Henryk Wernic "Druga książka..."

Henryk Wernic „Druga książka…”

Podczas lektury tej książeczki przeznaczonej do nauki czytania uświadomiłem sobie, że nie pamiętam, kiedy nauczyłem się czytać. Owszem pamiętam moją pierwszą samodzielnie wybraną i przeczytaną książkę (pisałem o niej tutaj), ale nie pamiętam momentu, kiedy z analfabety stałem się człowiekiem w pełni piśmiennym. nie mogę sobie tego przypomnieć za Chiny Ludowe. Mniejsza z tym. Co mnie podkusiło żeby sięgnąć po książkę do nauki czytania sprzed ponad stu laty? Zapewne to moja wrodzona ciekawość i zainteresowanie starymi wolumenami:). Co prawda do tej książeczki określenie wolumen pasuje jak kwiatek do kożucha, ale co mi tam.

Ja raczej nie czytam książek dla dzieci. Póki co własnego potomstwa nie posiadam (przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo), a dzieci z rodziny i u przyjaciół widuję zbyt rzadko żeby mieć szansę zapoznać się z ich obecnymi lekturami. Sam jednak byłem dzieckiem i klasykę znam. “Druga książka…” to mocna klasyka. Tak mocna, że chyba już nieznana. I znowu Charlie ma za zadanie wydobyć z mroków i czeluści Magazynu Bibliotecznego na światło dzienne, zapomniane dziełko, zapomnianego pedagoga i napisać wkrótce zapomnianą recenzję. Ech, co za los…

“Druga książka…” składa się z kilkudziesięciu krótkich czytanek. Niektóre są wierszykami, inne zagadkami, większość to czytanki opisujące różnego rodzaju zwierzątka, w ich naturalnym środowisku mamy więc kózkę, gołąbka, jaszczureczkę, owieczkę. Jak to w książce dla dzieci. Wszystkie te czytanki niosą przesłanie jasne i proste: ucz się i pracuj, bądź miłosierny i pomagaj bliźnim. Nie kłóć się i nie kradnij, bo inaczej umrzesz śmiercią straszliwą. No dobra, może nie straszliwą, ale umrzesz. Nie znam się na dzisiejszej literaturze dla dzieci. Dla małych dzieci. Ale chyba tam tak otwarcie się nie mówi o śmierci? Chyba, że ja już jestem przewrażliwiony, najlepsze są historyjki z morałem, w stylu wróbelek schował się w gnieździe jaskółek, one zamurowały mu wejście i hultaj zmarł z głodu. Większość czytanek wygląda w ten właśnie sposób. Ładnie opisane jakieś stworzenie, miejsce, po czym następuje lakoniczny komentarz będący morałem. Do łez rozbawiła mnie historia psów z zakonu św. Bernarda, czyli Bernardynów (no shit Sherlock!). Wzruszająca historia o Barrym, dzielnym psie, który przez dwanaście lat wiernej służby w alpejskich górach, odszedł na zasłużoną emeryturę. I tak dożył swoich dni. I kiedy dożył tych swoich dni, oto co go spotkało. Przeczytajcie sami historię Barrego:

Story of Barry

Story of Barry

Story of Barry 2

Story of Barry 2

Grande finale

Grande finale

Szkoda mi się zrobiło Barrego. Jakoś tak moim zdaniem normalne zgnicie w ziemi bardziej pasowałoby do bohatera. Ciekawe czy jeszcze tam stoi na straży?

Podczas lektury rozpoznałem kilka motywów z Jachowicza, zauważyłem również, że język tych powiastek był ciut archaiczny jak na 1907 rok. Nie zwróciłem uwagi, że miałem kolejne wydanie tej książki. Niestety nie udało mi się ustalić, w którym było pierwsze. Ale na pewno sporo wcześniej.

Czy dziś te czytanki sprawdziłyby się? Uważam, że całkiem sporo z tych rzeczy po retuszu i odświeżeniu mogłoby służyć jako czytanki. Oczywiście po bardzo starannej selekcji i dużym liftingu.

Kolejna pozycja z mroków wyniesiona na światło dzienne. Misja spełniona. Charlie może spokojnie przetrzeć nos zaatakowany wielowiekowymi grzybami i odpocząć. Uff…

Comments (7)

  1. Odpowiedz

    Gdzieś z głębokich mroków dzieciństwa płynie do mnie wspomnienie czytanki o bernardynie, ale było to zdecydowanie nowsze wydanie, z wielkim rysunkiem przesympatycznej piesy z butelką rumu na szyi (wyłącznie w celach ratowania zmrożonego życia, naturalnie) i prawie tą samą opowiastką, z wyjątkiem śmierci i wypchania. Widocznie pedagodzy w ostatnich dzisięcioleciach przestraszyli się, że zbyt dużo niemiłych danych może dzieciom wykoślawic charakter. W dzisiejszych czasach pewnie w ogóle nie ma mowy o żadnym rumie. Niedługo pewnie wszystkie bajki Braci Grimm doczekają się cenzury w trosce o los młodych umysłów. W każdym razie na pewno tu, w UK. Wszystko przerabia się w milunią lekkostrawną poprawną politycznie papkę. Chciałam powiedziec, babcia zjada wilka, ale przecież to byłoby też niepoprawne. Babcia udomawia wilka, który przynosi jej gazetę i grzeje watrobę, i wszyscy żyją szczęśliwie w multikulturowym społeczeństwie. Okropnie się rozgadałam, ale zostałam sprowokowana :)

    • charliethelibrarian

      Odpowiedz

      Ta poprawność polityczna w UK bardzo mnie drażniła. Nie wiem, może przyjechałem tam z barbarzyńskiego kraju, ale to nie nazywanie rzeczy po imieniu bardzo mnie irytowało. Tolerancja owszem, ale nie w taki sposób, że maskuje ona prawdziwe problemy, nie tylko z multi-kulti.

