Nadszedł Nasz dzień. Złączeni wspólnym trudem rozwoju czytelnictwa i niesieniem kaganka oświaty dziś możemy odetchnąć na chwilę czystym, pozbawionym kurzu powietrzem i wsłuchać się w peany wychwalające nasz trud. Peany płynące ze wszystkich stron.
Premier w specjalnym orędziu przemówił do Narodu. Obiecał w nim nie tylko poprawę losu materialnego bibliotekarskiej braci. Obiecał dołożenie wszelkich starań, aby biblioteki były nowocześniejsze, z ładnymi książkami, szybkimi komputerami. Postanowił uchwalić dwadzieścia dziewięć ustaw, sto pięćdziesiąt poprawek do innych ustaw, aby żyło i czytało się lepiej. Prosił Nas ze łzami w oczach, abyśmy docenili jego starania i jeszcze bardziej zacisnęli pasa, bo kraj przechodzi chwilowe trudności i nie wiadomo kiedy los Nasz się poprawi. Podziękował i pochwalił dotychczasową naszą postawę. W końcu obiecał zmianę nazwy kraju na Polska Rzeczpospolita Bibliotekarska.
W mądrych i okrągłych zdaniach bez błędów prezydent Polski powiedział „Kiedy pytają mnie… gdzie czytam? Odpowiadam: W bibliotece!”. Następnie pochwalił się ostatnio przeczytanymi książkami.
Prymas Polski poświęcił pomnik świętego Hieronima ze Strydonu, patrona bibliotekarek i bibliotekarzy, który postawiony został na miejscu zburzonego budynku Biblioteki Narodowej. Pomnik Hieronima jest największy na świecie. A sam Hieronim dzierży w ręku rewers i kartę biblioteczną wielkości dwóch boisk do tenisa.
W całym kraju rolnicy obiecali oddawać więcej pogłowia świń oraz płodów rolnych na potrzeby pracujących umysłowo bibliotekarzy.
Energetycy zaprzysięgli, że nigdy w bibliotekach nie zabraknie prądu.
Elektrociepłownie obiecały ogrzewać biblioteki przez cały rok, aby nigdy bibliotekarze nie czuli chłodu przenikającego ich kości.
Dostawcy Internetu w specjalnym okólniku zobowiązali się do maksymalizacji przepustowości łącz internetowych.
Cały przemysł drzewny murem stanął za bibliotekami. Leśnicy i drwale krzyczeli, jak Polska długa i szeroka, że drzewa będą padać milionami, by celulozy na papier było w bród.
Tartaki i papiernie utrzymują, że produkcja wzrośnie o trzysta procent normy!
Przemysł drukarski, drukarze, zecerzy bez zastanowienia zwiększyli druk książek, czasopism i gazet.
Producenci kawy, herbaty, ciast i ciasteczek, by docenić trud siedzenia za ladą biblioteczną również obiecują zwiększone dostawy do bibliotek, dla tych styranych swym losem bibliotekarzy, którym odpoczynek w pracy się marzy.
Sklepy odzieżowe w kilku znaczących postulatach zapowiedziały, że nie zabraknie nigdy pulowerków, powyciąganych szaroburych, nijakich swetrów, pozbawionych uroku spódnic do kostek.
Wreszcie Naród. Umęczony, skostniały, któren „jest jak lawa Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa„. Ten Naród skrwawiony i wycieńczony w walce z codziennym szarym życiem. Naród, który dość ma wszystkiego. Ten Naród cały, wszystkie klasy i wszystkie stany. Jednym głosem niosącym się przez place i aleje, przez parki, lasy i polany, głosem mocnym i brzmiącym jak dzwon zakrzyknął: Będziem czytać!
Łezka się w oczach wszystkich Nas kręci, gdy zewsząd spływają tak zacne i tak wspaniałe deklaracje. Obyśmy godnie spełnili pokładane w nas nadzieje. Niech wznosi się jutrzenka czytelnictwa, a blask kagańca… ups! kaganka oświaty niech przyświeca nam po czasów zmierzch!
P. S.Dziś z przymrużeniem oka:) Wszystkiego najlepszego bracia i siostry z bibliotekarskiego zakonu!
P. S. 2 Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń przypadkowe albo zamierzone sam już nie wiem!
Agnes
charliethelibrarian