, że weźmiemy poprawkę, w którym roku powstała książka i w jakich warunkach. Naprawdę szacunek. Świetne są różnego rodzaju wstawki z historii Celestii (wspomnienia o buntach, o puczach i walkach o wolność),
Pomysł, który zwrócił moją uwagę to UNIWERPRODUKTORY czyli powiedzielibyśmy, że takie drukarki 3D lub maszyny ze Star Treka. Te uniwerproduktory nie dość, że stworzą wszystko co tylko dusza zapragnie to również mogą się same produkować. Trochę śmieszy natomiast wizja Ziemi w przyszłość, która jest utrzymana baaardzo w duchu braterstwa, jedności, miłości do ludzi i oczywiście pełni komunistycznego raju. Na plus ja zaliczyłem również zakończenie. Śmiem twierdzić, że wielu współczesnych autorów podobnej książki doprowadziłby od razu do happy endu, a tutaj główni bohaterowie nie mają tak łatwo i nawet jeśli wydaje się, że już wszystko zmierza do szczęśliwego końca, a tu nagle bach! Spisek, znów walka i niepewność losu rewolucji.
Książka jest co prawda trochę chropawa i surowa jeśli chodzi o słownictwo i warstwę tekstową, ale za to jest bardzo dobrze podbudowana wiedzą naukową. Co prawda dla mnie nigdy nie miało to jakiegoś szczególnego znaczenia, ale lubię wiedzieć, że autorzy mają pojęcie o czym piszą. A takie odniosłem wrażenia. Zresztą w książce znajdują się rysunki poglądowe (!) wyjaśniające różne zjawiska jakie występują na Celestii.
Podobała mi się ta książka, może również dlatego, że wystarczy odwrócić bieguny i zamiast kapitalistycznego, wyzyskującego obywateli systemu wstawić inny. Z innymi hasłami, ale chyba bardziej niszczący i totalitarny.
Zamówiłem już sobie drugą część Proximę, gdyż Zagubiona przyszłość jest pierwszym tomem tak zwanej Trylogii kosmicznej.
Ambrose
charliethelibrarian
onibe
charliethelibrarian
Pingback: Krzysztof Boruń i Andrzej Trepka "Kosmiczni bracia" | Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: W poszukiwaniu straconej klasyki. Polska science fiction #2 (1954 – 1960) | Biblioteka Kruka Fantastyczna