
Tak jak Wam obiecałem, będą dwa wpisy w tygodniu. Dzisiaj o antologii którą przeczytałem strasznie dawno temu. W tak zamierzchłych czasach, że pandemię widziało się jedynie na ekranie monitora i na kartach książki. Nie wiem jakim cudem ta antologia uniknęła opisania, ale zaraz naprawiam ten błąd.

Zacznę od tego, że Don Wollheim, to nie żaden Don Corleone świata science and fiction, bo Don to zdrobnienie od Donald. Raczej to dobry ojciec i inspirator wielu ciekawych inicjatyw. Choć sam też pisywał książki z gatunku science and fiction to bardziej znany jest właśnie jako redaktor wielu antologii i wydawca innych pisarzy. W Polsce z jego serii „Annual World’s Best SF” (26 roczników) ukazało się zaledwie 5 i to z końcówki lat osiemdziesiątych. Jak się czyta tę 35-letnią antologię? Według Dona to najlepsze opowiadania s-f z roku 1984 :) Zapraszam Was na krótki przegląd wszystkich opowiadań z książki.

John Dalmas „Niebezpieczny człowiek”.
Proste i dość interesujące opowiadanko z pogranicza parapsychologii, podróży w czasie i eksperymentów naukowych. Na wskroś przesiąknięte amerykańskim way of life. Mocno osadzone w uniwersyteckiej rzeczywistości USA lat osiemdziesiątych
Connie Willis „Kwarantanna”.
Tradycyjne w swej wymowie jeśli chodzi o podbój kosmosu, kolonizację nowych planet, ale ma w sobie tę zadziorność związaną z nieufaniem rządowi, działaniem na własną rękę i przede wszystkim walką o przetrwanie. Dodatkowo mamy trochę genetyki i eugeniki. Choć czytało się ciężkawo.

Ian Watson „Pamiętamy Babilon”
Bardzo ciekawy miks wiedzy o starożytnym Babilonie i próbie przywrócenia go w zastanej „przyszłości”. Z naciskiem, że nie jest to park rozrywki, choć wydaje mi się, że jest. Pierwsze moje skojarzenie to „Westworld”. Niestety nie mogłem się go pozbyć w żaden sposób nawet jeśli Watson czarował językiem i żonglował skojarzeniami.
Stephen R. Donaldson „Czynnik ludzki”
Ten zbiór obfituje w bardzo klasyczną science and fiction, co mi osobiście odpowiada. Zwłaszcza jeśli opowieść dotyczy walki ludzi z obcą sztuczną inteligencją oraz wędrówki przez galaktykę potomków ludzkości. Donaldson jak najbardziej na plus.

Lucius Shepard „Salwador”
Kilkanaście lat po Wietnamie, kilka przed pierwszym Irakiem, kilkadziesiąt przez amerykańskim Afganistanem. Dobre opowiadanie wojenne o śmierci, narkotykach, stresie pourazowym i tym co wojna może zrobić z człowieka. A dodatkowo mamy demony, które pragną zemsty. Naprawdę dobrze się to czytało.
John Varley „Naciśnij ENTER”
Zadziwiająco aktualne, choć tworzone w początkach ery komputerowej. Świetnie napisane i czytało mi się elegancko. Plus wciągająca zagadka i pełna smutku historia miłosna. I teoria, która jest jedną z pierwszych o Sztucznej Inteligencji, a idealnie wpisuje się w motyw paranoi i teorii spiskowych. Zdecydowanie jedno z lepszych opowiadań w tym zbiorze.

George Alec Effinger „Obcy, którzy wiedzą, znaczy, wszystko”
A co gdyby Obcy przylecieli. I się rozgościli. I pomogli nam Ziemianom, ale przy okazji okazaliby się snobistycznymi dupkami, którzy wszystko wiedzę lepiej i będą nam na siłę urządzać planetę. Zabawne opowiadanko o kosmicznych hipsterach, którzy nie biorą jeńców i zawsze wiedzą co jest dla Ciebie najlepsze. Pisane z perspektywy Prezydenta USA.
Octavia E. Butler „Więzy krwi”
Dobre, mocne, obrzydliwe i przerażające. Pasożytnicza rasa, która wmawia ludziom, że żyją w symbiozie z nimi. Czasem wędrówka po kosmosie może przynieść nie tylko ulgę ludzkim uchodźcom, ale i spore cierpienie. Świetna wizja, naturalistycznie opisana i zapada w pamięć. Ludzie jako wylęgarnie larw!

Gary W. Shockley „Wytrysk Gungi”
Mocno odjechane, mające udawać opis zupełnie obcej rasy, która toczy walkę o przetrwanie. Słowotwórstwo, dziwaczne opisy i totalnie niezrozumiałe obyczaje. Całkiem nieźle udało się autorowi oddać coś odmiennego. Mimo wszystko ja takich eksperymentów nie lubię. Wybijają mnie z poczucia pewności i sprawczości czytelniczej.
Tanith Lee „Medra”
Oniryczna opowieść o strażniczce galaktyki, tajemniczej broni i gwiezdnym rozbójniku. No prawie romansidło z domieszką filozofii, metafizyki i ogromu wszechświata.

Moi drodzy antologia jak najbardziej na plus. Oczywiście pojawiają się tutaj znane tropy, które przewijają się w całej literaturze science and fiction, ale pamiętajcie, że antologia ma już 35 lat, więc nic dziwnego. Mocno osadzona w sztafażu, bez jakichś większych eksperymentów, co dla mnie jest dużą zaletą. Polecam.
Zorro
Pingback: „Don Wollheim proponuje: 1986” – antologia – Blog Charliego Bibliotekarza
Pingback: „Don Wollheim proponuje: 1988. Najlepsze opowiadania SF” – antologia – Blog Charliego Bibliotekarza