Pamiętacie, że obiecywałem Wam bardzo dużo materiałów z książki Świętochowskiego Utopie w rozwoju historycznym. Z zadziwiającą jak na mnie konsekwencją trzymam się tej obietnicy. Dzisiaj pan Aleksander opowie Wam chyba o największej utopii religijno-moralnej, która została przekuta w czyn, który z kolei zupełnie różni się od tego co nauczał Jezus z Nazaretu. Bierzcie i czytajcie z mego bloga wszyscy! (Mam nadzieję, że nie popełniłem bluźnierstwa parafrazując jakże znaną wypowiedź).
Przypominam, że zachowałem pisownię oryginału.
„[…] Genealogowie socyalizmu, chcąc mu dobrać długi szereg dostojnych przodków, zaliczyli do nich Chrystusa. Trzeba wielce tego pragnąć, ażeby to zrobić. „Syn boży” widzi w ludziach tylko nieszczęśliwe i zbłąkane dzieci „Ojca niebieskiego.” Spraw doczesnych nie dotyka i omija sidła zastawione przez Faryzeuszów krótkiem wyrzeczeniem: „Oddajcie, co jest cesarskiego cesarzowi, a co jest bożego Bogu.” Chociaż w słynnem kazaniu na górze stawia drogowskazy życia nieco odmienne od dawnych, wyraźnie zastrzega: „Nie mniemajcie, ażebym przyszedł rozwiązywać zakon albo proroki. Nie przyszedłem rozwiązywać, ale wypełnić.” Nie należy również dopatrywać radykalizmu społecznego w słowach przeciw rodzinie. „Przyszedłem rozłączyć człowieka z ojcem jego, i córkę z matką jej, i niewiastkę ze świekrą jej.” I będą nieprzyjaciółmi człowieka domownicy jego.” Gdy doniesiono Jezusowi, że matka i bracia jego stoją przed domem, rzekł, ukazując uczniów swoich: „Oto matka moi i bracia moi.” Słowa te w zestawieniu z innemi, w których stwierdzony został nierozerwalny związek mężczyzny z kobietą i nakazana im wzajemna wierność, świadczą, że mistrz Nowego Zakonu nie myślał o burzeniu rodziny dla zdjęcia kajdan ze swobody małżonków, lecz tylko po nad ich ślubem ziemskim stawiał wyżej ślub z Bogiem. Tak rozumieli go uczniowie. „Mężowie — pisze św. Paweł — mają miłować żony, jako swoje ciała. Albowiem nigdy żaden ciała swego nie miał w nienawiści.” Ale istnieje wyższy stopień doskonałości. „Kto bez żony jest — mówi on w innem miejscu — stara się o to, co Pańskiego jest, jakoby się podobał Bogu; a kto z żoną jest, stara się o to, co światu należy, jakoby się podobał żonie. I białogłowa niezamężna i panna myśli o tem, co jest Pańskiego, aby była święta ciałem i duchem. A która wyszła za mąż, myśli, co światu należy, jakoby się podobała mężowi.” A zatem: „kto daje w małżeństwo pannę swoją, dobrze czyni, lecz kto nie daje, lepiej czyni.” Albo wyrażając tę myśl językiem dzisiejszym: bogobojny zakonnik jest człowiekiem wyższym od najprzykładniejszego męża, a bogobojna zakonnica wyższą od najprzykładniejszej żony. Nie trzeba również domyślać się proletaryackiego punktu widzenia w sympatyi Chrystusa dla biednych. „Przedaj wszystko, co masz — mówi on — a daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie… Albowiem łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi wniść do królestwa bożego.” Jest to z jednej strony miłosierdzie, z drugiej przekonanie, że ubodzy, wogóle nieszczęśliwi, nieprzykuci do ziemi łańcuchem dóbr doczesnych, wznoszą się myślą do nieba. Dlatego oni stanowią „sól ziemi” i „światłość świata”. Mniemać, że Jezus występował przeciw bogatym ze względów społecznych, byłoby to przypuszczać, że potępiał również ludzi dojrzałych, bo ich ostrzegał, że „nie wejdą do królestwa niebieskiego, jeśli się nie staną jako dziatki.”
