Przeczytałem książkę… Tak wiem nie ma się czym chwalić, ale uwierzcie mi, że ostatnio nie mam kiedy czytać. Ja nie wiem co się dzieje z tym czasem.
Wracając do powodu zamieszczenia mojego wpisu – przeczytałem książkę. A wiecie co mnie skusiło do przeczytania tej akurat książki? Otóż szykujcie się na historyję łzy wyciskającą, długą i ponurą niczym watykańskie lochy, a przy tym z ogromnym ładunkiem happy endu. Wpis będzie okraszony gifami z Arnoldem w roli głównej.
Całkiem niedawno świat oszalał, bo jak się okazało żyjemy w przyszłości. Tak dokładnie w przyszłości. Tej przyszłości z pewnego zacnego i cudnego filmu sprzed prawie trzydziestu lat. Fejsbuczek, tłiterek, instagramik, snapczacik i wiele innych portalików zostało zalanych treścią związaną właśnie z tą jakże charakterystyczną datą. A ja zauważyłem pośród tej fali filmików, gifów, demotywatorów, memów taki jeden:
I tutaj zacząłem rozkminę co to za film z Arnoldem? Za nic w świecie moje dwie szare komórki nie mogły sobie przypomnieć czy widziały Arniego w takim stroju, a jeśli tak to w jakimże to dziele on był wystąpił. Z pomocą przyszedł mi filmweb.pl i wszystko jasne.
Przeczytawszy bardzo krótki opis fabuły, komentarze, recenzje pod filmem (jedna szczególnie bardzo ważna, bo skłoniła mnie zarówno do obejrzenia filmu jak i przeczytania książki). O tutaj ta recenzja. A poniżej wrzucam oficjalny zwiastun z roku 1987!
Co do filmu to nie będę za bardzo rozpisywał, powiem tylko tyle, że zgadzam się z recenzją z filmwebu. Zastanawiam się tylko jakim cudem nie obejrzałem go, gdym szczenięciem był.
Wracamy do książki. Zakupiłem na serwisie aukcyjnym egzemplarz pierwszego wydania (za całe 8 złotych psze państwa). I zacznę od tego, że było to szalenie miłe i pozytywne zaskoczenie. Stephen King (Richard Bachman to jego pseudonim jeśli ktoś nie wie) zaserwował mi całkiem przyjemną, wciągającą przejażdżkę po świecie w roku 2025 (zostało jeszcze 10 lat, ale niektóre fragmenty z książki pasują jak ulał).
W skrócie – jest bida moi drodzy. Ameryka się prawie posypała, masy głodują, nie wiadomo co z resztą świata. Władzę dzierżą korporacje i telewizyjny gigant, który zapewnia wszystkim darmową i OBOWIĄZKOWĄ telewizję Free Vee. A w telewizji tej programów cała masa, ale o misyjności (eufemistycznie rzecz ujmując) tych programów można dyskutować. Rządzą głupie teleturnieje, papka medialna, mydlane opery i ogólnie cały ten syf, który teraz też mamy w pudełku.
Bohater nasz Ben Richards to biedak z najgorszej dzielnicy nędzy (dziwne żeby biedak mieszkał w najlepszej dzielnicy bogactwa). Ma żonę, chorą córeczkę i totalny brak jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Nic więc dziwnego, że zgłasza się do telewizyjnego korpo, by wziąć udział w jakimś teleturnieju i być może wygrać trochę pieniędzy dla rodziny. Okazuje się, że jest na tyle bystry, cwany, inteligentny by zaskoczyć producentów swoją osobą.
Trafia do programu „Ucieknier”, program ten jest swoistym reality show. Gracze muszą przeżyć na wolności 30 dni. Jeśli tego dokonają zyskają sławę, pieniądze i cudowne życie. Nie jest to takie proste – śladem Bena Richardsa i innych wyruszą łowcy, wyruszy policja, a całe amerykańskie społeczeństwo w nadziei na nagrodę pieniężną z miłą chęcią wyda zbiega. Rekord przetrwania najlepszego gracza to 7 dni.
Nie będę Wam zdradzał wszystkich przygód Bena Richardsa i zakończenia, które wydało mi się cokolwiek zaskakujące. Powiem Wam tylko o tym, że King stworzył ponurą i mroczną wizję przyszłości, gdzie podział klasowy jest jeszcze bardziej zauważalny niż ten występujący obecnie, a potężne korporacje robią co chcą z biedotą i masami.
Świat pełen jest chorych od toksycznych oparów ludzi, kłamstw medialnych, chciwości i niesprawiedliwości, oddychanie powietrzem grozi rakiem (kruczę czy to aby na pewno wizja przyszłości, czy może szara DOSŁOWNIE rzeczywistość krakowska?)
Ta krótka powieść science and fiction (chociaż nie było tam zbyt dużo cudownych wynalazków – rok 2025 zadziwiająco przypominał lata osiemdziesiąte) została przeze mnie przeczytana w jeden wieczór, a raczej noc. Przez nią zarwałem nockę, a dawno mnie się to nie zdarzyło. King mnie wciągnął i to bardzo skutecznie. Książka jest pełna drobnych nieścisłości, a końcówka czy też sposób jej opisania może być odbierana różnie (mnie w pewnym momencie zaczęła bawić) to jednak sama lektura była bardzo przyjemna – wciągająca powieść sensacyjna podana w sosie futurystycznym z lekką nutką dekadencji i rozkładu.
Fraa
charliethelibrarian
rob
charliethelibrarian
Onibe
charliethelibrarian
Onibe
charliethelibrarian