      Co do śmierci, książka wyraża chrześcijańskie przesłanie o niezachwianej wierze, że Bóg istnieje, więc nie ma się czego bać tylko żyć zgodnie z przykazaniami i być dobrym człowiekiem, a nagroda nas nie minie w niebie:) Dziś ta niezachwiana wiara nie towarzyszy, aż tak wielu ludziom:)

      Ogólnie gdy przeglądam literaturę dziewiętnastowieczną widać bardziej „życiowe” podejście do śmierci. Nikt tego tematu nie maskuje, nie ukrywa, nie zamiata pod dywan. Dla tamtych ludzi śmierć była czymś oczywistym i namacalnym. A wilk zjadał babcię i miał po tym co najwyżej biegunkę. Pamiętam chyba gdzieś czytałem takie pierwsze wersje baśni Grimm, w których krew leje się gęsto:) Na przykład w Kopciuszku było o odcinaniu pięt, żeby pasowały do bucika!

  2. J.

    Odpowiedz

    O kurcze, nauka czytania, coś dla mnie:)) Wygląda na to, że książka jest przeznaczona raczej do ćwiczenia opanowanej już przez dzieci nauki czytania, niż do samego żmudnego w wielu wypadkach procesu poznawania liter i sylab oraz budowania z nich wyrazów. Fajnie, że są zwierzątka, teksty – zagadki i wierszyki, a i nie wadzi morał (choćby forma pozostawiała wiele do życzenia;) Co do Barrego – postępowanie przeora było w wielce nieetyczne – ładnie się odwdzięczył za lata wiernej służby …;)
    Pewnie część tekstów udałoby się unowocześnić:)

    A co do nauki czytania, to doskonale pamiętam pierwsze przeczytane przez mnie słowa – był to tytuł gazety: „Gazeta Krakowska”, miałam wtedy jakieś pięć lat i nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam, że będę w mieście z tytułu mieszkać i jeszcze w dodatku czytać tony literatury. Życie zaskakuje.

    Ciekawe, co jeszcze się kryje w tych mrocznych zakamarkach magazynu:)

    Nadarzyła się już okazja do obejrzenia filmu Koterskiego?

    • charliethelibrarian

      Odpowiedz

      Rzeczywiście książka ma już za zadanie umocnić posiadaną umiejętność czytania i zmusić małoletniego do czytania ze zrozumieniem:)

      Znaczy się przeor zesłał Barrego na dobrą emeryturę, piesek na łaskawym chlebie zszedł z tego świata. Wypchanie go wydawało mi się jakoś tak mało romantyczne. Lepiej byłoby mu postawić pomnik (no tak przemawia przeze mnie prawdziwy Polak – stawiajmy pomniki, gdzie się da i komu się da!).

      J. Nie domyślałem się, że w królewskim grodzie Kraka przebywasz:) Może Cię los przygna i do mojej biblioteki:)

      Koterskiego jeszcze nie oglądałem, ale się wybieram. Może nawet w ten weekend:)

      • J.

        Odpowiedz

        No tak, kłania się moje czytanie ze zrozumieniem – rzeczywiście emerytura pieska była dobra.
        Jednak sam fakt oddania go do innego miejsca, niż to, z którym był emocjonalnie i egzystencjalnie związany przez tyle lat wydaje mi się nieetyczny… Pomijam już motyw wypchania futrzaka – pomysł z pomnikiem popieram:)

        A Tobie troszkę pamięć szwankuje;)) w jakimś wcześniejszym poście, zdaje się, już pisałam, że mam podobne do Twoich doświadczenia. Może i przygna, jeśli będę wiedzieć, o którą chodzi:) Dotychczas korzystałam głównie z całkiem dobrze wyposażonej uczelnianej.

        To od razu polecam „Listy do M.” – komedia prześwietna na poprawę humoru – i mimo, że jest „romantyczna” śmieszy nie tylko kobiety:) Stuhr i Karolak rządzą!;)

        • charliethelibrarian

          Odpowiedz

          Cóż z moją pamięcią nie najlepiej:) Za mało tych szarych komórek zostało:) Ale i tak jakoś dają sobie radę:)

          Dużo dobrego słyszałem i czytałem o tych „Listach do M.” Chryste tyle do zobaczenia, a tu czasu mało:)

          • J.

            Eee tam, myślę, że ilość w porządku – po prostu dokonują sprawnej selekcji informacji;)

            Może się go trochę znajdzie w okresie relaksu świątecznego, czego życzę:)

Skomentuj Anna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Connect with Facebook

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.