Cześć i czołem czytelnicy tego bloga pisanego i czytanego z mozołem. Spojrzałem na ostatni wpis jaki stworzyłem o naszej wycieczce do Walii. I okazało się, że pokazałem go Internetowi 19 września! Przecież to jakaś masakra jest! Gdzie się podziały te wszystkie dnie i noce, wieczory i poranki, w czasie których pieczołowicie powinienem rzeźbić kolejne wpisy o wycieczce życia? No gdzie się podziały! Oddajcie mi półtora miesiąca złodzieje! I pijacy! Bo każdy złodziej to pijak! Cytując klasyka.
Ale wracając do meritum. Po przecudownym kurorcie LLandudno czas było ruszyć do pobliskiego Conwy. A Conwy to nie przelewki. Miasto z ogromnym, monumentalnym zamkiem i jeszcze dodatkowo prawie całe otoczone zachowanym murem obronnym, którym się można przespacerować. To jest coś po prostu cudownego!
Mieliśmy tylko jeden dzień do spędzenia w tym przecudnym miejscu. I jak to zwykle bywa nie zobaczyliśmy wszystkiego, ale to co widzieliśmy było niesamowite.
Trochę zawiodła nas nieznajomość tematu – mogliśmy sobie spokojnie wynająć nocleg na jeszcze jedną noc w Llandudno i stamtąd mieć bazę wypadową, ale moje (to się przyznaję) uporczywe pragnienie zobaczenia Abersytwyth ciągnęło na południe. Dlatego też Conwy było tylko przystankiem w drodze do Aber.
Może trochę danych i faktów rzadko spotykanych na moim blogu. Conwy to miasteczko w pólnocnej Walii leżące nad rzeką Conwy. Miasteczko wraz z okolicami liczy sobie około czternastu tysięcy mieszkańców, a w sezonie letnim to ja nawet nie chcę sobie wyobrażać ile ich może być.
Główną, najgłówniejszą, największą, najbardziej rzucającą się w oczy, zapierającą dech w piersiach i w mej polskiej duszy wywołującą szczere westchnienie w stylu „Ja pierdolę!” atrakcją jest średniowieczny zamek Conwy. Zbudowany (w zaledwie CZTERY lata ) na polecenie angielskiego króla Edwarda I zwanego Długonogim, któren to zdobywcą Walii został. Zamek posiada osiem bardzo masywnych wież i jest uznawany za jeden z najpiękniejszych średniowiecznych zamków. Edward ogólnie Walię podbił i można odnieść wrażenie, że wszędzie gdzie popasał ze swoimi dworzanami tam stawiał zamek. Na szczęście dla nas dwudziestopierszowiecznych turystów, bo pewnie Walijczycy z trzynastego stulecia niezbyt byli temu pomysłowi radzi i szczęśliwi.
Na prawie wszystkie zamkowe wieże można się wspiąć i stamtąd podziwiać przecudne widoki. Niestety wnętrza zamku się nie zachowały.
Czy wspominałem, że miasteczko Conwy otaczają mury, którymi można je (to znaczy miasteczko) sobie całe obejść? Jeśli nie to teraz to wspominam.
Poza tym samo Conwy jest bardzo urokliwym miasteczkiem, z kilkoma interesującymi pubami.
Tutaj znajduje się najmniejszy dom w Wielkiej Brytanii. Faktycznie jest bardzo mały, a pani, która do niego wpuszcza ma świetną żyłkę do interesów:) Bardzo ładnie o domku pisała Anna w Walii, zresztą o Conwy też bardzo ładnie pisała. Znacznie lepiej niż ja.
Polecam gorąco wizytę w tym miejscu. Jest urokliwe, jest niesamowite, a zamek robi niezapomniane wrażenie.
Agnes
charliethelibrarian
Pingback: Walijskie wędrowanie Charliego. Wpis numer 4 - stworzony równo rok od wizyty w Snowdonii. | Blog Charliego Bibliotekarza