Trzecia i ostatnia część tak zwanej trylogii Apostezjonu. I jakie miałem wrażenia podczas lektury? Zobaczyłem, że potężny Apostezjon chwieje się w posadach. Rozprężenie moralne i obyczajowe sięga zenitu. Wódka jest legalna, a oprócz temporystów powstała kolejna klasa społeczna tak zwani lovitci. Zupełny margines. Chleją wódkę, siedzą na zasiłkach i płodzą się bez badań genetycznych, mieszkają w gettach, kradną, niszczą. Zespół Ekspertów, aby złagodzić nastroje społeczne wprowadził zawody dla gawiedzi. To bardzo niebezpieczna i czasem śmiertelna rozgrywka, w której biorą udział najlepsi, odpowiednio wytrenowani zawodnicy. Na scenę wraca główny bohater z pierwszej części Ira Dogow, który poszukuje nowego żywiołu do odrodzenia świata wśród lovitów. Poznajemy też młodego profesjonalnego zawodnika Daniela. Młodego, acz zdolnego i mającego wysokie ambicje. Daniel wyrywa piękną Candy z rąk kilera, spuszcza kilerowi łomot i musi uciekać. Po drodze mamy jeszcze pisarza będącego na usługach rządu Apostezjonu, który w swoim “słowaku” (osobisty komputer) oprócz książek chwalących pod niebiosa panujący ustrój zapisuje swój własny, prywatny dziennik.
Iluż ludzi tak postępowało i postępuje. Jak wielu pisarzy miało swoje prywatne dzienniki, które nie miały nigdy się ukazać, albo miały dopiero wyjść drukiem po ich śmierci. Wiktor Nordmann, bo tak pisarzowi na imię niestety popada w niełaskę i również musi uciekać przed karzącą ręką (nie)sprawiedliwości. Mamy pułkownika Vitolliniego z pierwszej części, któremu marzy się władza nad Apostezjonem, a który lubi również chłopców. Mamy wielką katastrofę w zakładach chemicznych, która jest utrzymywana w ścisłej tajemnicy, a której skutki odczuwać będzie cały świat (!). Ogólnie coś tam się dzieje, następuje ferment społeczny i tak zwana pospolita ruchawka.
Co mi się podobało w “Mordzie założycielskim” – przed każdym rozdziałem zamieszczono fragmenty, które często pochodziły z oficjalnych komunikatów rządowych. Wypisz – wymaluj bełkot propagandy PRL.
Przykłady:
[quote style=”1″]Elementy awanturnicze, które ostatnio podniosły głowy zostały poskromione, przy aktywnym poparciu społeczeństwa. Jednak nadał sytuacja jest złożona, Pożar Pałacu Centralnego spowodowany przez margines społeczny, został dziś nad ranem opanowany. Władze, korzystające przejściowo z innej siedziby, w pełni kontrują rozwój wydarzeń. W innych rejonach wyspy panuje całkowity spokój i rytmiczna praca…
Z artykułu wstępnego dziennika „Nasz Głos” nr 110/10849 z dnia 22 kwietnia 2044 roku[/quote]
[quote style=”1″]Zadaję sobie często pytanie, dlaczego utopie wprowadzone w życie obracają się w swoje przeciwieństwo? Tam gdzie miało być wyzwolenie – rośnie niewola, tam gdzie miało być braterstwo – wyrasta przemoc, tam gdzie miała być sprawiedliwość – pleni się zbrodnia, odwaga zaś zamienia się w strach. Dlaczego? Nie znajduję na to pytanie odpowiedzi.
Z „Dziennika prywatnego Wiktora Nordmanna” materiał nie publikowany. Archiwum Służb Specjalnych, sygnatura AG/1786/29[/quote]
Autor określił wreszcie datę wydarzeń na Apostezjonie – 2044 rok. Akcja “Mordu…” rozgrywa się w kilka lub kilkanaście lat po wydarzeniach z “Wiru…”. Jak już wspomniałem Apostezjon rozpada się. Wciąż jest państwem, w którym nauka stoi na wysokim poziomie patrz: hoduje się kilerów w laboratoriach (szkoda, że autor nie pociągnął tego wątku bardziej), wciąż jest państwem gdzie istnieje broń zdolna unicestwić wszystko co znajdzie się na celowniku, ale jest też państwem, gdzie istnieje podział na biednych i bogatych, żywność jest na kartki (!), a ci, którzy są poplecznikami rządu mogą liczyć na ogromne przywileje. Utopia przestała być rajem i stała się zwykłym państwem.
Nowa klasa społeczna lovitci kojarzy mi się z prolami z “Roku 1984” Orwella. Są dość liczni, są płodni, są prości, ale gdyby dać im trochę czasu to powstanie z nich żywioł mogący zburzyć stary świat. Tylko są również niemoralni, pozbawieni skrupułów i prymitywni. Ira Dogow powoli przygotowuje ich na rewolucję, ale sam uważa, że jest jeszcze na to za wcześnie.
“Mord…” miał trochę więcej życia, akcji w sobie niż “Rozpad…”. Dobrze i szybko się czytało, choć i tutaj odczuwałem niedostyy jeśli chodzi o nakreślenie sytuacji Apostezjonu. Jak na fantastykę socjologiczną strasznie mało tam nauki. Ot autor wpadł na pomysł, że kilerów robią w laboratoriach i o tym wspomniał. A zapomniał powiedzieć skąd i po co ci kilerzy się lęgną w próbówkach. Zupełnie z dupy pojawiają się menele (lovitci) i stanowią od razu bardzo liczną grupę społeczną, która rządzi się własnymi prawami.Garść świetnych pomysłów bardzo ciekawych, które jednak nie wystarczyły, by uczynić z „Mordu…” bardzo dobrą książkę.
Ogólnie mówiąc, gdyby te trzy książki wymieszać, wziąć z każdej to co najlepsze to mogłaby powstać naprawdę świetna, zajebista książka. Dystopia jak się patrzy. Z państwem, które stoi na straży bezpieczeństwa obywateli, zapewnia im wszystko, co niezbędne do życia, a w razie jakiekolwiek oznaki buntu bądź niepokoju pierze tym swoim obywatelom mózgi, aż im szare komórki skwierczą, a ci są jeszcze wdzięczni za takie działanie.
A jak dla mnie mamy trzy dobre książeczki, które czyta się przyjemnie i szybko. I które kiedyś musiały robić znacznie większe wrażenie niż teraz.
Agnes
charliethelibrarian
Marlow