Padnie zaraz tutaj na mym blogu nieśmiertelne pytanie: Jak w Nowym Roku? Ja już toksyny z organizmu wydaliłem, odpocząłem i nadrabiam zaległości związane z opisaniem przeczytanych książek. Zaczynamy! Aha i wybaczcie brak życzeń – zwyczajnie od sieci byłem odcięty. Dlatego teraz Wam składam proste, ale szczere – Niech się Wam darzy!
Wielokrotnie być może już wspominałem, że podczas czytania nieczęsto występuje u mnie postawa analityczna i krytyczna to znaczy rzadko kiedy podczas lektury potrafię bez emocji na chłodno analizować tekst. U mnie liczą się wrażenia i uczucia, które odczuwam podczas czytania i odczucia jakie żywię do przeczytanej książki tuż po. Dlatego bardzo często ciężko mi jest napisać coś sensownego, bo w tym jakże banalnym „fajna to była książka” może zawierać się wszystko. Przecież trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego fajna ta książka była mój drogi Charlie? Co sprawiło, że tak ci się podobała?
I oczywiście tutaj następuje chwila refleksji, sekundka namyślenia, westchnienie i sakramentalne: bo… była spoko i tyle! Elokwencja oraz dar opisywania własnych wrażeń na najwyższym, światowym poziomie.
„Szewc…” to kolejna antologia Pilipiuka, którego zaczynam już poznawać coraz lepiej i coraz mniej jego książek zostało mi do przeczytania. Co się dzieje z czytelnikiem, gdy zgłębia twórczość jednego człowieka? Już o tym pisałem. Czytelnik zaczyna nie tylko wychwytywać i wyłapywać, ale zaczyna sobie przed lekturą wymieniać co też znowu będzie w antologii. Pilipiuk nie zaskoczył i tym razem. Mamy więc sztandarową nienawiść do komunizmu, mamy ogromną i trochę jednak bezrefleksyjną tęsknotę za Drugą Rzeczpospolitą, mamy niechęć do współczesnego świata pełnego jednorazowych, chińskich podróbek i bylejakości, mamy też pełno ciekawostek historycznych, lingwistycznych i przede wszystkim humor. Ten rodzaj humoru, który nie jest ani wulgarny, ani chamski. Ot, w sam raz na to, aby docenić żarcik lub też grę słowną i uśmiechnąć się pod nosem. Nie tylko z żartu, ale również z zadowolenia z samego siebie, że taki bystry jestem i wyłapałem o co autorowi chodziło, albo do czego autor pije.
W antologii jest nostalgicznie, jest intrygująco i historycznie. Mamy ciemne moce zabobonów i przesądów, z którymi walczy doktor Robert Skórzewski, mamy zagadkę seryjnego mordercy szewców, który bezlitośnie zabijał podczas drugiej wojny światowej owych fachmanów od butów. Jest trochę alternatywnych światów, jest carska Rosja, archeologia i zagadki przeszłości. Wszystko spowite lekką mgiełką nostalgii za dawnym życiem.
Pilipiuk zmusił mnie kilkukrotnie do poszerzenia posiadanej przeze mnie wiedzy poprzez poszperanie w światowych zasobach Internetu, bo używał takich terminów i sypał takimi informacjami, że musiałem to sprawdzić. Co jest zawsze dużym plusem, gdy podczas czytania człowiek ma okazję zweryfikować swoją wiedzę oraz zdobyć nowe informacje .
Żeby nie było tak słodko to czasem jednak skrzywiłem się na zbyt nachalne (oczywiście moim zdaniem) wspominanie dawnych czasów jako tych złotych i wspaniałych, a narzekanie na teraźniejszość. Ale takie prawo Pilipiuka, ja mogę się co najwyżej nie zgodzić, bo Wy drodzy czytelnicy wiecie, że moim ulubionym hasłem jest „wszystko już było” i „nihil novi sub sole”, i uważam, że każda epoka miała swoje dobre i złe strony.
„Szewc…” to nie była książka powalająca na kolana i miażdżąca jestestwo człowiecze w uścisku imadła literackiej rzeczywistości (cokolwiek to znaczy), ale po raz kolejny dostarczyła mi dobrej rozrywki. Polecam.
Eva Scriba
charliethelibrarian