Cześć, w momencie, gdy piszę te słowa przez Polskę przetaczają się wichury, nad Polską zbierają się czarne, naziolskie chmury, a rząd szykuje Polkom i Polakom los ponury. Nic tylko brać sznury… Powinienem zostać wieszczem, ale za mało narkotyków zjadłem, aby móc być jak Mickiewicz czy inny wieszcz. Dzisiaj będzie o książce smutnej, przerażającej i opisującej prawdziwe wydarzenia, które wstrząsnęły Polską dawno, dawno temu.
Od razu mówię, że o sprawie Przemyka słyszałem tyle o ile coś się czasem obijało w mediach przy okazji wznowionych procesów. Nie interesowałem się, aż do przeczytania książki, którą przeczytałem, bo film wyszedł. Tak, tak moi drodzy czasem tak robię.
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to kawał ogromnej, solidnej roboty reporterskiej, którą musiał wykonać pan Łazarewicz, aby odsłonić jak najwięcej szczegółów i detali dotyczących śmierci Grzegorza Przemyka. Spędził dni i godziny w archiwach, bibliotekach, na rozmowach i wywiadach. Podziwiam go bardzo za tę mrówczą pracę i doskonale rozumiem, że bez niej nie powstałaby ta książka.
Drugie co mi się rzuciło w oczy to mechanizmy władzy, która uruchomiła wszystkie swoje służby, aby sprawę jeśli nie zatuszować to przynajmniej ograniczyć straty wizerunkowe. Cała machina PRL pracowała nad sprawą śmierci maturzysty. I pracowała nie po to, aby winnych ukarać, ale po to, aby rozmyć odpowiedzialność za śmiertelne pobicie. I nie będzie to zbytni spoiler jeśli powiem, że to jej się udało.
Trzecie co mi się rzuciło w oczy to połamane życiorysy, zniszczeni emocjonalnie i psychicznie ludzie, którzy stali na drodze władzy, którzy ośmielali się mówić to co widzieli i to co myślą. To kilkanaście osób, które stanowią trzon historii, a które tak naprawdę zostali zmieleni przez żarna historii. I to nie tej przez duże H, ale tej która toczy się dookoła nas.
Czwarte co mi się rzuciło w oczy to fakt, że pomimo tej całej ogromnej machiny, pomimo ogromu matactw, oszustw włożonych w sprawę Przemyka wciąż istnieli ludzie, którzy się nie dali, którzy w miarę swoich możliwości starali się zachować przyzwoicie i być po tej dobrej stronie. Daje to nadzieję na przyszłość.
Piąte co mi się rzuciło w oczy to myśl, która mi przebiegła przez głowę podczas lektury – jak lubię Jerzego Urbana za to co robi na Twitterze i jego śmieszkowanie to jednak gdyby nie on, jego spryt i pomysły władze PRL wypierdoliły by się na pysk. Jerzy Urban sprawił (oczywiście wiadomo, że nie sam), że cały ten cyrk PRL trwał dłużej niż powinien. I nie powinien teraz mieć luksusów, ale jako reżimowy funkcjonariusz jednak powinien ponieść jakąś karę. Oraz cieszę się bardzo, że nie pomaga on obecnemu rządowi robić polityki, bo byśmy się z tego bagna nie wygrzebali. Plus gdyby Jerzy Urban wtedy miał takie narzędzia jak social media, Internet i tym podobne to PRL trwałby jeszcze dłużej.
Szóste co mi się rzuciło w oczy to analogie do czasów, w których przyszło mi żyć w tej Polsce trapionej tyloma nieszczęściami w postaci rządów Prawa i Sprawiedliwości. Te mechanizmy propagandy, szczucia, oczerniania, wyciągania ciemnych i skandalicznych spraw z przeszłości przez członków aparatu państwowego mają się świetnie i rozmywanie odpowiedzialności za liczne afery za pomocą tanich i prostackich sztuczek też mają się dobrze. Jedyne co mnie pociesza to świadomość, że teraz też są ludzie, którzy nie boją się mówić prawdy.
Siódme co mi się rzuciło w oczy to przypadkowość i nieobliczalność losu, w ciągu kilku godzin wesoły i radosny wieczór świętowania matury zamieni się w tragedię i koszmar. Gdy przypomnę sobie nasze świętowanie matur (oj działo się) to jestem wdzięczny za tę beztroskę i naiwność wieku młodzieńczego i że dane nam było bawić się dla samej zabawy.
To dobra książka. Czyta się świetnie. Polecam gorąco. Poszerza trochę horyzonty. Chociaż nie odebrałem jej bardzo emocjonalnie to i tak jestem pod wrażeniem warsztatu i sposobu opisywania historii.
P. S.
***** ***
Fraa
charliethelibrarian