I jak tam się Wam żyje? Ja powoli popadam w paranoję jesienną i marazm i niechciejstwo. Ale może uda mi się wygospodarować więcej czasu na uszczuplanie „półeczki Syzyfa”, która wbrew pozorom wcale nie zmniejsza się w tempie w jakim bym tego po sobie oczekiwał, Lecz nic to! Jedziem dalej dzielnie! Zapraszam do krótkiego przeglądu opowiadań zawartych w tomie o złotym wieku SF.
Antologia została wydana przez wydawnictwo „Stalker”, a czas „złotego wieku” czyli dynamicznego rozwoju literatury science and fiction przez wielu badaczy jest rozciągnięty od lat trzydziestych XX wieku po jego lata późne pięćdziesiąte i być może coś w tym jest, a ja Wam trochę o tym opowiem.
Stanley G. Weinbaum „Zwariowany księżyc” – Opowiadanie z 1935 roku (ważne to jest), albowiem zestarzało się brzydko i słabo. Humor pokraczny i slapstickowy, który zupełnie ominął moje rejony wrażliwości humorystycznej i nie został przeze mnie odebrany dobrze. Mocno osadzone w latach trzydziestych. Prawie najstarsze opowiadanie w tym zbiorze. I ogólnie takie westernowe.
Jack Vance „Sjambak” – Opowieść o dziwnej planecie z konotacjami islamskimi, na której dzieją się dziwne rzeczy. Za to ciekawa i bardzo adekwatna wizja wszechobecnej telewizji, która w przyszłości będzie kształtować społeczność ludzkości rozsianą po całym Wszechświecie. A ta wirtualna telewizja pozwala oddać sto procent wrażeń (czuciowych) również. Więc praca operatora w takiej telewizji jest dość wymagająca, bo musi on doświadczyć wszystkiego co będzie transmitował. Dobrze się czytało, nawet bardzo.
Edmond Hamilton „Człowiek, który widział przyszłość” – A co jeśli chłop ze średniowiecza trafi do lat trzydziestych wieku XX? I później bidok znów do swoich czasów zawędruje? Jak on biedny to wszystko wytłumaczy? Najstarsze opowiadanie z antologii (1930), ale wbrew pozorom czytało się dobrze i na plus. Proste i nieprzekombinowane.
William Tenn „Projekt Cisza” – Jak to z tajnymi operacjami bywa – czasem są tak tajne, że nikt nic nie wie. Opowiadanie z 1957 roku, a już powstają bazy na księżycu oczywiście w czasach zimnowojennych. Udzieliła się paranoja w tym zabawnym opowiadaniu jak najbardziej.
H. Beam Piper „Ostatni wróg” – Najdłuższe opowiadanie ze zbioru i mogę chyba stwierdzić, że z największym rozmachem, bo dzieje się tu dużo, a pomysły autora związane z podróżami w czasie robią wrażenie, choć mocno to wszystko skomplikowane i poplątane jest. Jakieś poziomy, jakieś reinkarnacje i różne linie czasowe to naprawdę robi wrażenie i mam odczucia, że nomen omen wyprzedza swoje czasy. Ogólnie bardzo ciekawe.
R. A. Lafferty „Sześć palców czasu” – Jak wyglądałoby życie „w przyspieszeniu”. Ileż to można książek przeczytać, ileż rzeczy się dowiedzieć i ile można wiedzy zdobyć żyjąc szybciej niż inni, ale cenę za to zapłaci się straszną i okropną. Ogólnie pomysł na opowiadanie bardzo ciekawy tylko to mega chamskie zachowanie głównego typka wobec kobiet – on je w większości gwałcił. Nawet nie chcę wspominać o staruszce. I rasa o sześciu palcach…
Murray Leinster „Parlamentariusz” – Takie sentymentalne opowiadanko, dość sympatyczne, choć ludzie to są naprawdę złe istoty i małoduszne. Zwłaszcza jeśli chodzi o traktowanie zwierząt, które wszak nazywamy naszymi najlepszymi przyjaciółmi. A przecież „parlamentariusz” uchronił nas przed konfliktem międzygatunkowym.
Cyril M. Kornbluth „Psychoupiór” – Dobre, ciekawe opowiadanie. Nawet wątki polskie się pojawiają, ale moim zdaniem opko znacznie więcej mówi o Stanach z tamtych lat niż należy do złotego wieku SF. Migranci w górniczych miasteczkach na zadupiu USA, bieda i brak perspektyw. Prostytucja, przymusowe aborcje. Ogromna przepaść pomiędzy „rodowitymi” amerykanami, a przyjezdnymi robotnikami. Pogarda i poniżenie. I na to wszystko wjeżdża jeszcze upiór.
F. L. Wallace „Feliksa” – Podobno jedno z pierwszych opowiadań o błyskawicznej ewolucji na kolonizowanej przez ludzi planecie. Oczywiście podejście jest jak najbardziej kolonialne czyli niszczymy wszystko, bo jesteśmy panami wszelkiego stworzenia. Jak dla mnie to opowiadanie to historia niefrasobliwości oraz opowieść o tym, że jesteśmy strasznym gatunkiem przeświadczonym o własnej zajebistości.
Mack Reynolds i Fredric Brown „Szczęśliwe zakończenie” – Czuć echa II wojny, a także stalinizmu i hitleryzmu. Opowiadanko w swej wymowie dość pacyfistyczne, a Wenus jest tylko scenografią do ukazania szaleństwa i megalomanii jednego człowieka.
Ogólnie lektura tej książki to ciekawe doświadczenie, ale tylko dla najbardziej zatwardziałych. Warto wiedzieć skąd się niektóre rzeczy biorą. Większość opowiadań się bardzo zestarzało (zwłaszcza w sferze obyczajowej), ale pomysły, którymi autorzy się podzielili z czytelnikami jak najbardziej na stałe zadomowiły się w literaturze science and fiction.
Agnes
charliethelibrarian
DobraFanfikcja
charliethelibrarian
Zorro