Dla udowodnienia komunizmu wśród pierwszych chrześcijan przytaczany bywa następujący zapisek z Dziejów Apostolskich: „A mnóstwa wierzących było serce jedno i dusza jedna, ani żaden z nich to, co miał, nie swem nazywał, ale było ich wszystko spólne… Żadnego między nimi nie było niedostatecznego (cierpiącego niedostatek); gdyż którzykolwiek mieli role albo domy, przedawszy, przynosili zapłatę za one, co przedawali. I kładli przed nogi apostolskie. I rozdawano każdemu, ile komu było potrzeba” (IV, 4). Oczywiście, mamy tu jeden z najzwyklejszych objawów życia ludzi związanych ideowo. Wspólność mienia opierała się poprostu na braterstwie członków gminy religijnej, zmuszonych i chcących wspierać się wzajemnie, a bynajmniej nie na ekonomicznych zasadach komunizmu.
Wogóle idea jakiegokolwiek regulowania stosunków materyalnych i zmiany ustaw obowiązujących była zupełnie obca Chrystusowi. Ale właśnie ta nieziemskość ta — że tak powiem — nieludzkość była utopijnością jego nauki. Trzy szczególnie jej nakazy stanowią ideologię nieurzeczywistnioną w chrześcijaństwie: o miłości bliźniego, o „niesprzeciwianiu się złemu” i niszczeniu członków grzesznych. Pierwszy pozostał martwem życzeniem, powtarzanem mechanicznie w kazaniach i pacierzach, ale po za drobnemi skupinami przyjaciół niespełnianem przez nikogo. Zamiast kochania bliźnich, jak siebie samych i miłowania nawet nieprzyjaciół, widzimy przeciwnie, że człowiek jest dla człowieka wilkiem, widzimy zaciekłe nienawiści, rzezie wojenne, podniesione do godności zaszczytnych i sławnych czynów. Tępienie wrogów stało się głównem zadaniem polityki rządów i kościołów, opartych na podstawie tej samej nauki Chrystusa, która głosiła miłość powszechną. Krzyż jest rękojeścią miecza. Śród takich stosunków, splatających się i rozplatających w ciągłej walce, nie może być mowy o tem, ażeby ludzie „nie sprzeciwiali się złemu”, nadstawiali prawy policzek, gdy ich uderzono w lewy i dobrowolnie „puszczali płaszcz”, gdy ktoś „rozpiera się z nimi prawem o suknię.” Tołstoj, który na tem wyrzeczeniu ewangelii zbudował swoją teoryę, niezmordowanie „sprzeciwiając się złemu” w swych pismach, korzystając z wszelkich wygód wielkiego dostatku, wmawiając w siebie i w innych swoją niby prostolinijną konsekwencyę, jest jaskrawym przykładem niezgody słów z czynami, której nie zaciera ani wdziewaniem bluzy i juchtowych butów, ani poszywaniem słomą chałup włościańskich i przeoraniem od czasu do czasu paru skib roli. Niech nas jego fotografie w tej odzieży i przy tych zajęciach nie łudzą. Przebrany za chłopa hrabia pozostał właścicielem wielkich dóbr ziemskich, jak Gladstone1, pomimo rąbania codziennie drzewa, pozostał ministrem. Rzecz dziwna, trzeci z owych nakazów, okrutny, nieludzki, żądający odcinania członków grzesznych, a dający się pojąć i usprawiedliwić tylko w znaczeniu przenośnem, znalazł najwierniejszych wykonawców, chociaż w bardzo szczupłem gronie ciemnych i sfanatyzowanych sekciarzów, kaleczących się z pobudek religijnych.
Nauka tedy Chrystusa jest także utopią, ale jedynie religijno – moralną, stanowiącą wzór życia, który częścią może wcieli się w nie po długim rozwoju uczuć altruistycznych, częścią, jako przeciwny naturze, nie wcieli się nigdy.
1William Ewart Gladstone (1809-1898) – polityk brytyjski, wielokrotny premier Wielkiej Brytanii (przypis Charliego)